Aktualności
02.03.2011
Transfery Arki: Tysiące kilometrów na darmo. (Przegląd Sportowy)
Jeszcze w ostatni weekend okna transferowego Andrzej Czyżniewski przemierzył samochodem cztery tysiące kilometrów, ale bilans zimowych wzmocnień Arki na razie zaowocował zaledwie jednym nowym piłkarzem wprowadzonym do podstawowego składu.
- Nadal mam zaufanie do zespołu. Przecież nie straciliśmy za wiele bramek, mamy swoją jakość, a tabela jest bardzo spłaszczona. Nie będzie szaleństw na rynku transferowym - podkreślał Dariusz Pasieka już w trakcie zimowych przygotowań. Dlatego mimo miejsca w strefie spadkowej, Arka podążyła drogą znaną z poprzednich lat. Interesowała się przede wszystkim piłkarzami, których mogła pozyskać za darmo. Z drugiej strony negocjowała z graczami o uznanych nazwiskach, bo tajemnicą poliszynela był fakt, że w niektórych przypadkach była skłonna zagwarantować bardzo dobre gaże, nawet dochodzące do 50 tysięcy euro za rundę. Ale i tak w kilku przypadkach przeżyła bolesne rozczarowanie z rejteradą Wojciecha Kowalewskiego na czele. - Musiałem poruszać się w określonym budżecie, ale zapewniam, że kryzysu finansowego w Arce nie ma. Ponadto w swojej pracy kieruje się pewnymi zasadami. Na przykład nie licytuję się z innymi klubami, nie przebijam oferty już wcześniej uzgodnionej - wyjaśnia dyrektor sportowy Andrzej Czyżniewski, który jeszcze w ostatni weekend podróżował na trasie Niemcy-Wrocław-Poznań-Gdynia w poszukiwaniu wzmocnień gdyńskiej drużyny. Najpierw założono sobie pozyskanie dwóch piłkarzy (ofensywnego pomocnika, napastnika), potem rozszerzono tę liczbę o dwóch kolejnych (bramkarz, defensywny pomocnik), bo pożegnano się z bramkarzem Norbertem Witkowskim, a kontuzji doznał Marcin Budziński.
I co prawda transferowy plan pod względem liczby został zrealizowany, to nie ma poprawy jakości gry. Na inaugurację wiosny w "11" zagrał tylko jeden z nowych graczy - Marcelo Moretto. Brazylijski bramkarz, który w przeszłości grał m.in. w Benfice Lizbona, nie zdołał uchronić gdynian od przegranej z Wisłą. Jeszcze w mniejszym stopniu zespołowi pomaga Junior Ross. Peruwiańczyk miał wzmocnić siłę ataku Arki, ale na razie powstrzymuje go przed tym... zima, bo napastnik źle znosi panujące obecnie nad morzem mrozy. - Niektórzy piłkarze z Ameryki Południowej potrzebują czasu na aklimatyzację. Dajmy go Rossowi, nie oceniajmy zbyt wcześnie, bo wierzę, że pokaże jeszcze swój potencjał - mówi dyrektor Czyżniewski. Trener Pasieka liczy zaś przede wszystkim na dynamikę i szybkość tego napastnika. - Dzięki temu, jeśli nie będzie sam strzelać, to łatwiej o gole będzie jego partnerom - podkreśla szkoleniowiec.
Poczekać trzeba również na powrót na boisko Mateusza Sieberta, bo defensor pozyskany z FC Metz wraca do zdrowia po kolejnej kontuzji kolana. Natomiast nie wiadomo, w jakim wymiarze już teraz będzie w stanie pomóc Arce Ervin Skela. Blisko 35-letni pomocnik reprezentacji Albanii wczoraj po raz pierwszy trenował w Gdyni, ale od czterech miesięcy nie rozegrał żadnego oficjalnego meczu. - Ostatni raz grałem w październiku, w meczu Albanii z Białorusią. Jednak cały czas byłem w treningu. Liczę, że będą mógł pomóc gdyńskiej drużynie - podkreśla z optymizmem piłkarz, który ma na koncie blisko 200 meczów w Bundeslidze, ale ostatnio był bliski występów w zaledwie V-ligowej Germanii Windeck.
3 - tylu piłkarzy (Kowalewski, Bartczak, Sotirović) prowadziło z Arką dalekozaawansowane rozmowy, by ostatecznie wybrać oferty innych klubów
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |