Adam Nawałka (Wisła Kraków): - Moi zawodnicy za szybko uwierzyli, że to zwycięstwo jest w kieszeni, stąd przy stanie 2:0 zabrakło "kropki nad i". Trzeba było przypieczętować prowadzenie trzecią bramką i ten mecz w końcówce wyglądałby inaczej. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i tak było, Arka podyktowała trudne warunki. U nas było za dużo strat w środku pola. Środkowa strefa nie była przez nas kontrolowana. W przerwie miałem uwagi odnośnie tych błędów - z realizacją było zdecydowanie gorzej. Zawodnicy na pewno grali z dużym zaangażowaniem, ale mecz trwa pełne 90 minut. Gratulacje dla trenera Stawowego, jego zespół robi postępy i niejednej drużynie odbierze jeszcze punkty. My patrzymy na siebie, żeby ten marsz kontynuować. Broni nie składamy, założony wcześniej cel jest aktualny. Takie mecze przywracają do pionu. Ten mecz pomoże, by zaangażowanie i chęci do pracy były jeszcze większe. Tej pracy jest jeszcze przed nami bardzo dużo. Konrad Gołoś nie prosił o zmianę, natomiast w końcówce było widać, że siły miał nadwyrężone. Dlatego zmiana była konieczna, tak to oceniłem. Konrad dał z siebie wszystko i tprawa strona musiała być reaktywowana. Nie wprowadziłem na boisko Cantoro, gdyż przy prowadzeniu w środkowej strefie dominowali zawodnicy Arki, a Mauro ma większe atuty ofensywne. W tym momencie moim zdaniem nie pomógłby. Po wysokim zwycięstwie zawsze jest rozluźnienie. Będziemy jeszcze ciężej pracowali na treningach, żeby doskonalić grę. Zawodnicy solidnie podchodzą do swoich obowiązków. Po takim meczu jesteśmy bardziej umotywowani. Są trudne mecze i ta różnica do innych drużyn jest do odrobienia, zwłaszcza, że liga jest wyrównana. Wiele naszych strat spowodowanych było agresywną grą Arki. Tych strat było za dużo, brakowało dokładnego rozegrania do skrzydeł, gdzie akcje należało nawiązywać. Wiedzieliśmy, że pod względem liczebnym Arka będzie miała przewagę w środku pola.
Wojciech Stawowy (Arka Gdynia): - W meczu na Wiśle, jeśli przegrywa się 0:2 i doprowadza do remisu, to robi to zespół z charakterem, który potrafi grać w piłkę. Mogę tak powiedzieć o Arce. Szkoda mi tego meczu w Kielcach, gdzie graliśmy o jednego mniej po czerwonej kartce. Dziś na szczęście graliśmy w komplecie i myślę, że przez cały mecz nie byliśmy tą drużyną, która rozpaczliwie się broniła. Graliśmy otwartą piłkę. Mecz nam się nie układał, ale udało się podnieść. Chcę pogratulować chłopcom. Mecz rozgrywano na dobrym poziomie, w dobrym tempie. Mamy dużo do poprawienia i wiele pracy, ale pomalutku idzie to do przodu i te efekty widać. Na początku byliśmy zdekoncentrowani, to jest naganne i przypomniałem o tym zawodnikom w przerwie. Te błędy na początku, brak skuteczności i utrata bramki to efekt tego, że zespół należycie "nie wszedł w mecz". Przed meczem nie udało się drużyny zmotywować, po przerwie wyszło to lepiej. Musiałem chłopakami wstrząsnąć, bo nie chciałem tu przegrać. Mielismy wiarę, że można z Wisłą powalczyć. Dla mnie nie jest różnica czy przegrać 0:4 czy 0:2. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zagraliśmy odważnie i to się opłaciło.
W końcówce trener Stawowy został usunięty z boiska przez sędziego. Szkoleniowiec Arki nie wie dlaczego: - Nie zrobiłem nic takiego, co możnaby uznać za niewłaściwe. Nikomu nie ubliżyłem. Czasami emocjonalnie reaguję, widać sędzia liniowy miał ze mną problemy, żeby mnie złapać przed linią. 10 sekund spędziłem w tunelu, ale sędzia dotrzymał słowa, bo powiedział, że będzie to 10 sekund. Zestawienie obrony było dziś wymuszone absencją Sobieraja, który dostał czerwoną kartkę w Kielcach. Cieszy mnie, że Arka nie wybijała piłki na oślep, tylko próbowała rozgrywać ją już od tylnych formacji.