Aktualności
30.08.2010
Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 1:0. Zabrakło szczęścia...
Na tarczy wracają z Lubina piłkarze Arki. Pomimo bardzo dobrej gry głównie w drugiej połowie meczu nasi piłkarze nie zdołali wywalczyć z Zagłębiem choćby punktu, a bramkę na wagę trzech punktów dla gospodarzy zdobył już w 5. minucie Arkadiusz Woźniak
4. kolejka Ekstraklasy:
Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 1:0 (1:0)
Bramki: 5' Woźniak
Zagłębie: Isailović - G. Bartczak, Reina, Horvath, Costa - M. Bartczak, Hanzel, Ekwueme, Osmanagić (75' Traore), Woźniak (90' Kocot) - Djokić (62' Kędziora).
Arka: Witkowski - Bruma, Szmatiuk, Płotka, Noll - Bożok, Budziński, Burkhardt (46' Labukas), Zawistowski (63' Ivanovski), Glavina - Mawaye (84' Wilczyński).
Żółte kartki: Ekwueme, Hanzel, Horvath, M. Bartczak, G. Bartczak, Isailović - Budziński, Szmatiuk
Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ciechanów).
Arka chciała rozpocząć mecz z Zagłębiem spokojnie, próbowała dłużej utrzymywać się przy piłce, tak aby od pierwszej minuty dyktować warunki gry. Faktycznie tak wyglądały pierwsze minuty, ale tylko do chwili, gdy fatalny błąd przytrafił Szmatiukowi, który w dziecinny sposób dał się ograć Woźniakowi, a ten nie dał szans Witkowskiemu. To był fatalny początek Arki!
Już w 8. minucie Arkowcy mogli wyrównać. Tym razem świetnie w polu karnym zachował się Mawaye, który sprytnie ograł obrońcę gospodarzy i przytomnie odegrał do Zawistowskiego. Niestety naszego pomocnika uprzedził Mateusz Bartczak i okazja na remis przeszła obok nosa.
W 18. minucie znów błąd przytrafił się Szmatiukowi, który najwyraźniej wciąż miał w głowie wydarzenie z początku meczu, bo przepuścił zagranie w pole karne Hanzela i nadbiegający Woźniak o mało po raz drugi nie pokonał naszego bramkarza.
Odważną grę Arki wciąż próbowali wykorzystać gospodarze. W 23. minucie wpadkę zaliczył Budziński, a do prostopadłej piłki kapitalnie pokazał się Osmanagić i tylko wybiegający Witkowski uratował Arkę przed stratą bramki, odbijając nogami strzał rywala.
O tym, że "Miedziowi" byli groźniejszym zespołem w ofensywie, mogliśmy przekonać się w 38. minucie, gdy Grzegorz Bartczak zagrał fantastyczną centrę w pole karne, a tam znów błąd przytrafił się naszym stoperom, bo zupełnie osamotniony doszedł do piłki Woźniak. Na nasze szczęście uderzenie strzelca pierwszego gola dla lubinian w tym meczu okazało się kompletnie niegroźne i Witkowski spokojnie złapał piłkę.
W 41. minucie wreszcie doczekaliśmy się takiej akcji Arki, jakich chcielibyśmy oglądać jak najwięcej. Glavina na lewej stronie ograł trzech rywali, a potem piłka wędrowała jak po sznurku kolejno do Burkhardta, Zawistowskiego i Bożoka. Ten ostatni wbiegał w pole karne i zagrał wzdłuż linii bramkowej, lecz żaden z partnerów nie sięgnął tej piłki.
Do szatni gdynianie zeszli ze stratą jednej bramki po indywidualnym błędzie środkowego obrońcy. Trudno również nie przyznać, że gospodarze zupełnie zasłużenie prowadzili po trzech kwadransach, bo stworzyli sobie więcej groźnych sytuacji podbramkowych i sprawiali wrażenie zespołu zdecydowanie groźniejszego. Arka z kolei nie zdołała oddać żadnego strzału w światło bramki, a w ten sposób trudno o zdobywanie goli, choć kilka razy zgrabnie organizowała swoje akcje i zmuszała do wysiłku defensywę Zagłębia.
Przerwa w meczu potrwała nie piętnaście minut, lecz... godzinę! Na Dialog Arenie całkowicie zgasło światło i zaczęto już powoli ustalać godzinę wznowienia meczu w dniu jutrzejszym. Po naciskach delegata PZPN poczekano jednak do godz. 21-ej i mecz udało się wznowić. Trener Pasieka postanowił od razu przeprowadzić zmiany i przeszedł na ustawienie z dwoma napastnikami, wprowadzając na pole gry Labukasa za mało widocznego w pierwszej połowie Filipa Burkhardta.
To przestawienie drużyny podziałało na Arkę pobudzająco, bo od pierwszego gwizdka sędziego w tej części meczu, żółto-niebiescy praktycznie nie opuszczali połowy boiska zajmowanej przez Zagłębie. Podopieczni Dariusza Pasieki ostro atakowali swoich przeciwników już pod ich polem karnym, lecz to dawało szanse gospodarzom na wyprowadzenie kontry. Taką wyprowadzili lubinianie w 58. minucie, gdy ponownie Woźniak stanął "oko w oko" z Witkowskim, ale tym razem górą był bramkarz Arki.
Żółto-niebiescy nie zrazili się jednak do dalszych ataków. Trener Pasieka przeprowadzał kolejne ofensywne zmiany w składzie, co miało wreszcie przynieść jego drużynie gola. Ci faktycznie z łatwością przedostawali się w okolice pola karnego gospodarzy, ale mimo to strzałów na bramkę Isailovića było bardzo mało. Jako rodzynki można wymienić próby Ivanovskiego i Bożoka.
W 78. minucie piękna akcja Arki zakończyła się niecelnym strzałem Glaviny. Na jego głowę idealnie dośrodkowywał Bożok, ale lewoskrzydłowy Arki był uważnie pilnowany przez obrońców i nie był w stanie skierować piłki do siatki.
180 sekund później niesamowitą akcję przeprowadził Glavina. Mijając rywali jak slalomowe tyczki, wpadł w pole karne i zagrał do Mawaye, ale w ostatniej chwili lot piłki przeciął Mateusz Bartczak. Wydaje się, że piłkarz Zagłębia uchronił swój zespół od pewnej straty gola!
W 89. minucie znów bardzo bliska skutecznego strzału była Arka. Po wrzucie z autu Wilczyńskiego i zgraniu głową piłki przez Szmatiuka, przed świetną okazją stanął Budziński mając piłkę na nodze na jedenastym metrze. Niestety futbolówka tak niefortunnie skozłowała, że nasz pomocnik nieczysto trafił w piłkę i ponownie "upiekło się" Zagłębiu.
Nie inaczej było w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Po ofensywnym wejściu w pole karne rywali Szmatiuka, niefortunnie interweniował Horvath, który skierował piłkę na poprzeczkę własnej bramki. Nie zmieniło to jednak faktu, że wciąż nie było gola dla Arki!
Do zakończenia było jeszcze tylko 120 sekund, a w tym czasie zdążył do najwyższego wysiłku zmusić Isailovića Szmatiuk, a chwilę później futbolówka znów minęła słupek bramki Zagłębia z tej niewłaściwej strony.
Ostatecznie nie udało się wywieźć z Dialog Areny choćby punktu, choć nawet komentatorzy telewizyjni tego meczu przyznali, że zawodnicy z Gdyni zasłużyli przynajmniej na remis. Wielka szkoda, że ambicja Arkowców nie została wynagrodzona, ale taki jest już futbol, że punktów nie daje się za styl, ale za strzelone bramki, o czym przekonaliśmy się również przed tygodniem, gdy grając słabsze spotkanie, wyszliśmy zwycięsko z meczu z Górnikiem Zabrze.
Skubi
4. kolejka Ekstraklasy:
Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 1:0 (1:0)
Bramki: 5' Woźniak
Zagłębie: Isailović - G. Bartczak, Reina, Horvath, Costa - M. Bartczak, Hanzel, Ekwueme, Osmanagić (75' Traore), Woźniak (90' Kocot) - Djokić (62' Kędziora).
Arka: Witkowski - Bruma, Szmatiuk, Płotka, Noll - Bożok, Budziński, Burkhardt (46' Labukas), Zawistowski (63' Ivanovski), Glavina - Mawaye (84' Wilczyński).
Żółte kartki: Ekwueme, Hanzel, Horvath, M. Bartczak, G. Bartczak, Isailović - Budziński, Szmatiuk
Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ciechanów).
Arka chciała rozpocząć mecz z Zagłębiem spokojnie, próbowała dłużej utrzymywać się przy piłce, tak aby od pierwszej minuty dyktować warunki gry. Faktycznie tak wyglądały pierwsze minuty, ale tylko do chwili, gdy fatalny błąd przytrafił Szmatiukowi, który w dziecinny sposób dał się ograć Woźniakowi, a ten nie dał szans Witkowskiemu. To był fatalny początek Arki!
Już w 8. minucie Arkowcy mogli wyrównać. Tym razem świetnie w polu karnym zachował się Mawaye, który sprytnie ograł obrońcę gospodarzy i przytomnie odegrał do Zawistowskiego. Niestety naszego pomocnika uprzedził Mateusz Bartczak i okazja na remis przeszła obok nosa.
W 18. minucie znów błąd przytrafił się Szmatiukowi, który najwyraźniej wciąż miał w głowie wydarzenie z początku meczu, bo przepuścił zagranie w pole karne Hanzela i nadbiegający Woźniak o mało po raz drugi nie pokonał naszego bramkarza.
Odważną grę Arki wciąż próbowali wykorzystać gospodarze. W 23. minucie wpadkę zaliczył Budziński, a do prostopadłej piłki kapitalnie pokazał się Osmanagić i tylko wybiegający Witkowski uratował Arkę przed stratą bramki, odbijając nogami strzał rywala.
