Aktualności
08.08.2006
Czy trener Wojciech Stawowy nauczy zawodników Arki Gdynia grać skutecznie?
Norbert Witkowski, Grzegorz Jakosz, Krzysztof Sobieraj, Olgierd Moskalewicz, Bartosz Ława, Grzegorz Niciński, Damian Nawrocik - ci piłkarze Arki skompromitowali się 13 maja w meczu z Polonią Warszawa. Niemający już szans na utrzymanie zespół ze stolicy przyjechał wtedy do Gdyni (z juniorami w składzie) na mecz z Arką, której wygrana dawała utrzymanie w ekstraklasie. Gdynianie nie dali rady, przegrali 0:1 i musieli się ratować w barażach o utrzymanie.
W ostatni piątek ta sama siódemka piłkarzy wybiegła w pierwszym składzie Arki w meczu przeciwko wicemistrzom Polski Wiśle Kraków, więc trudno się dziwić, że gdynianie nie wygrali tego spotkania (0:0).
Po przyjściu nowego trenera Wojciecha Stawowego wydawało się, że Arka zmieni oblicze, zacznie grać widowiskowo, nareszcie będzie miała swój styl. Stawowy to młody, ambitny trener z pomysłami, ale z pustego dzbana nawet Salomon nie naleje. Bo jak to zrobić, żeby piłkarze, którzy jeszcze niedawno skompromitowali się w meczu ze zdegradowaną do II ligi Polonią, po niespełna trzech miesiącach wygrali z walczącą o mistrzostwo Polski Wisłą?
Oprócz wymienionej siódemki piłkarzy w meczu z Wisłą w pierwszym składzie pojawił się jeszcze Piotr Jawny, który także grał w poprzednim sezonie w słabej Arce (w meczu z Polonią nie grał z powodu kontuzji) oraz trzech nowych piłkarzy sprowadzonych latem - Tomasz Sokołowski, Krzysztof Przytuła i Janusz Dziedzic. Każdy z nich stara się wnieść do gry coś nowego, każdy jest wzmocnieniem, ale nawet trzech muszkieterów nie zbawi zespołu z Gdyni.
Arka już po dwóch kolejkach jest w fatalnej sytuacji. W dwóch meczach na swoim boisku nie strzeliła bramki, zdobyła jeden punkt, a czterech najbliższych spotkań nikt jej nie zazdrości. Gdynianie rozegrają najpierw trzy z rzędu mecze na wyjeździe - z Pogonią Szczecin, Górnikiem Łęczna i Widzewem Łódź, a następnie będą u siebie podejmować mistrza Polski Legię Warszawa. Trener Stawowy zapowiedział, że efekty jego pracy z zespołem mogą być widoczne dopiero wiosną, ale musi pamiętać, że żadna drużyna nie będzie na Arkę czekała i zanim nadejdzie wiosna straty w tabeli mogą być ogromne.
Grzegorz Kubicki
W ostatni piątek ta sama siódemka piłkarzy wybiegła w pierwszym składzie Arki w meczu przeciwko wicemistrzom Polski Wiśle Kraków, więc trudno się dziwić, że gdynianie nie wygrali tego spotkania (0:0).
Po przyjściu nowego trenera Wojciecha Stawowego wydawało się, że Arka zmieni oblicze, zacznie grać widowiskowo, nareszcie będzie miała swój styl. Stawowy to młody, ambitny trener z pomysłami, ale z pustego dzbana nawet Salomon nie naleje. Bo jak to zrobić, żeby piłkarze, którzy jeszcze niedawno skompromitowali się w meczu ze zdegradowaną do II ligi Polonią, po niespełna trzech miesiącach wygrali z walczącą o mistrzostwo Polski Wisłą?
Oprócz wymienionej siódemki piłkarzy w meczu z Wisłą w pierwszym składzie pojawił się jeszcze Piotr Jawny, który także grał w poprzednim sezonie w słabej Arce (w meczu z Polonią nie grał z powodu kontuzji) oraz trzech nowych piłkarzy sprowadzonych latem - Tomasz Sokołowski, Krzysztof Przytuła i Janusz Dziedzic. Każdy z nich stara się wnieść do gry coś nowego, każdy jest wzmocnieniem, ale nawet trzech muszkieterów nie zbawi zespołu z Gdyni.
Arka już po dwóch kolejkach jest w fatalnej sytuacji. W dwóch meczach na swoim boisku nie strzeliła bramki, zdobyła jeden punkt, a czterech najbliższych spotkań nikt jej nie zazdrości. Gdynianie rozegrają najpierw trzy z rzędu mecze na wyjeździe - z Pogonią Szczecin, Górnikiem Łęczna i Widzewem Łódź, a następnie będą u siebie podejmować mistrza Polski Legię Warszawa. Trener Stawowy zapowiedział, że efekty jego pracy z zespołem mogą być widoczne dopiero wiosną, ale musi pamiętać, że żadna drużyna nie będzie na Arkę czekała i zanim nadejdzie wiosna straty w tabeli mogą być ogromne.
Grzegorz Kubicki
Copyright Arka Gdynia |