Aktualności
27.10.2010
W Arce wielka pustka po Tshibambie (FutbolNews.pl)
W sobotę Arka przełamała coraz groźniej wyglądającą passę 332 minut bez strzelonej bramki. Nie oznacza to jednak, że problem gry ofensywnej Arki przestał być aktualny - w dziesięciu meczach gdynianie strzelili przecież zaledwie pięć goli!
- Nie dramatyzujmy - uspokajał przed rozpoczęciem sezonu trener Dariusz Pasieka, gdy zapytaliśmy o to, czy aby po odejściu Tshibamby,Trytki, Sakalijewa i Wachowicza Arce nie będzie brakować siły ognia.
W klubie z Trójmiasta zostali przecież tylko Joseph Mawaye i Tadas Labukas, a sprowadzono jedynie niedoświadczonego Rafała Siemaszkę. Nic dziwnego, że klub na gwałt szukał solidnego snajpera. I znalazł, ale jak się okazuje - Macedończyk Mirko Ivanovski nie rozwiązuje w pełni problemu ofensywnego Arki.
Najlepszy dowód na to, to świeżo przerwana seria minut bez strzelonej bramki. 332 minut! To przecież więcej, niż trzy i pół meczu! Ba, nawet po przerwaniu fatalnej passy w meczu z GKS Bełchatów bilans Arki wygląda kompromitująco - dziesięć meczów i tylko pięć goli. To przecież zaledwie pół bramki strzelonej na mecz!
- Spotkaniu z GKS towarzyszyła spora presja i dlatego w naszej grze było sporo chaosu, ale nie brakowało też ogromnej determinacji i charakteru - ocenił zaraz po spotkaniu z Bełchatowem trener Pasieka. - Jeden walczył za drugiego i cała drużyna wywalczyła zwycięstwo, które jest dla na ważniejsze od zaprezentowanego stylu. Cieszę się, że oczekiwanego gola strzelił wreszcie Mirko Ivanovski.
Oczekiwanego, bo… pierwszego. Wcześniej Macedończyk strzelił bowiem tylko gola w Pucharze Polski, a dodajmy, że w sumie w Arce było to jego już 11 spotkanie (łącznie z PP). Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że dwa razy lepiej od Ivanovskiego radzi sobie Tadas Labukas. Litwin też zagrał w lidze dziesięciokrotnie, ale do siatki rywali trafiał już dwa razy.
O innych „snajperach” Arki lepiej nawet nie wspominać. O ile Rafała Siemaszkę czy Giovanniego Vembę Duarte można jeszcze usprawiedliwić, bo pierwszy spędził na boisku 30, a drugi 54 minuty, to już dla Kameruńczyka Josepha Mawaye nie może być żadnej taryfy ulgowej. Napastnik, który do klubu trafił razem z Joelem Tshibambą w oficjalnym meczu w ogóle nie strzelił jeszcze dla Arki gola! A przecież w Gdyni jest już od wiosny… Dodajmy, że Tshibamba wiosną strzelił dla Arki pięć goli w 12 meczach, a ostatnio - choć w Lechu idzie mu jak po grudzie - pokonał Joe Harta z Manchesteru City.
Piotr Gajewski - FutbolNews.pl
- Nie dramatyzujmy - uspokajał przed rozpoczęciem sezonu trener Dariusz Pasieka, gdy zapytaliśmy o to, czy aby po odejściu Tshibamby,Trytki, Sakalijewa i Wachowicza Arce nie będzie brakować siły ognia.
W klubie z Trójmiasta zostali przecież tylko Joseph Mawaye i Tadas Labukas, a sprowadzono jedynie niedoświadczonego Rafała Siemaszkę. Nic dziwnego, że klub na gwałt szukał solidnego snajpera. I znalazł, ale jak się okazuje - Macedończyk Mirko Ivanovski nie rozwiązuje w pełni problemu ofensywnego Arki.
Najlepszy dowód na to, to świeżo przerwana seria minut bez strzelonej bramki. 332 minut! To przecież więcej, niż trzy i pół meczu! Ba, nawet po przerwaniu fatalnej passy w meczu z GKS Bełchatów bilans Arki wygląda kompromitująco - dziesięć meczów i tylko pięć goli. To przecież zaledwie pół bramki strzelonej na mecz!
- Spotkaniu z GKS towarzyszyła spora presja i dlatego w naszej grze było sporo chaosu, ale nie brakowało też ogromnej determinacji i charakteru - ocenił zaraz po spotkaniu z Bełchatowem trener Pasieka. - Jeden walczył za drugiego i cała drużyna wywalczyła zwycięstwo, które jest dla na ważniejsze od zaprezentowanego stylu. Cieszę się, że oczekiwanego gola strzelił wreszcie Mirko Ivanovski.
Oczekiwanego, bo… pierwszego. Wcześniej Macedończyk strzelił bowiem tylko gola w Pucharze Polski, a dodajmy, że w sumie w Arce było to jego już 11 spotkanie (łącznie z PP). Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że dwa razy lepiej od Ivanovskiego radzi sobie Tadas Labukas. Litwin też zagrał w lidze dziesięciokrotnie, ale do siatki rywali trafiał już dwa razy.
O innych „snajperach” Arki lepiej nawet nie wspominać. O ile Rafała Siemaszkę czy Giovanniego Vembę Duarte można jeszcze usprawiedliwić, bo pierwszy spędził na boisku 30, a drugi 54 minuty, to już dla Kameruńczyka Josepha Mawaye nie może być żadnej taryfy ulgowej. Napastnik, który do klubu trafił razem z Joelem Tshibambą w oficjalnym meczu w ogóle nie strzelił jeszcze dla Arki gola! A przecież w Gdyni jest już od wiosny… Dodajmy, że Tshibamba wiosną strzelił dla Arki pięć goli w 12 meczach, a ostatnio - choć w Lechu idzie mu jak po grudzie - pokonał Joe Harta z Manchesteru City.
Piotr Gajewski - FutbolNews.pl
Copyright Arka Gdynia |