Aktualności
14.09.2014
Mocne słowa Grzegorza Lecha.
Arka Gdynia okopuje się w strefie spadkowej po mizernym występie w Świnoujściu. Po porażce 0:2 piłkarzy czekało spotkanie z kibicami, ale nie była to rozmowa wychowawcza.
Jeszcze pierwsza połowa w wykonaniu podopiecznych Dariusza Dźwigały wyglądała poprawnie. Owszem, nie pokazali piłkarskich fajerwerków, ale nie odstawali od Floty Świnoujście i podtrzymywali iskrę nadziei na przełamanie.
- Sztab przeanalizował grę przeciwnika i dobrze weszliśmy w mecz. Mogliśmy pokusić się o gola. Nie powiem, że kontrolowaliśmy wydarzenia, ale wyglądało to ok. Przyszła 52. minuta i Flota objęła prowadzenie po naszym błędzie. Ten gol zdeterminował całą resztę spotkania - opowiadał Grzegorz Lech o trafieniu Rafała Grzelaka po dośrodkowaniu Sebastiana Olszara.
Po zmianie wyniku Arka Gdynia miała rzucić się do ataku, jednak zagrała totalną mizerię i nie oddała nawet celnego strzału. - Wyglądało to słabo. Musieliśmy otworzyć się i pójść do przodu. Przeszliśmy na grę trzema napastnikami, staraliśmy się atakować wrzutkami, szukać stałych fragmentów, ale wszystko się nam posypało. Flota kontrolowała sytuację, miała szanse na następne gole, bo praktycznie zostawiliśmy duet stoperów samotnie przeciw napastnikom ze Świnoujścia. Długo tego nie wykorzystywali. Całe szczęście, bo mogło to się skończyć totalnym blamażem - kręcił głową Lech.
Flota, a konkretnie Charles Nwaogu wykorzystał tylko jedną z sytuacji na podwyższenie prowadzenia w końcówce. Piłkarzy z Gdyni po porażce 0:2 czekała już tradycyjna rozmowa z własnymi kibicami w Świnoujściu.
- To nie była rozmowa wychowawcza. Spodziewaliśmy się wielkiej bury ze strony kibiców. Zawodzimy ich. To wszystko siedzi nam w głowach. Dali nam wsparcie i zapewnili, że wierzą w nas. Podbudowało nas to psychicznie, bo najgorsze co moglibyśmy teraz zrobić, to poddać się. Szacunek dla kibiców, za to co zrobili w sobotę - zaznaczył zawodnik Arki.
Żółto-niebiescy przyjechali i wyjechali z wyspy Uznam jako zespół ze strefy spadkowej.
- Czas skonsolidować się jako drużyna i walczyć, bo ten klub nie zasługuje na coś takiego. Nie potrafimy znaleźć lekarstwa i zrobić zastrzyku, by uzdrowić Arkę Gdynia. Liczyliśmy, że w Świnoujściu odbijemy się i przy spłaszczonej tabeli awansujemy wysoko po dwóch zwycięstwach. Teraz chyba trzeba zmienić cele i skupić się na zrobieniu jakichkolwiek punktów, bo na razie sytuacja Arki nie wygląda kolorowo - kręcił głową Lech.
Po przeciwnej stronie stadionu piłkarze i kibice Floty fetowali zwycięstwo. Ci ostatni zaprezentowali transparent "pieniądze to nie wszystko", odnosząc się do katastrofalnej sytuacji organizacyjnej klubu.
- Przez setną część sekundy nie zastanawiałem się w dniach poprzedzających mecz jaka jest sytuacja w Świnoujściu. To nie był argument psychologiczny czy taktyczny. Flota i zawirowania wokół niej nie wpływają na przygotowania jej rywali. Skupiliśmy się na sobie i rozpracowaniu zespołu trenera Kafarskiego od strony taktycznej. Nie wystarczyło to do osiągnięcia dobrego wyniku. Ja i reszta zespołu czujemy się trochę zażenowani tym, co zrobiliśmy.
Sebastian Szczytkowski
Copyright Arka Gdynia |