Aktualności
10.08.2006
W sobotę piłkarze Arki Gdynia zagrają w Szczecinie z Pogonią (Gazeta Wyborcza)
W meczu z "brazylijską" drużyną o podobnych możliwościach gdynianie chcą udowodnić, że ten sezon w ekstraklasie będzie dla nich dużo lepszy
Napompowany przed sezonem balon pękł w Gdyni szybko, bo już po dwóch kolejkach. Arka, po przyjściu trenera Wojciecha Stawowego, miała grać lepiej, walczyć o 8. miejsce, wygrywać z faworytami. Pierwsze dwa mecze na swoim boisku, z walczącymi o mistrzostwo Koroną i Wisłą, zakończyły się jednak klapą. Arka zdobyła tylko jeden punkt, nie strzeliła bramki, w obu meczach była dużo gorsza. Piłkarze z Gdyni podkreślają, że słabe wyniki w pierwszych meczach nie zniechęcają ich przed kolejnymi grami, zaznaczają, że ich rywalami były drużyny z "absolutnej czołówki ligi". Po trzech najbliższych meczach nie będą mogli się już tak tłumaczyć, bo zagrają z zespołami o podobnych aspiracjach i możliwościach. Kłopot w tym, że tym razem Arkę czekają trzy wyjazdy - w sobotę do Szczecina (gdynianie wyjechali na ten mecz już w piątek po porannym treningu), a następnie do Łęcznej i Łodzi na mecz z Widzewem. - Tłumaczę piłkarzom, że w I lidze nie ma większej różnicy, czy gramy u siebie czy na wyjeździe. Każdy mecz jest tak samo trudny, w każdym trzeba dać z siebie wszystko, aby zdobyć punkty - podkreśla Stawowy. W meczu z Arką Pogoń, która cały czas opiera się na sprowadzanych przez Antoniego Ptaka graczach z Brazylii, po raz pierwszy w tym sezonie zagra na swoim boisku, przy ponad 10-tysięcznej widowni (do Szczecina wybiera się także duża grupa fanów Arki). Gdynianie pocieszają się jednak, że im gra u siebie niewiele dała i liczą, że przełamią się na wyjeździe. Zmartwieniem Stawowego były w tym tygodniu nie tylko słabe wyniki, ale również kontuzje graczy. Urazy Bartosza Ławy i Janusza Dziedzica, a także choroby Radosława Wróblewskiego i Damiana Nawrocika okazały się jednak mniej groźne niż początkowo przypuszczano i wszyscy będą w sobotę (godz. 19) do dyspozycji Stawowego. W meczu z Pogonią nie może tylko wystąpić Andrij Griszczenko (kontuzja kostki), ale on i tak nie grał w dwóch dotychczasowych spotkaniach.
Dwa oblicza Pogoni
1. kolejka, ŁKS Łódź - Pogoń 4:0. Już po 22 minutach beniaminek z Łodzi prowadził 2:0. Pogoń nie zdołała się podnieść po tych ciosach, po przerwie straciła jeszcze dwie bramki. Fatalnie grała obrona drużyny ze Szczecina, kuriozalny błąd popełnił bramkarz Boris Pesković, który wybijając piłkę spod własnej bramki, podał ją Adrianowi Świątkowi, a ten strzelił na 4:0.
2. kolejka, Górnik Zabrze - Pogoń 0:3. Szczecinianie pojechali na mecz do uważanego za najsłabszy zespół I ligi Górnika, który nie mógł liczyć na pomoc swoich kibiców, drużyny grały przy pustych trybunach (kara z poprzedniego sezonu). Tym razem to Pogoń (z Radosławem Majdanem w bramce) strzeliła dwie bramki już do przerwy (Celeban, Anderson I), a po przerwie dołożyła kolejną (Edi).
Grzegorz Kubicki
Napompowany przed sezonem balon pękł w Gdyni szybko, bo już po dwóch kolejkach. Arka, po przyjściu trenera Wojciecha Stawowego, miała grać lepiej, walczyć o 8. miejsce, wygrywać z faworytami. Pierwsze dwa mecze na swoim boisku, z walczącymi o mistrzostwo Koroną i Wisłą, zakończyły się jednak klapą. Arka zdobyła tylko jeden punkt, nie strzeliła bramki, w obu meczach była dużo gorsza. Piłkarze z Gdyni podkreślają, że słabe wyniki w pierwszych meczach nie zniechęcają ich przed kolejnymi grami, zaznaczają, że ich rywalami były drużyny z "absolutnej czołówki ligi". Po trzech najbliższych meczach nie będą mogli się już tak tłumaczyć, bo zagrają z zespołami o podobnych aspiracjach i możliwościach. Kłopot w tym, że tym razem Arkę czekają trzy wyjazdy - w sobotę do Szczecina (gdynianie wyjechali na ten mecz już w piątek po porannym treningu), a następnie do Łęcznej i Łodzi na mecz z Widzewem. - Tłumaczę piłkarzom, że w I lidze nie ma większej różnicy, czy gramy u siebie czy na wyjeździe. Każdy mecz jest tak samo trudny, w każdym trzeba dać z siebie wszystko, aby zdobyć punkty - podkreśla Stawowy. W meczu z Arką Pogoń, która cały czas opiera się na sprowadzanych przez Antoniego Ptaka graczach z Brazylii, po raz pierwszy w tym sezonie zagra na swoim boisku, przy ponad 10-tysięcznej widowni (do Szczecina wybiera się także duża grupa fanów Arki). Gdynianie pocieszają się jednak, że im gra u siebie niewiele dała i liczą, że przełamią się na wyjeździe. Zmartwieniem Stawowego były w tym tygodniu nie tylko słabe wyniki, ale również kontuzje graczy. Urazy Bartosza Ławy i Janusza Dziedzica, a także choroby Radosława Wróblewskiego i Damiana Nawrocika okazały się jednak mniej groźne niż początkowo przypuszczano i wszyscy będą w sobotę (godz. 19) do dyspozycji Stawowego. W meczu z Pogonią nie może tylko wystąpić Andrij Griszczenko (kontuzja kostki), ale on i tak nie grał w dwóch dotychczasowych spotkaniach.
Dwa oblicza Pogoni
1. kolejka, ŁKS Łódź - Pogoń 4:0. Już po 22 minutach beniaminek z Łodzi prowadził 2:0. Pogoń nie zdołała się podnieść po tych ciosach, po przerwie straciła jeszcze dwie bramki. Fatalnie grała obrona drużyny ze Szczecina, kuriozalny błąd popełnił bramkarz Boris Pesković, który wybijając piłkę spod własnej bramki, podał ją Adrianowi Świątkowi, a ten strzelił na 4:0.
2. kolejka, Górnik Zabrze - Pogoń 0:3. Szczecinianie pojechali na mecz do uważanego za najsłabszy zespół I ligi Górnika, który nie mógł liczyć na pomoc swoich kibiców, drużyny grały przy pustych trybunach (kara z poprzedniego sezonu). Tym razem to Pogoń (z Radosławem Majdanem w bramce) strzeliła dwie bramki już do przerwy (Celeban, Anderson I), a po przerwie dołożyła kolejną (Edi).
Grzegorz Kubicki
Copyright Arka Gdynia |