O tym, że "Miedziowi" byli groźniejszym zespołem w ofensywie, mogliśmy przekonać się w 38. minucie, gdy Grzegorz Bartczak zagrał fantastyczną centrę w pole karne, a tam znów błąd przytrafił się naszym stoperom, bo zupełnie osamotniony doszedł do piłki Woźniak. Na nasze szczęście uderzenie strzelca pierwszego gola dla lubinian w tym meczu okazało się kompletnie niegroźne i Witkowski spokojnie złapał piłkę.
W 41. minucie wreszcie doczekaliśmy się takiej akcji Arki, jakich chcielibyśmy oglądać jak najwięcej. Glavina na lewej stronie ograł trzech rywali, a potem piłka wędrowała jak po sznurku kolejno do Burkhardta, Zawistowskiego i Bożoka. Ten ostatni wbiegał w pole karne i zagrał wzdłuż linii bramkowej, lecz żaden z partnerów nie sięgnął tej piłki.
Do szatni gdynianie zeszli ze stratą jednej bramki po indywidualnym błędzie środkowego obrońcy. Trudno również nie przyznać, że gospodarze zupełnie zasłużenie prowadzili po trzech kwadransach, bo stworzyli sobie więcej groźnych sytuacji podbramkowych i sprawiali wrażenie zespołu zdecydowanie groźniejszego. Arka z kolei nie zdołała oddać żadnego strzału w światło bramki, a w ten sposób trudno o zdobywanie goli, choć kilka razy zgrabnie organizowała swoje akcje i zmuszała do wysiłku defensywę Zagłębia.
Przerwa w meczu potrwała nie piętnaście minut, lecz... godzinę! Na Dialog Arenie całkowicie zgasło światło i zaczęto już powoli ustalać godzinę wznowienia meczu w dniu jutrzejszym. Po naciskach delegata PZPN poczekano jednak do godz. 21-ej i mecz udało się wznowić. Trener Pasieka postanowił od razu przeprowadzić zmiany i przeszedł na ustawienie z dwoma napastnikami, wprowadzając na pole gry Labukasa za mało widocznego w pierwszej połowie Filipa Burkhardta.
To przestawienie drużyny podziałało na Arkę pobudzająco, bo od pierwszego gwizdka sędziego w tej części meczu, żółto-niebiescy praktycznie nie opuszczali połowy boiska zajmowanej przez Zagłębie. Podopieczni Dariusza Pasieki ostro atakowali swoich przeciwników już pod ich polem karnym, lecz to dawało szanse gospodarzom na wyprowadzenie kontry. Taką wyprowadzili lubinianie w 58. minucie, gdy ponownie Woźniak stanął "oko w oko" z Witkowskim, ale tym razem górą był bramkarz Arki.
Żółto-niebiescy nie zrazili się jednak do dalszych ataków. Trener Pasieka przeprowadzał kolejne ofensywne zmiany w składzie, co miało wreszcie przynieść jego drużynie gola. Ci faktycznie z łatwością przedostawali się w okolice pola karnego gospodarzy, ale mimo to strzałów na bramkę Isailovića było bardzo mało. Jako rodzynki można wymienić próby Ivanovskiego i Bożoka.
W 78. minucie piękna akcja Arki zakończyła się niecelnym strzałem Glaviny. Na jego głowę idealnie dośrodkowywał Bożok, ale lewoskrzydłowy Arki był uważnie pilnowany przez obrońców i nie był w stanie skierować piłki do siatki.
180 sekund później niesamowitą akcję przeprowadził Glavina. Mijając rywali jak slalomowe tyczki, wpadł w pole karne i zagrał do Mawaye, ale w ostatniej chwili lot piłki przeciął Mateusz Bartczak. Wydaje się, że piłkarz Zagłębia uchronił swój zespół od pewnej straty gola!
W 89. minucie znów bardzo bliska skutecznego strzału była Arka. Po wrzucie z autu Wilczyńskiego i zgraniu głową piłki przez Szmatiuka, przed świetną okazją stanął Budziński mając piłkę na nodze na jedenastym metrze. Niestety futbolówka tak niefortunnie skozłowała, że nasz pomocnik nieczysto trafił w piłkę i ponownie "upiekło się" Zagłębiu.
Nie inaczej było w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Po ofensywnym wejściu w pole karne rywali Szmatiuka, niefortunnie interweniował Horvath, który skierował piłkę na poprzeczkę własnej bramki. Nie zmieniło to jednak faktu, że wciąż nie było gola dla Arki!
Do zakończenia było jeszcze tylko 120 sekund, a w tym czasie zdążył do najwyższego wysiłku zmusić Isailovića Szmatiuk, a chwilę później futbolówka znów minęła słupek bramki Zagłębia z tej niewłaściwej strony.
Ostatecznie nie udało się wywieźć z Dialog Areny choćby punktu, choć nawet komentatorzy telewizyjni tego meczu przyznali, że zawodnicy z Gdyni zasłużyli przynajmniej na remis. Wielka szkoda, że ambicja Arkowców nie została wynagrodzona, ale taki jest już futbol, że punktów nie daje się za styl, ale za strzelone bramki, o czym przekonaliśmy się również przed tygodniem, gdy grając słabsze spotkanie, wyszliśmy zwycięsko z meczu z Górnikiem Zabrze.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |