TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

02.05.2011

Piłkarze Arki po derbach z Lechią: To było czyste frajerstwo!. (SportoweFakty.pl)

Pięć poprzednich derbów w ekstraklasie wygrała Lechia. Wszystkie jedną bramką. W niedzielę przez 88 minut zdecydowanie przeważali i prowadzili 2:0 gospodarze z Gdyni. Pomimo tego tylko zremisowali wygrany mecz.
 
Po końcowym gwizdku arbitra, większość piłkarzy Arki była bardzo przybita i nie chciała na gorąco komentować tego, co stało się w końcówce meczu. Nieliczni którzy się na to zdecydowali w większości mówili o ... frajerstwie! - Remis podarowaliśmy Lechii przez własne, frajerskie błędy. Dekoncentracja w ostatniej akcji spowodowała, iż pretensje możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie. Nie do sędziego, nie do rywala. W kluczowych momentach zabrakło nam większej agresywności i Lechia strzeliła nam dwie bramki. Popełniliśmy frajerskie błędy i to się zemściło - samokrytycznie analizuje końcówkę meczu Filip Burkhardt, który z grymasem bólu opuścił płytę boiska. Piłkarz nie tylko miał po meczu spuchnięte i obłożone lodem kolano, ale po otrzymaniu kolejnej kartki zmuszony będzie pauzować w meczu z GKS Bełchatów. 

- Lechia oddała pół strzału na bramkę, ale piłka dwa razy zatrzepotała w naszej bramce. To nasza wina. Wypada mi za to przeprosić naszych kibiców, gdyż tak jak i my, oni też zasłużyli na wygraną. W dodatku strasznie mnie skopali w tym meczu. Trzy razy dostałem w to samo kolano - dodaje nie mogący pogodzić się z tą sytuacją popularny "Bury"

Podobne odczucia ma kapitan Arkowców Maciej Szmatiuk, który jako jeden z nielicznych wyczerpująco - jak na kapitana przystało, odpowiadał na pytania dziennikarzy: - To zwyczajne frajerstwo, że nie utrzymaliśmy 2:0, skoro dochodziła 90 minuta! Do tego momentu rywale praktycznie nam nie zagrozili. Przecież nawet nie oddali celnego strzału na naszą bramkę. Za wcześnie udaliśmy się mentalnie do szatni, aby cieszyć się ze zwycięstwa. Wkradło się niepotrzebne rozluźnienie. Co gorsze, Lechia te gole strzelała praktycznie z niczego. Po długich przerzutach i wrzutkach na aferę! My stanęliśmy i sami zaprosiliśmy ich do strzelania bramek. 

Gol w 97. minucie spotkania był bardzo dziwny. Pomijając kwestię zasadności podyktowania przez słupskiego arbitra rzutu wolnego dla gości. Nastąpiło bardzo długie i wysokie dośrodkowanie w pole bramkowe Arki, gdzie panowało ogromne zamieszanie. Udali się tam nie tylko obaj wysocy stoperzy gości, ale nawet mierzący 197 cm. bramkarz Paweł Kapsa! Zdezorientowani zawodnicy żółto-niebieskich popełnili fatalny błąd. Grający wyśmienite zawody Emil Noll uchylił się przed piłką , bo był przekonany, że z dośrodkowaniem spokojnie poradzi sobie brazylijski bramkarz Arki. Tymczasem całe zamieszanie wykorzystał na 4. metrze stoper biało-zielonych Luka Vućko, który sam był zaskoczony tym, że piłka spadła mu pod nogi. - Rzeczywiście leciała typowa "zawiesinka" i jak w szatni powiedział mi Emil, celowo uchylił się przed piłką, bo myślał, że z bramki wyjdzie na 5. metr Moretto. Tymczasem stało się jak się stało. Brak mi słów, boli mnie to, że dobił nas gol z niczego, gdzie piłka długo leci kopnięta prawie z połowy boiska na tzw. aferę w nasze pole bramkowe. Nie będę zwalał winy na sędziego, ani też oceniał jego pracy. Teraz to już i tak nic nie zmieni - dodaje kapitan Arki. 

Paweł Czoska dał bardzo dobrą zmianę w derbach. To po jego zagraniu w 88. minucie Tadas Labukas wyszedł na czystą pozycję i po raz drugi pokonał golkipera Lechii. Wszystkim na stadionie wydawało się wtedy, że to gol rozstrzygający spotkanie. - Doprawdy nie wiem jak to skomentować. Brakuje słów! Jeszcze do mnie nie dotarło, że tylko zremisowaliśmy. Po meczu w szatni odwiedzili nas działacze i pocieszali, że jeszcze nie spadliśmy i ciągle mamy szansę na utrzymanie. Będziemy walczyć do ostatniej kolejki! - stara się widzieć pozytywne aspekty bolesnego remisu pomocnik żółto-niebieskich. 

Rozczarowany wynikiem był także Michał Płotka, który dodatkowo został zmieniony po kilkunastu minutach, na skutek ostrego wejścia przeciwnika: - Za długo w tych derbach sobie nie pograłem. Po wślizgu Lukjanovsa odczułem silny ból w śródstopiu. Myślałem, że dam radę to rozbiegać, ale się nie udało. Muszę zrobić prześwietlenie, wtedy będę wiedział coś więcej. Bramki w końcówce dla Lechii to był mega szok. Przecież wydawało się, że mecz i wynik mamy pod kontrolą. Nie wiem co mam powiedzieć więcej... - kończy załamany i kontuzjowany Arkowiec. 

Rozgoryczony strzelec 7. gola w sezonie, litewski napastnik Tadas Labukas jedyne co zdołał wykrztusić to: - Nie ma co komentować! Już triumfowaliśmy ... tymczsem wiktoria wymknęła nam się z rąk ... Z kolei harujący przez cały mecz - najpierw na prawej pomocy, a po kontuzji Płotki, na swojej nominalnej pozycji - czyli prawej obronie Marciano Bruma dodał: Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć po takiej końcówce spotkania? Zremisowaliśmy wygrane spotkanie.... 

Problemem Arki jest brak koncentracji w ostatnich fragmentach gry. Tylko w rundzie wiosennej w ten sposób żółto-niebiescy stracili kilka bezcennych punktów - przegrane u siebie z Wisłą i Lechem, remis w derbach czy wyjazdowy w Zabrzu. 
 
- Nie pierwszy raz Arka straciła bramki w ostatnich minutach. Jest to rzeczywiście problem mojego zespołu. Chyba nie jest najlepiej z naszą mentalnością i psychiką, skoro nie potrafimy po raz kolejny poradzić sobie w takiej sytuacji. Po wysokiej porażce z Polonią w Warszawie przyszedł pechowy remis z Lechią, który dla nas jest jak porażka. Wszyscy jesteśmy w psychicznym dołku - skomentował również przybity trener Frantisek Straka

Pomimo tylko remisu w derbach z Lechią, który w Gdyni traktowany jest jak porażka - bardziej strata dwóch punktów niż wywalczenie jednego oczka - widać też pozytywne strony. Gra Arki z meczu na mecz jest coraz lepsza, w czym zasługi ma czeski szkoleniowiec gospodarzy. W meczu z zajmującą trzecią pozycję Lechią, to walczący o utrzymanie żółto-niebiescy kreowali grę i przeważali aż do 88 minuty spotkania. Potwierdza to też kapitan gdynian Szmatiuk
 
- Nasi rywale mimo tego, że walczą o puchary to w Gdyni nie zrobili przysłowiowego "sztycha". Do feralnej końcówki nawet celnie nie uderzyli w światło bramki, jedyne co pokazali to stałe fragmenty gry. Na pewno wpływ na to miała nasza bardzo dobra gra. Dużo agresywności, wysoki pressing i pełne zaangażowanie całego zespołu. Nie pozwoliliśmy im rozwinąć skrzydeł. Co mimo wykluczeń Bożoka i Burkhardta, pozwala nam z optymizmem patrzyć w przyszłość. Z takim nastawieniem jedziemy do Bełchatowa, gdzie jedziemy po punkty.
 
Aleksander Wójcik 







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia