Aktualności
28.03.2011
Bożok: Nie liczę na znajomości. (Przegląd Sportowy)
- Nie liczę na żadne znajomości. Najważniejsze, aby powtórzyła się historia z Ruzomberoka. Przyszedł Frantisek Straka i wyciągnął nas z dna tabeli - mówi Miroslav Bożok, który jako jedyny piłkarzy Arki pracował już z czeskim szkoleniowcem.
Słowackiego pomocnika gdynianie pozyskali zimą 2010 roku. Wówczas wyciągnęli go właśnie spod skrzydeł Straki. - Trener do Ruzomberoka przyszedł po tym, gdy słabo rozpoczęliśmy sezon, jak dobrze pamiętam po czwartej kolejce. Nie mogliśmy wygrać, a na koncie mieliśmy tylko dwa punkciki. Okazał się doskonałym motywatorem, poustawiał nas na nowo taktycznie. Rundę kończyliśmy w środku tabeli, a potem już beze mnie drużyna zajęła 4. miejsce w końcowej tabeli - przypomina Miroslav.
Piłkarz dementuje informacje, że to jego opinia przeważyła, że Straka przyjął propozycję Arki. - Trener nawet do mnie nie dzwonił! Rozmawiałem jedynie z Romanem Bertą. Powiedziałem, że jest tutaj drużyna i klub, który ma zdecydowanie większy potencjał niż zajmowane miejsce w tabeli. Na tym moja rola się skończyła. Trenera Strakę do podjęcia pracy w Gdyni z pewnością przekonały argumenty władz Arki - zdradza nam piłkarz.
Bożok za kadencji Dariusza Pasieki miał pewne miejsce w drugiej linii. Zaczynał od gry na lewej, potem przeszedł na prawą, a w tym sezonie występował głównie w środku pomocy. - U trenera Straki też zaczynałem na lewej stronie, a potem przesunął mnie do środka. Na żadne szczególne względy ze strony szkoleniowca nie liczę. Tak jak wszyscy swoją pozycję zamierzam wywalczyć na boisku.
- W Ruzomberoku trener poza treningami komunikował się z drużyną poprzez czterech najbardziej wpływowych piłkarzy. Stawiał na ofensywną piłkę, ale z zabezpieczeniem tyłów. Najczęściej graliśmy z jednym napastnikiem, ale gdy przejmowaliśmy piłkę, przechodziliśmy do ustawienia 1-4-3-3, gdyż obaj skrzydłowi byli ustawiani "wysoko". Liczę, że także w Arce trener Strata sprawi, że zaczniemy wygrywać - zapewnia Bozok.
GW
Copyright Arka Gdynia |