Aktualności
14.11.2010
Wyjazdowa niemoc Arki (Nasze Miasto)
Żółto-niebiescy wciąż pozostają bez zwycięstwa i bez strzelonej bramki na wyjeździe. Do Bytomia podopieczni trenera Pasieki jechali uskrzydleni zwycięstwem z Koroną. Chcieli w końcu przełamać wyjazdową niemoc. Plany te trzeba odłożyć przynajmniej na tydzień, gdyż z Polonią Arka przegrała 0:2.
- Arce niezwykle ciężko jest strzelić bramkę. Zespół ten ma solidną obronę, gorzej natomiast spisuje się w przodach. Zdajemy sobie sprawę z faktu, iż Arce nie układa się gra na wyjazdach i chcemy ten aspekt wykorzystać. Każda passa kiedyś się kończy. Nic nie trwa wiecznie. Mamy jednak nadzieję, że dziś się gdynianie nie przełamią - mówił przed meczem opiekun Polonii Bytom Jan Urban.
W ostatnich trzech spotkaniach żółto-niebiescy zdobyli 7 punktów. Polonia z kolei pod wodzą nowego trenera rozegrała dwa mecze i wywalczyła 4 "oczka". Większość ze swojej zdobyczy Arka zawdzięcza Narodowemu Stadionowi Rugby. To tutaj odprawiała z kwitkiem Górnika, Jagiellonię, Bełchatów czy przed tygodniem Koronę. Dobrą grę na własnym obiekcie gdynianie w końcu chcieli zaprezentować na wyjeździe. A już na pewno zdobyć tę upragnioną bramkę. Niestety po raz kolejny okazało się, że Arka jest drużyną swojego podwórka.
W pierwszej połowie sobotniego spotkania występujący w roli gości gdynianie popełnili dwa katastrofalne błędy, które zaważyły o przebiegu pojedynku. Najlepszej defensywie w kraju takie "kiksy" nie przystają. W 34. minucie piłkę próbował wybić Michał Płotka. Zrobił to jednak tak niefortunnie, że trafiła pod nogi Ujka, a ten już wiedział jak się zachować w tej sytuacji. Kuriozalna bramka!
Nie minęło 120 sekund, a Arka przegrywała już 0:2. Marciano Bruma próbował zagrać futbolówkę do wysuniętego z bramki Norberta Witkowskiego. Golkiper gości widać nie przewidział takiego obrotu spraw, gdyż zagrana piłka przelobowała go i zatrzepotała w siatce. Brumie nie pozostało nic innego jak tylko rozpaczliwie złapać się za głowę. Dwa zabójcze ciosy w krótki odstępie czasu musiały podziałać deprymująco na postawę gdynian.
Wcześniej bowiem mecz był wyrównany. Oba zespoły nie potrafiły wypracować sobie klarownej okazji. Jednak na początku spotkania Ujek mógł wyprowadzić Polonię na prowadzenie. Chytrą podcinką przerzucił piłkę nad Witowskim, ale ta nie wpadła do siatki dzięki ofiarnej interwencji Rozicia.
Żółto-niebiescy po utracie bramek próbowali odkuć się strzałami z dystansu, ale nie przyniosły one powodzenia. W pierwszych 45 minutach kibice nie ujrzeli już więcej bramek. - Co prawda nie widać radości na mojej twarzy, ale każda bramka cieszy. Jesteśmy jednak świadomi, że mecz trwa 90, a nie 30 czy 45 minut i jeszcze go nie wygraliśmy. Nie chciałbym, aby po przerwie karta się odwróciła - komentował w przerwie napastnik gospodarzy, Mariusz Ujek.
W drugiej połowie na placu gry pojawił się Mirko Ivanovski, który zastąpił Michała Płotkę. Arka aby myśleć o poprawie wyniku musiała zaatakować. I ten fragment spotkania należał do gości. Polonia zmuszona była do kurczowej obrony. W 54. minucie dobrą interwencją po uderzenie Pawła Zawistowskiego popisał się Szymon Gąsiński. Kilka minut później groźnie uderzał Marcin Budziński.
Golkiper Polonii był pierwszoplanową postacią drużyny w 2. połowie. W końcówce meczu obronił także strzał Zawistowskiego. Pomocnik Arki trafił również w słupek. Oprócz niego szczęścia próbował Rozić. Bez efektu.
Gospodarze mogli podwyższyć, gdy ponownie z bramki wyszedł Witkowski. Widzący to Barcik próbował przelobować bramkarza Arki. Piłka przeleciała jednak nad bramką.
