Aktualności
16.10.2014
Krzysztof Sobieraj: Coś drgnęło.
Piotr Wiśniewski: Co się dzieje z Arką?
Krzysztof Sobieraj: To jest po prostu niewytłumaczalne, jak gramy, w jak łatwy sposób tracimy bramki. Niewytłumaczalna jest nasza postawa u siebie. Nie ma co ukrywać, że popełniamy fatalne błędy indywidualne. Wszyscy. Na początku sezonu byliśmy niezgrani, nie stanowiliśmy kolektywu. Ciągle coś nam nie wychodziło i wiele punktów nam uciekło. Teraz musimy dużo nadrobić.
Czy bierzecie pod uwagę czarny scenariusz zakładający, że Arka spadnie do II ligi?
- Mogę się z każdym założyć, że Arka nie spadnie i zacznie punktować. Ostatnio widzę coraz więcej pozytywów. Każdy z nas układa sobie w głowie własny scenariusz. Sam mam pewne przemyślenia, ale nie chciałbym się nimi dzielić z opinią publiczną. Po to pracujemy w pocie czoła, aby naprawić to, co zepsuliśmy. Uważam, że już coś drgnęło i Arka przełamie się na dobre.
Zatrudnienie Grzegorza Nicińskiego to dobre posunięcie?
- Uważam, że po zwolnieniu Dariusza Dźwigała była to bardzo słuszna decyzja. Nie był nam potrzebny ktoś z zewnątrz, tylko człowiek, który wie o naszych problemach. Gdyby przyszedł trener spoza Gdyni, to znów minęłoby trochę czasu na wzajemne poznawanie. A to niepotrzebna strata czasu. Trener Niciński od razu postawił konkretną diagnozę. Zna nas na tyle, że wie, co robić.
Czyli nie powtórzą się już tak słabe mecze, jak ten w Bytowie z Drutexem Bytovią?
- A ja się z tym nie zgodzę. Uważam, że było dużo więcej słabszych meczów w naszym wykonaniu niż ten w niedzielę. Moim zdaniem wcale nie graliśmy tak słabo. A już mówienie o fatalnym występie jest grubą przesadą. Przede wszystkim na boisku czuliśmy się dobrze fizycznie. Minusem jest oczywiście kolejna strata punktów.
Kibice Arki w końcu zobaczą zwycięstwa w Gdyni?
- Wierzę, że tak. Kibice są cały czas z nami. Nawet jeśli coś im się nie podoba, to załatwiamy to za kulisami. Dużo dają takie rozmowy kuluarowe. O niektórych sprawach rozmawiamy za zamkniętymi drzwiami, bo nasze tajemnice są naszymi tajemnicami. To niezwykłe widzieć kibiców wspierających Arkę od początku do końca.
W czym w takim razie należy upatrywać brak zwycięstw Arki przed własną publicznością? Presja trybun?
- Nie. Nie wyobrażam sobie takie scenariusza, że przegrywamy przez to, że czujemy presję kibiców. Po prostu zawodzi materiał ludzki, czyli my, piłkarze. Dla mnie absurdem jest zrzucanie słabych wyników na karb dużych oczekiwań ze strony fanów. Oni cały czas nas wspierają, choć ostatnio kilka cierpkich słów usłyszeliśmy.
Właśnie. Po meczu w Bytowie musieliście tłumaczyć się kibicom ze swojej postawy.
- Trochę nam się oberwało. Kibice wylali żółć, ale ja się im wcale nie dziwię. Pytali, jak to możliwe, że tylko nam przytrafiają się tak proste błędy, a przeciwnikom nie. Mam nadzieję, że mecz z Pogonią Siedlce [sobota, godz. 17.30 - przyp. aut.] będzie początkiem dłuższej serii zwycięstw, a przynajmniej takiej, że będziemy regularnie punktować. Przecież nie jesteśmy tak słabi, żeby pałętać się w dole tabeli. Naprawdę stać nas na więcej.
Wracając do tematu kibiców - każdy z nas zdaje sobie sprawę, w jakim klubie gra. Kibice Arki mają duże wymagania. My z kolei ich zawodzimy. Oni ostatnio naprawdę wiele wytrzymali. Wierzę, że wkrótce ich cierpienie zostanie wynagrodzone. Wynagrodzone w postaci zwycięstw Arki. Bo ile można znosić upokorzenia. Widzę światełko w tunelu. Jestem pewien, że nad Arką zaświeci słońce i będzie to znak lepszych czasów.
rozmawiał : Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |