Aktualności
02.02.2011
W Arce mają Wieżę Babel. (Przegląd Sportowy)
Arka Gdynia po raz trzeci z rzędu bronić się będzie przed spadkiem z ekstraklasy. W tym roku chce tego dokonać głównie dzięki piłkarzom z zagranicy.
Do lata 2009 roku w Arce wystąpiło 14 zagranicznych piłkarzy. W ciągu półtora roku pracy w Gdyni Andrzeja Czyżniewskiego ta liczba zostanie podwojona! - Nie zamierzamy na stałe stawiać na cudzoziemców, ale teraz do tego kroku zostaliśmy zmuszeni, aby w krótkim czasie podnieść jakość drużyny, bo będziemy grać na nowym, większym stadionie - tak mówił latem dyrektor sportowy klubu, gdy wymieniał piłkarzy z 10-letnim stażem w Arcena Holendra Brumę czy Chorwata Rozicia.
Jednak jesienią żółto-niebiescy nie wywalczyli ósmego miejsca w tabeli, co było i jest nadal celem stawianym przed drużyną na ten sezon. Przez to nie ma też widoków na wypełnienie 15 tysiącami widzów już nowego stadionu. W związku z tym konieczny jest kolejny zaciąg legii cudzoziemskiej. - Proszę mi wskazać, który z ligowych piłkarzy wzmocniłby nas, a jego zatrudnienie leżałoby w zasięgu naszych możliwości finansowych? - pytał retorycznie Czyżniewski w tym oknie transferowym. Wie, że musi wzmocnić drużynę, która znajduje się na miejscu spadkowym, ale może poruszać się tylko w kręgu graczy, którzy mają kartę zawodniczą na ręku i za ich pozyskanie nie trzeba płacić. Jesienią żaden cudzoziemiec nie wypromował się tak, by - jak za Joela Tshibambę latem - gdynianie mogli zarobić na nim 250 tysięcy euro.
Alternatywą dla Peruwiańczyka Juniora Rossa, którego zimą pozyskała Arka, Brazylijczyka Marcelo Moretto, który gdyńskim piłkarzem zostanie po pomyślnym przejściu testów medycznych czy przebywającego aktualnie na testach reprezentanta Łotwy, Maksimsa Rafalskisa mogli być tylko Polacy, ale wracający z zagranicy. Stąd po udanych próbach w poprzednim sezonie z Adrianem Mrowcem czy Przemysławem Trytką, teraz w Gdyni chcą nadal zaangażować Mateusza Sieberta.
Bliskie finalizacji było podejście pod Wojciecha Kowalewskiego, zakończone wzajemnymi oskarżeniami o to, kto złamał dżentelmeńską umowę, a nawet na co tak naprawdę się umówiono.
I właśnie należyte zabezpieczenie bramki, po zwolnieniu Norberta Witkowskiego i Andrzeja Bledzewskiego, którzy ośmielili się pozwać pracodawcę do sądu za - ich zdaniem - zaległe pieniądze, a także poprawa skuteczności w ofensywie - to główne zadania stojące przed trenerem Pasieką niespełna miesiąc przed inauguracją rozgrywek.
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |