TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

25.06.2013

Krzysztof Janczak: Bramka z Ruchem dała nam pozytywnego kopa.

- Z Ruchem podnieśliśmy się i w drugiej połowie odrobiliśmy straty. To było to, co mieliśmy grać. Bramka strzelona w końcówce, a dzięki temu remis, był pozytywnym bodźcem, który dał moim chłopakom pozytywnego kopa. Nie poddaliśmy się - mówi Krzysztof Janczak, trener srebrnej drużyny mistrzostw Polski juniorów starszych.
 

Piotr Wiśniewski: Na początek wielkie gratulacje. Drugi z rzędu medal mistrzostw Polski juniorów to wielki sukces Arki Gdynia.

Krzysztof Janczak: Pokazaliśmy, że na turniejach zawsze gra się do końca. A zespół i trenera poznaje się po tym, nie jak rozpoczyna, ale jak kończy. Mimo słabego startu i wysokiej porażki z Legią Warszawa [2:5 - przyp. red.] nie straciliśmy wiary. Wierzyliśmy, że jeszcze nie wszystko stracone. Może w drugim meczu nie było tego widać, ale zachowaliśmy spokój, opanowanie i wykazaliśmy determinację w dążeniu po korzystny wynik. Z Ruchem podnieśliśmy się i w drugiej połowie odrobiliśmy straty. To było to, co mieliśmy grać. Bramka strzelona w końcówce, a dzięki temu remis, był pozytywnym bodźcem, który dał moim chłopakom pozytywnego kopa. Nie poddaliśmy się. Wciąż mierzyliśmy w medale. I w ostatnim meczu bardziej zdenerwowani byli piłkarze Cracovii. Im do złota wystarczało skromne zwycięstwo z Arką. Jednak to my zagraliśmy konsekwentnie, z dyscypliną i przede wszystkim w końcu skutecznie.

Z czego wynikały wahania formy pańskiego zespołu?

- Wpłynęło na to wiele czynników. W fazie eliminacyjnej bardzo dobrze graliśmy w obronie. Podczas finałów nasza defensywa już nie funkcjonowała tak dobrze. Nie bez znaczenia był też stres. W końcu były to mistrzostwa Polski. Chłopcy bardzo chcieli i zjadła ich trema. Czasami zbyt duża presja i chęci bywają złymi doradcami. W pierwszym meczu zabrakło nam również szczęścia. Zarówno przy stanie 0:1, jak i 0:2 mieliśmy swoje okazje bramkowe. Nam nie chciało nic wpaść, z kolei Legia co strzelała w światło bramki, to trafiała.

 

Najskuteczniejszym strzelcem Arki na tym turnieju był Sebastian Bartlewski [cztery bramki - przyp. red.], ale czy był on też najlepszym piłkarzem całego turnieju? Bo na wielkie słowa uznania zasłużył też Michał Nalepa.

- Cztery bramki już o czymś świadczą. Zresztą Sebastian został wybrany MVP turnieju. Może z Legią nie był zbytnio widoczny, to jednak udało mu się strzelić dwa gole. W tym meczu Arka jako cały zespół wyglądała słabo. Poszczególni piłkarze nie mieli okazji się wyróżnić. Bartlewski to chłopak o dużym potencjale i dużych umiejętnościach. Jednak i on potrzebuje wsparcia kolegów. Ciężko o to, gdy drużynie gra się nie układa. Co innego było z Cracovią.

Tak naprawdę wyznacznikiem siły tej drużyny będzie ilość piłkarzy, którzy przebiją się do pierwszego zespołu i poważniej zaistnieją w seniorskim futbolu. Kto ma taką szansę z pana zespołu?

- Jako trener mogę wskazać takich piłkarzy, ale wszelkie prognozy zweryfikuje życie. Widzę jednak grupę chłopaków, których stać na wzbicie się na wysoki pułap. Rozwój karier zależy już od nich samych. Nie da się ukryć, że wielu piłkarzy w wieku 18, 19 lat trafia do kadry pierwszej drużyny. Niektórzy potrzebują na to więcej czasu i gotowi na wyzwanie są, gdy kończą 20, 21 lat. Należy pamiętać, że młody piłkarz rozwija się nie tylko sportowo, ale też emocjonalnie. Psychika w piłce ma ogromne znaczenie.

Michał Gałecki ma szansę pójść w ślady Mateusza Szwocha?

- Michał jest z rocznika 94 i ma podstawy, by wkrótce być dobrym piłkarzem. Ma poukładane w głowie i cały czas się rozwija. Najważniejsza dla niego jest piłka. Przejawia bardzo profesjonalną postawę. Piłkarze o takim podejściu mają dużo większe szanse na osiągnięcie sukcesu. Czy będzie drugim Szwochem? I tak, i nie. Michał i Mateusz to zawodnicy o różnej charakterystyce i innym potencjale. Mati bardziej kreuje grę, jest ofensywnym pomocnikiem. Gałecki więcej gra w środku pola i ma zadania defensywne. Wierzę, że dzięki ciężkiej pracy może zajść równie daleko, co Szwoch.

Jak wygląda sytuacja z Barltewskim i Gałeckim? Zostaną w Arce? [interesuje się nimi trener Czesław Michniewicz z Podbeskidzia Bielsko-Biała - przyp. red.].

- Na pewno życzę im jak najlepiej. Jako trener z Arką jestem związany 20 lat. Bartlewskiego szkoliłem od dziewiątego roku życia. Zależy mi, aby tacy piłkarze zostawali w Gdyni. A nie wiadomo, jak potoczą się ich losy. Po to jednak szkolimy młode talenty, aby w przyszłości pożytek miał z nich pierwszy zespół Arki. Taka myśl nam przewodzi. Oczywiście nikt nie będzie blokował im rozwoju. I jeżeli kiedyś wybiją się, to naturalnie zapragną grać w większych klubach. Byłoby mi miło, gdy najzdolniejsi chłopacy zostawali w Arce, a nie uciekali.

Co dalej? Była okazja do świętowania, czy celebracja sukcesu dopiero przed wami?

- Celebrowaliśmy już na stadionie. Cieszyliśmy się podwójnie, bo wywalczyliśmy kolejny medal dla Arki. My broniliśmy trofeum sprzed roku, a bronić jest trudniej niż atakować. Wicemistrzostwo Polski to wielki sukces, a srebrny medal ma swoją wymowę. Pokazuje to też siłę młodzieży w Arce. Widać, że praca z młodymi piłkarzami zmierza w dobrą stronę. Jest teraz czas na radość. Na pewno wkrótce wszyscy spotkamy się w klubie z zarządem i prezesem. Będzie to miły akcent podsumowujący nasz sukces. W tym miejscu chciałbym także podziękować miastu Gdynia, które było naszym sponsorem na mistrzostwach.

 

Piotr Wiśniewski








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia