Aktualności
15.03.2012
Pomeczowa konferencja: W rewanżu czeka nas ciężki mecz.
Petr Nemec (Arka Gdynia):
- Ja jestem z tego pierwszego meczu zadowolony. Przed nim mówiłem, że nie można rywala zlekceważyć, bo Śląsk z pewnością nie gra tego, co by chciał. Gdy usłyszałem od trenera, że do Gdyni przyjedzie 8-9 zawodników nowych, to myślałem, że to będzie z ich strony trochę inaczej wyglądało. Nie chcę jednak oceniać Śląska. Graliśmy pierwszy mecz po tym długim okresie przygotowawczym i zagraliśmy dobrze, zagraliśmy taktycznie, zagraliśmy w ruchu, nie baliśmy się pojedynków i to zadecydowało o tym, że mamy dziś korzystny wynik. Trzeba jednak jak najszybciej o tym zapomnieć, bo najważniejsze dopiero przed nami w sobotę i dopiero wtedy trochę odetchnę po tym tygodniu.
To nie był pierwszy dobry mecz Jarzębowskiego w Arce. Tomek jest dla nas perełką – to jego czytanie gry temu zespołowi służy, ale nie możemy też zapomnieć o Pruchniku, który w debiucie potrafił wypełnić lukę po Benacie, a także cały zespół, bo trzeba grać kolektywnie, pokazać charakter, a piłka to gra zespołowa.
Dwie bramki przewagi to jest jakiś komfort, bo w końcu lepszy ten rezultat niż 0:0, czy 1:0. Jest to jednak dopiero pierwszy krok, a drugi trzeba zrobić za tydzień.
Nastawiamy się równie poważnie na puchar jak i na ligę i nie ma tu żadnego odpuszczania. Puchar to jest jednak dla nas taka „perełka” – tam można zagrać z dobrymi rywalami, można powalczyć, spróbować zajść jak najdalej. Najważniejsza dla mnie jest jednak 1. liga, gdzie pierwsze mecze musimy punktować w 100%, żeby włączyć się w walkę na samej górze.
Juszczyka odesłałem do drugiej drużyny, bo nie spełniał moich oczekiwań w treningu. Z tego, co pamiętam, jemu kontrakt się kończy w czerwcu, a mówiłem mu, że może szukać sobie klubu, lecz tej szansy nie skorzystał. Myślałem, że zachowa się podobnie jak Łągiewka czy Arifović i zrozumie, że do gry w Arce potrzebne jest coś innego i odejdzie. Tak się nie stało i trzeba czekać do wygaśnięcia kontraktu. Mamy trzech wyrównanych bramkarzy, a widzieliście dzisiaj, że Szlaga potwierdził swoją pozycję nr 1 i oby tak dalej, a rywalizacja ze Szromnikiem i Żukowskim tylko mu jeszcze pomoże, bo cały czas musi być w pełni przygotowany i skoncentrowany.
Peres z Jarunem zagrali dziś w środku obrony jak należy. Popełnili jeden błąd, gdy pozwolili się rozciągnąć i wyszedł Ćwielong sam na sam na bramkarza, ale Maciek świetnie obronił. Dobrze zadebiutowali też Pruchnik z Tomasikiem. Wszyscy będziemy z pewnością więcej oczekiwali po Charlsie, któremu po pół roku nic nierobienia tej gry na pewno mocno brakuje. Musimy być jednak cierpliwi, bo chłopak się z tym męczy, ale z pewnością wkrótce się przełamie. Dziś zamiast uderzać z pierwszej piłki, postanowił ją przyjmować, ale na szczęście tak ona się później odbiła, że udało się nam zdobyć tą pierwszą bramkę.
Na mecz z Niecieczą do kadry najpewniej wskoczy Jędrzejowski, bo jest młodzieżowcem. Będziemy też konsultować się z trenerem bramkarzy, bo choć dziś z dobrej strony pokazała się nasza „jedynka”, to dwóch pozostałych musi walczyć o swoje miejsce. Oni muszą bronić, więc na zmianę będą bronić w drugiej drużynie. Na pewno też zajdzie zmiana wśród stoperów, bo Wallace ma cztery kartki i musi pauzować. Z przodu mam kłopot bogactwa, bo Flis dzisiaj wszedł i wywalczył drugą bramkę, to też dla nas bardzo ważny zawodnik, a przecież Kuklis na tej pozycji też bramkę strzelił, więc znów nie będę w nocy spał.
Czerwona kartka dla Fojuta dużo nam pomogła, bo Śląsk dzisiaj pierwszy raz zagrał na dwóch napastników, czym trochę nas zaskoczył i mocno rozciągał naszą obronę. W drugiej połowie już nie mogli tego robić, bo musieli wypełnić lukę po obrońcy, więc było nam łatwiej.
Gdyby przed meczem ktoś mi powiedział, że wygramy 2:0, na pewno w ciemno bym to brał i nie rozmyślał nad tym. Cieszymy się z tego zwycięstwa, ale na razie ono nic nie oznacza i myślę, że czeka nas naprawdę ciężki mecz we Wrocławiu.
Orest Lenczyk (Śląsk Wrocław):
- My już po losowaniu uznaliśmy je za nienajlepsze. Zadrościliśmy tym, którzy jechali do Wejherowa czy Zdzieszowic. W dzisiejszym meczu Arka bardzo chciała wygrać, a my mieć na tyle korzystny wynik po pierwszej połowie tego dwumeczu, żeby we Wrocławiu rozstrzygnąć go po swojej myśli. Nasza sytuacja jest trudna – nie strzeliliśmy bramki, ale muszę przyznać, że nie pamiętam takiej sytuacji, żeby na pięć spotkań w rundzie, aż trzy z nich kończyć w dziesiątkę. To kuriozalna sytuacja, dlatego nie mam zamiaru ganić za to zawodników, a grali na tyle, na ile Arka im dzisiaj pozwoliła. Pozostaje mi żałować, że nie dowieźliśmy wyniku 0:1 do końca. Wydawało mi się, że dokonując zmiany, wzmacniając defensywę, nie możemy stracić za chwilę drugiej bramki, ale coż, puchary rządzą się swoimi prawami. Bardzo chcemy grać w półfinale, dlatego choć rewanż będzie na pewno bardzo trudny, uważam, że możemy w nim osiągnąć korzystny wynik.
Co się dzieje ze Śląskiem? Po pierwsze trzeci stoper wylatuje mi z boiska i obrona mi się rozpada, a rywale to wykorzystują. Teraz gramy z Cracovią i mi wcale nie jest do śmiechu, bo nie uważam tego zespołu za najsłabszą drużynę w lidze. Potem jest rewanż z Arką i uważam, że w tych meczach jest szansa „ruszyć”, bo na razie zostaliśmy w blokach.
Kluczowymi momentami tego meczu była zarówno czerwona kartka dla Fojuta, jak i zmarnowana okazja Ćwielonga. Arka prowadząc grę zmuszała naszą drużynę do większego biegania, a to powodowało ubytek sił. Dopóki było 0:1 nie narzekałem. Dbałem o to, aby ten wynik się nie zmienił, licząc jednocześnie, że jakiś stały fragment może dać nam okazję do zdobycia bramki. Oczywiście to nie oznacza, że Arka nie miała swoich szans na zdobycie większej ilości bramek, ale może niech te dwie wystarczą.
Nie wiem jeszcze, kto będzie grał w rewanżu. Ja bym proponował nie straszyć Arki jeszcze żadnym zawodnikiem Śląska. To jest nasz problem i zobaczymy po meczu z Cracovią, na kogo będziemy w stanie postawić.
To nie miało znaczenia, że na ławce miałem tylko trzech zawodników do zmiany, bo i tak tylko trzech mogłem zmienić. Opuszczenie boiska przez Fojuta zdecydowanie skomplikowało sprawę. Ja brałem pod uwagę to, że ci , którzy zostali we Wrocławiu trenowali. Tak odbyliby podróż do Gdyni jako wycieczkę, w dodatku trochę nieciekawą, bo wracać będziemy nocą, a i tak by nie grali, a przynajmniej przygotowywali się do Cracovii.
Gdybyśmy teraz po tych wiosennych meczach doszli do drugiego miejsca w tabeli, to by mi się więcej wlało optymizmu, niż mam go obecnie. Zwykle tak bywa, że jak się coś traci, to bardziej boli, niż gdy się coś zdobywa. Jest jeszcze dziewięć kolejek i wszystko jest możliwe. Mam nadzieję, że nie będziemy grali słabiej. Tracimy bramki i to jest ogromny problem. W obronie „coś się dzieje”, ale dzieje się, bo wylatują mi z boiska stoperzy i to bardzo wcześnie. Nasz kierownik jednak w sytuacjach trudnych zwykł mawiać: Damy radę i ja tego będę się trzymał.
O tym, czy to było lepiej czy gorzej, że jeden zawodnik nie grał, okazuje się zwykle po meczu. My całą połowę graliśmy o jednego zawodnika mniej, a Arka wcale nie ma tak słabych zawodników, żeby nie wykorzystać tego, mając na dodatek w pamięci takiego lidera jak Jarzębowski. Byłem jego trenerem, wiem, na co go stać i bardzo się cieszę, że tak nadal gra, choć szkoda, że w dzisiejszym meczu…
Notował: Arkadiusz Skubek
Copyright Arka Gdynia |