Desperackie próby gości nie przyniosły bramki. Arka znów więc nie potrafi pokonać golkipera rywali na wyjeździe. W siódmym już spotkaniu. A bez tego ciężko myśleć o jakiekolwiek zdobyczy punktowej. Z Górnego Śląska gdynianie wracają bez punktu i z bagażem dwóch goli, które sami sprezentowali gospodarzom, co przyznali po meczu...
Piotr Wiśniewski
- Arce niezwykle ciężko jest strzelić bramkę. Zespół ten ma solidną obronę, gorzej natomiast spisuje się w przodach. Zdajemy sobie sprawę z faktu, iż Arce nie układa się gra na wyjazdach i chcemy ten aspekt wykorzystać. Każda passa kiedyś się kończy. Nic nie trwa wiecznie. Mamy jednak nadzieję, że dziś się gdynianie nie przełamią - mówił przed meczem opiekun Polonii Bytom Jan Urban.
W ostatnich trzech spotkaniach żółto-niebiescy zdobyli 7 punktów. Polonia z kolei pod wodzą nowego trenera rozegrała dwa mecze i wywalczyła 4 "oczka". Większość ze swojej zdobyczy Arka zawdzięcza Narodowemu Stadionowi Rugby. To tutaj odprawiała z kwitkiem Górnika, Jagiellonię, Bełchatów czy przed tygodniem Koronę. Dobrą grę na własnym obiekcie gdynianie w końcu chcieli zaprezentować na wyjeździe. A już na pewno zdobyć tę upragnioną bramkę. Niestety po raz kolejny okazało się, że Arka jest drużyną swojego podwórka.
W pierwszej połowie sobotniego spotkania występujący w roli gości gdynianie popełnili dwa katastrofalne błędy, które zaważyły o przebiegu pojedynku. Najlepszej defensywie w kraju takie "kiksy" nie przystają. W 34. minucie piłkę próbował wybić Michał Płotka. Zrobił to jednak tak niefortunnie, że trafiła pod nogi Ujka, a ten już wiedział jak się zachować w tej sytuacji. Kuriozalna bramka!
Nie minęło 120 sekund, a Arka przegrywała już 0:2. Marciano Bruma próbował zagrać futbolówkę do wysuniętego z bramki Norberta Witkowskiego. Golkiper gości widać nie przewidział takiego obrotu spraw, gdyż zagrana piłka przelobowała go i zatrzepotała w siatce. Brumie nie pozostało nic innego jak tylko rozpaczliwie złapać się za głowę. Dwa zabójcze ciosy w krótki odstępie czasu musiały podziałać deprymująco na postawę gdynian.
Wcześniej bowiem mecz był wyrównany. Oba zespoły nie potrafiły wypracować sobie klarownej okazji. Jednak na początku spotkania Ujek mógł wyprowadzić Polonię na prowadzenie. Chytrą podcinką przerzucił piłkę nad Witowskim, ale ta nie wpadła do siatki dzięki ofiarnej interwencji Rozicia.
Żółto-niebiescy po utracie bramek próbowali odkuć się strzałami z dystansu, ale nie przyniosły one powodzenia. W pierwszych 45 minutach kibice nie ujrzeli już więcej bramek. - Co prawda nie widać radości na mojej twarzy, ale każda bramka cieszy. Jesteśmy jednak świadomi, że mecz trwa 90, a nie 30 czy 45 minut i jeszcze go nie wygraliśmy. Nie chciałbym, aby po przerwie karta się odwróciła - komentował w przerwie napastnik gospodarzy, Mariusz Ujek.
W drugiej połowie na placu gry pojawił się Mirko Ivanovski, który zastąpił Michała Płotkę. Arka aby myśleć o poprawie wyniku musiała zaatakować. I ten fragment spotkania należał do gości. Polonia zmuszona była do kurczowej obrony. W 54. minucie dobrą interwencją po uderzenie Pawła Zawistowskiego popisał się Szymon Gąsiński. Kilka minut później groźnie uderzał Marcin Budziński.
Golkiper Polonii był pierwszoplanową postacią drużyny w 2. połowie. W końcówce meczu obronił także strzał Zawistowskiego. Pomocnik Arki trafił również w słupek. Oprócz niego szczęścia próbował Rozić. Bez efektu.
Gospodarze mogli podwyższyć, gdy ponownie z bramki wyszedł Witkowski. Widzący to Barcik próbował przelobować bramkarza Arki. Piłka przeleciała jednak nad bramką.
Desperackie próby gości nie przyniosły bramki. Arka znów więc nie potrafi pokonać golkipera rywali na wyjeździe. W siódmym już spotkaniu. A bez tego ciężko myśleć o jakiekolwiek zdobyczy punktowej. Z Górnego Śląska gdynianie wracają bez punktu i z bagażem dwóch goli, które sami sprezentowali gospodarzom, co przyznali po meczu...
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |