Aktualności
14.05.2012
Petr Nemec: Musiałem wstrząsnąć drużyną.
Piłkarze Arki Gdynia po fatalnej serii siedmiu meczów bez zwycięstwa zdołali pokonać Wisłę Płock (1:0) i częściowo uratować twarz w końcówce przegranego już wcześniej sezonu. - Wreszcie zrozumieli, co miałem im do przekazania - mówi trener Arki Petr Nemec.
Jeszcze na kwadrans przed meczem z Wisłą plac przy stadionie w Gdyni przypominał afrykańską pustynię, z błądzącymi tu i ówdzie beduinami. Byli nimi nieliczni kibice, którzy zdecydowali się sobotnie popołudnie spędzić na meczu niebywale słabującej ostatnio Arki. Ostatecznie na trybunach pojawiło się ich niewiele ponad półtora tysiąca, co jest największą porażką frekwencyjną od momentu oddania do użytku gdyńskiego stadionu.
Ci, którzy się pojawili, na pewno jednak tego nie żałowali, bo Arka po ponad miesiąca niepowodzeń odniosła wreszcie zwycięstwo. Gra żółto-niebieskich co prawda nie powalała na kolana, była jednak konsekwentna i uważna.
- Piłkarze wreszcie zrozumieli, co miałem im do przekazania. Wielu zarzucało, że im się po prostu już nie chce. Ale tak nie było - zapewnia Nemec w rozmowie z Trojmiasto.sport.pl. - Im się chciało cały czas, ale same chęci to było za mało.
Trener Arki po serii wcześniejszych niepowodzeń unikał kontaktu z mediami, a na pomeczowe konferencje wysyłał swojego asystenta Pawła Sikorę. - Byłem już trochę zmęczony i zdegustowany naszymi wynikami. Wykonuję tu masę uczciwej i żmudnej pracy i były tego efekty. Niestety, nagle zniknęły. Wolałem więc skupić się na poprawieniu morale w drużynie, zamiast wychodzić do dziennikarzy i w afekcie powiedzieć coś, czego później bym żałował - wyjaśnia Nemec. - Trener Sikora ma zaś ciekawe spojrzenie na futbol, trochę inne od mojego, ale to dobre dla drużyny. Wysyłałem go, bo wiedziałem, że wnioski które przedstawi będą ciekawe i konstruktywne.
Nemec ma z Arką kontrakt ważny do czerwca 2013 roku, zatem w kolejnym sezonie zapewne znów spróbuje wywalczyć dla Gdyni ekstraklasę. Porządki w składzie rozpoczął już teraz, desygnując do gry m.in. 19-letniego bramkarza Michała Szromnika. - W przyszłym sezonie mógłby spełniać status młodzieżowca [w I lidze każda drużyna ma obowiązek wystawiania co najmniej jednego takiego zawodnika], stąd moja decyzja o daniu mu szansy. Większych zarzutów do broniącego wcześniej Macieja Szlagi nie mam, co nie zmienia jednak faktu, że w ostatnich meczach z nim w między słupkami traciliśmy sporo bramek - wyjaśnia czeski szkoleniowiec.
Przed Szromnikiem rolę młodzieżowca pełnił z kolei Bartosz Flis, który jednak w kolejnym sezonie będzie już na to za stary. W dodatku jest tylko wypożyczony z Ruchu Chorzów i nie wiadomo, czy Nemec w ogóle będzie mógł z niego korzystać. - Bartek trochę za szybko chyba obrósł też w piórka. Strzelił kilka bramek i poczuł się nazbyt pewnie. Ma szansę zostać naprawdę dobrym piłkarzem, musi jednak poukładać w głowie swoje priorytety - ocenia Nemec.
Flis w sobotnim meczu z Wisłą pojawił się na murawie dopiero w doliczonym czasie gry, zastępując strzelca zwycięskiej bramki Charlesa Nwaogu. Gol Nigeryjczyka zamazuje jednak jego kolejny przeciętny występ. Nwaogu seryjnie psuł dogodne sytuacje, zamiast oddawać strzał z pierwszej piłki, lub odgrywać do lepiej ustawionych kolegów, wolał wdawać się w niepotrzebne dryblingi i tracił piłkę. - Charlie ma ten problem, że za bardzo chce. Czuł narastającą presję i chciał za wszelką cenę trafić do siatki. A jak się za mocno chce, to niestety rzadko wychodzi. Teraz jednak powinien się już odblokować, strzelił bramkę w Łęcznej przeciw Bogdance [Arka przegrała 1:2] i teraz Wiśle - tłumaczy Nemec.
Przed Arką jeszcze tylko trzy mecze do zakończenia sezonu. Niełatwe, bo gdynianie najpierw zmierzą się na wyjeździe z broniącymi się przed spadkiem KS Polkowice i Polonią Bytom, a następnie podejmą wciąż bijącą się o awans Pogoń Szczecin. - Powalczymy o komplet punktów w każdym z nich - zapewnia Nemec.
Copyright Arka Gdynia |