Aktualności
23.04.2012
Marzenia pękły jak bańka mydlana
W Gdyni po raz trzeci deja vu. Gospodarze kolejny raz zagrali chaotycznie, bezbarwnie i bezradnie walili głową w mur. Kolejarz również nie pokazał nic godnego uwagi, ale wystarczyło, że ma w składzie doświadczonego Macieja Kowalczyka - to po jego akcji w doliczonym czasie gry żółto-niebieskich dobił Tidiane Niane. Zwycięstwo małopolskiej drużyny pozwala jej w dalszym ciągu myśleć o awansie do ekstraklasy. Gdynianie mogą już o tym powoli zapomnieć - dla nich sezon praktycznie się zakończył.
Podopieczni Petra Nemca w czterech ostatnich spotkaniach zanotowali aż trzy remisy i wygrali tylko w Radzionkowie. Sobotni mecz z Kolejarzem Stróże do złudzenia przypominał dwa poprzednie domowe występy żółto-niebieskich z Olimpią Grudziądz oraz Flotą Świnoujście . Kibice w Gdyni przeżyli, więc swoiste deja vu - zmieniły się tylko koszulki przeciwników Arki oraz po raz pierwszy w rundzie rewanżowej porażka na własnym boisku. Ostatnio Arkę nad morzem pokonał jesienią w 7 kolejce Ruch Radzionków.
Drużyna gości, podobnie jak dwie poprzednie w Gdyni przy Olimpijskiej, skupiła się na obronie, gdzie zaparkowała pełny autokar w swoim polu karnym. Dodatkowo starała się maksymalnie wybijać z rytmu gospodarzy, m.in. poprzez dużą liczbę fauli lub wykopywanie futbolówki na oślep, byle do przodu. Natomiast bezradna, niedokładna i chaotyczna gra Arki nie przynosiła żadnych wymiernych korzyści oprócz subiektywnej przewagi w posiadani piłki. W zespole gospodarzy zupełnie nie funkcjonował środek pola, przez co kulało rozegranie, a osamotnieni napastnicy nie mieli okazji na pokonanie golkipera drużyny rywala.
Po raz kolejny wiosną drużyna Nemca fatalnie zaprezentowała się także przy egzekwowaniu stałych fragmentów gry, co dotychczas było ich najmocniejsza stroną. Wszystkie dośrodkowania z rzutów wolnych i rożnych były niecelne, albo za wysoko, albo za nisko lub wprost do przeciwnika. Nie dziwi więc, że Arka nie zdobyła gola. Opiekun gospodarzy próbował ratować się zmianami, ale pojawienie się na murawie Bartosza Flisa, Marcina Radzewicza czy Charlsa Nwaogu nie zmieniło dotychczasowego obrazu gry. Miarą bezradności graczy w żółto-niebieskich koszulkach były rozpaczliwe próby strzałów z 30, a nawet 40 metrów! Takich prób podejmowali się nawet gracze defensywni za wyjątkiem tylko Damiana Krajanowskiego oraz bramkarza Macieja Szlagi.
To, co odróżniało podopiecznych Przemysława Cecherza od innych drużyn grających wiosną w Gdyni - była osoba doświadczonego napastnika Macieja Kowalczyka. Były gracz m.in. Lechii Gdańsk , był najlepszym piłkarzem całego meczu i kilkakrotnie jego solowe, ale dynamiczne akcje, wręcz ośmieszały cały blok defensorów Arki. To jego kolejna, fantastyczna kontra w doliczonym czasie gry dała wygraną gościom po golu Tidiane Niane w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Goście w całym meczu oddali tylko cztery celne uderzenia na bramkę Szlagi - w tym trzy w doliczonych czasach obu połów, ale zwycięstwem w Gdyni potwierdzili opinię najlepiej grającej drużyny na wyjazdach! Pokonanie Arki było już ich 8 wiktorią, przy tylko 4 domowych triumfach!
Słabość Arki w ostatnich meczach, spowodowała, że po raz pierwszy w Gdyni na trybunach zasiadło poniżej 4 tysięcy kibiców i po raz pierwszy drużynę pożegnały przeraźliwe gwizdy, a w trakcie meczu często słychać było na trybunach hasło: "Arka grać, kur…a mać!" Po tej porażce i jednoczesnych wygranych Zawiszy oraz Pogoni, szanse Arki na awans pozostały już tylko matematyczne i marzenia o ekstraklasie piłkarze z Gdyni muszą chyba powoli odłożyć na przyszły sezon. Dla nich i trenera Nemca, 1-ligowy sezon właściwie się zakończył. Nie grozi im już ani awans, ani spadek z ligi i w Trójmieście mogą skupić się tylko na budowie składu zdolnego w przyszłym sezonie awansować do T-Mobile Ekstraklasy.
Copyright Arka Gdynia |