Aktualności
21.07.2010
Tshibamba w Lechu, czyli transferowa bezradność nr 2(weszlo.pl)
W zasadzie napisać można to samo, co w przypadku transferu Artura Wichniarka. Tshibamba w Lechu może się sprawdzić, może być nawet strzałem w dziesiątkę, kto wie - jest szansa, że duet Wichniarek - Tshibamba będzie najlepszy w ekstraklasie. Ale... sprowadzenie zarówno jednego, jak i drugiego piłkarza wynikało jedynie z indolencji działaczy Lecha i nieumiejętności znalezienia następców Roberta Lewandowskiego. Gdyby w Poznaniu chcieli Wichniarka - nie mówiliby najpierw sto razy, że go nie chcą. Gdyby chcieli Joela Tshibambę, zakontraktowaliby go miesiąc temu.
Pisaliśmy bodajże w zeszłym tygodniu, że Lech złożył Tshibambę ofertę last minute. W końcu w klubie musieli głośno powiedzieć sobie: "Nie mamy żadnego pomysłu na wzmocnienie zespołu, kogo możemy mieć w miarę szybko i w miarę tanio?". Padło na zawodnika Arki, do którego przymierzała się Legia, ale wciąż - co było z jej strony skrajnie naiwne - nie chciała zapłacić sumy odstępnego. A przecież gdynianie wcale nie chcieli się swojego zawodnika pozbywać i nie sprzedaliby go nawet dziesięć groszy poniżej wartości klauzuli.
Spójrzmy na to tak - gdyby Legia nie próbowała się licytować, tylko po prostu zapłaciła wymaganą kwotę, to Lech dzisiaj nie miałby nawet Tshibamby. A to świadczy o tym, że w ogóle go mieć nie chciał. W przeciwnym razie, śledząc doniesienia o podchodach warszawskiego klubu, zareagowałby błyskawicznie. Zresztą, o czym tu w ogóle gadać. Kadra zespołu skompletowana powinna być przed pierwszym treningiem. Teraz to już jest konieczność, ewentualnie łapanie okazji, a nie zaplanowana polityka.
Chichotem historii jest, że po raz kolejny piłkarza dla Lecha - tak jak wielu poprzednich - odkrył Andrzej Czyżniewski, który rozstał się z "Kolejorzem" w takich sobie okolicznościach i którego praca w Poznaniu nie została w pełni doceniona. Znowu widać różnicę właśnie między "Czyżykiem" i Markiem Pogorzelczykiem, który też by pewnie chciał błyszczeć na transferowym polu, ale niestety nie ma ku temu kompetencji - po prostu nie zna się na piłce, nigdy nie grał w piłkę, nie był trenerem, nie był skautem. Z zawodu - działacz. I to wszystko teraz wychodzi.
Może więc, skoro i tak działalność Lecha znów sprowadza się do ściągania piłkarzy wynalezionych przez Czyżniewskiego, warto byłoby spróbować się z nim przeprosić, przebić ofertę Arki, dać wysoki kontrakt i sprowadzić z powrotem na godne stanowisko? Transfery będą szybsze, tańsze i bardziej trafione.
Pisaliśmy bodajże w zeszłym tygodniu, że Lech złożył Tshibambę ofertę last minute. W końcu w klubie musieli głośno powiedzieć sobie: "Nie mamy żadnego pomysłu na wzmocnienie zespołu, kogo możemy mieć w miarę szybko i w miarę tanio?". Padło na zawodnika Arki, do którego przymierzała się Legia, ale wciąż - co było z jej strony skrajnie naiwne - nie chciała zapłacić sumy odstępnego. A przecież gdynianie wcale nie chcieli się swojego zawodnika pozbywać i nie sprzedaliby go nawet dziesięć groszy poniżej wartości klauzuli.
Spójrzmy na to tak - gdyby Legia nie próbowała się licytować, tylko po prostu zapłaciła wymaganą kwotę, to Lech dzisiaj nie miałby nawet Tshibamby. A to świadczy o tym, że w ogóle go mieć nie chciał. W przeciwnym razie, śledząc doniesienia o podchodach warszawskiego klubu, zareagowałby błyskawicznie. Zresztą, o czym tu w ogóle gadać. Kadra zespołu skompletowana powinna być przed pierwszym treningiem. Teraz to już jest konieczność, ewentualnie łapanie okazji, a nie zaplanowana polityka.
Chichotem historii jest, że po raz kolejny piłkarza dla Lecha - tak jak wielu poprzednich - odkrył Andrzej Czyżniewski, który rozstał się z "Kolejorzem" w takich sobie okolicznościach i którego praca w Poznaniu nie została w pełni doceniona. Znowu widać różnicę właśnie między "Czyżykiem" i Markiem Pogorzelczykiem, który też by pewnie chciał błyszczeć na transferowym polu, ale niestety nie ma ku temu kompetencji - po prostu nie zna się na piłce, nigdy nie grał w piłkę, nie był trenerem, nie był skautem. Z zawodu - działacz. I to wszystko teraz wychodzi.
Może więc, skoro i tak działalność Lecha znów sprowadza się do ściągania piłkarzy wynalezionych przez Czyżniewskiego, warto byłoby spróbować się z nim przeprosić, przebić ofertę Arki, dać wysoki kontrakt i sprowadzić z powrotem na godne stanowisko? Transfery będą szybsze, tańsze i bardziej trafione.
Copyright Arka Gdynia |