Aktualności
25.06.2010
Jedni trenują, inni walczą o angaż.
Przy mocno przygrzewającym słońcu wybiegli na czwartkowy trening piłkarze Arki, a wraz z nimi kandydaci do gry w żółto-niebieskich trykotach. Dawno na zajęciach gdyńskich piłkarzy nie było aż tylu obcokrajowców, więc nie budziły zdziwienia polecenia trenera Pasieki wydawane w kilku językach.
Oczy kilkudziesięciu kibiców zgromadzonych przy Olimpijskiej skupiały się przede wszystkim na nowych zawodnikach, o których przydatności do naszej drużyny zadecyduje naturalnie sztab szkoleniowy.
Do swoich umiejętności trenera Pasiekę starali się przekonać Polacy Adam Frączczak, Tomasz Bajko, Rafał Siemaszko oraz zaciąg zagraniczny: Brazylijczyk Adinho, Wenezuelczyk Juan Manuel Morales Martins i Serb Nikola Vasilić. Nie było jeszcze Chorwata Denisa Glaviny, który od wczoraj przebywa w Gdyni, lecz dziś w porannych zajęciach jeszcze nie uczestniczył. Do drużyny dołączył na popołudniowy trening biegowy.
Wśród trenujących znalazł się także Paweł Zawistowski, o którym można powiedzieć, że już „jedną nogą” jest piłkarzem Arki, bo umowa powinna być parafowana w najbliższych dniach. Krótką rozmowę z Pawłem zamieszczamy poniżej.
Trening rozpoczął się od podstawowych zajęć z piłkami, po czym zawodników podzielono na kilka grup, wewnątrz których ćwiczono szybką wymianę podań i rozgrywanie piłki na małej przestrzeni. Okazję do zademonstrowania swoich technicznych umiejętności miał ponownie Wenezuelczyk Martins, który może zaimponować panowaniem nad futbolówką.
W tym samym czasie trener Jarosław Krupski prowadził zajęcia z bramkarzami, wśród których znajdował się Maciej Gostomski, zawodnik warszawskiej Legii starający się o angaż w naszym klubie.
Ostatnią część zajęć wypełniła wewnętrzna mini gra. Na uwagę zasłużyły przede wszystkim ładne akcje i uderzenia duetu Budziński – Trytko, choć nie można było również nie zauważyć sporego zaangażowania piłkarzy testowanych.
Indywidualne zajęcia mieli dziś Tadas Labukas, który od wczoraj narzeka na drobny uraz, a także wracający po kontuzji Wojciech Wilczyński. Z tym ostatnim wokół boiska truchtał Filip Burkhardt, który także nabawił się drobnego urazu mięśniowego i dziś w zajęciach z drużyną w pełni nie uczestniczył.
Wciąż z Arką trenuje Joel Tshibamba, o którego pozyskanie usilnie stara się Legia Warszawa. Rozmowy wciąż jednak się toczą i do czasu ich zakończenia Kongijczyk pozostaje zawodnikiem żółto-niebieskich.
Po treningu poprosiliśmy o krótką rozmowę Pawła Zawistowskiego, który dziś po raz pierwszy brał udział w zajęciach z Arką.
Od wczoraj jesteś w Gdyni, dziś pierwszy trening. Jakie pierwsze wrażenia?
- Pozytywne! Atmosfera w szatni bardzo dobra, wszyscy mnie fajnie przyjęli, więc nic tylko się cieszyć, że tu jestem. Rozmawiałem już także z trenerem Pasieką, który udzielił mi kilku cennych wskazówek. Jak na pierwszy trening jestem naprawdę zadowolony.
Znałeś już wcześniej jakiś zawodników, których tu spotkałeś?
- Osobiście nie znałem żadnego, ale oczywiście znamy się z ligowych boisk. Zresztą ja też zostałem rozpoznany. Osobiście znam tylko Burkhardta, ale Marcina (śmiech). Filip jest jednak do brata bardzo podobny także charakterologicznie i widać, że kontakt między nami na pewno będzie bardzo dobry.
Jak Twoje zdrowie?
- Ze zdrowiem już wszystko w najlepszym porządku. Byłem skierowany przez Arkę na badania do Poznania i wszystkie wyniki były dla mnie pomyślne. Mogę trenować z pełnym obciążeniem, zresztą już w Białymstoku zdążyłem wejść w pełen trening. Z kontuzją zmagałem się od września, gdy przed meczem z Piastem na rozruchu „uciekła” mi noga i zerwałem wiązadło krzyżowe. Na szczęście dziś już nie ma po tym urazie śladu.
Jak to się stało, że znalazłeś się właśnie w Gdyni?
- Na początku miałem być częścią wymiany zawodników pomiędzy Jagiellonią, a Arką. Z tego co wiem, to nie przez przypadek właśnie moja osoba wchodziła w grę, bo Arka była pozyskaniem mnie poważnie zainteresowana. Do wymiany ostatecznie nie doszło, ale zainteresowanie Arki moją osobą pozostało i w efekcie dziś jestem w Gdyni. Miałem jeszcze dwie oferty z innych klubów, ale Gdynia to miasto, które mocno przyciąga. Wspaniali kibice, niezła drużyna - to było dla mnie idealne miejsce na odbudowanie swojej formy, dlatego bardzo się cieszę, że tu trafiłem i mam nadzieję, że będzie to udany pobyt.
Kibice w Gdyni pamiętają Cię przede wszystkim z bramki, którą strzeliłeś naszej drużynie przed rokiem w Białymstoku. Czy to oznacza, że jesteś piłkarzem z zadaniami przede wszystkim ofensywnymi?
- Na początku u trenera Probierza byłem pierwszym zawodnikiem za napastnikiem. W systemie 4-5-1 byłem tym łącznikiem między pomocnikami defensywnymi, a wysuniętym napastnikiem i moim zadaniem było kreowanie akcji ofensywnych. Potem przyszli do Jagi inni zawodnicy do środka pola, m.in. Bruno, i moje zadania się trochę zmieniły, ale najlepiej się czuję zdecydowanie z zadaniami ofensywnymi.
Można się zatem spodziewać, że w Arce będziesz musiał wejść w rolę Bartka Ławy, a to odpowiedzialne zadanie. Poza tym będziesz miał konkurenta w postaci Filipa Burkhardta, nie boisz się tego wyzwania?
- Ja się z tego nawet bardzo cieszę! Poza tym, nie jest wcale powiedziane, że ja będę musiał rywalizować z Filipem, bo wydaje mi się, że możemy grać także obok siebie i powinno być problemu. Ja się nie czuję konkurentem dla Filipa i jestem przekonany, że trener znajdzie dla każdego najodpowiedniejsze miejsce na boisku i wszyscy będziemy zadowoleni.
Rywalizacji naturalnie się spodziewam, bo przecież jest jeszcze Marcin Budziński, który jest też bardzo dobrym zawodnikiem i kilku innych chłopaków, którzy mogą grać w środku pola. Zadanie stoi przed trenerem, aby tak ustalał skład i nas poustawiał na boisku, aby drużyna wygrywała. Mam nadzieję, że tak jak w zeszłym sezonie Arka do końca walczyła o utrzymanie, tak teraz będziemy już walczyć o wyższe cele.
Na koniec spytam, czy nad morze przyjechałeś sam?
- Nie, przyjechałem do Gdyni z żoną. Na razie nocujemy w hotelu, choć nie ukrywam, że gdy tylko wszystkie formalności zostaną dograne, chcemy jak najszybciej wynająć mieszkanie, bo nie przepadam za hotelami. Jako piłkarz jestem zmuszony często nocować w hotelach, dlatego mam już ich trochę dość.
Dziękuję za rozmowę.
materiał: Skubi
Oczy kilkudziesięciu kibiców zgromadzonych przy Olimpijskiej skupiały się przede wszystkim na nowych zawodnikach, o których przydatności do naszej drużyny zadecyduje naturalnie sztab szkoleniowy.
Do swoich umiejętności trenera Pasiekę starali się przekonać Polacy Adam Frączczak, Tomasz Bajko, Rafał Siemaszko oraz zaciąg zagraniczny: Brazylijczyk Adinho, Wenezuelczyk Juan Manuel Morales Martins i Serb Nikola Vasilić. Nie było jeszcze Chorwata Denisa Glaviny, który od wczoraj przebywa w Gdyni, lecz dziś w porannych zajęciach jeszcze nie uczestniczył. Do drużyny dołączył na popołudniowy trening biegowy.
Wśród trenujących znalazł się także Paweł Zawistowski, o którym można powiedzieć, że już „jedną nogą” jest piłkarzem Arki, bo umowa powinna być parafowana w najbliższych dniach. Krótką rozmowę z Pawłem zamieszczamy poniżej.
Trening rozpoczął się od podstawowych zajęć z piłkami, po czym zawodników podzielono na kilka grup, wewnątrz których ćwiczono szybką wymianę podań i rozgrywanie piłki na małej przestrzeni. Okazję do zademonstrowania swoich technicznych umiejętności miał ponownie Wenezuelczyk Martins, który może zaimponować panowaniem nad futbolówką.
W tym samym czasie trener Jarosław Krupski prowadził zajęcia z bramkarzami, wśród których znajdował się Maciej Gostomski, zawodnik warszawskiej Legii starający się o angaż w naszym klubie.
Ostatnią część zajęć wypełniła wewnętrzna mini gra. Na uwagę zasłużyły przede wszystkim ładne akcje i uderzenia duetu Budziński – Trytko, choć nie można było również nie zauważyć sporego zaangażowania piłkarzy testowanych.
Indywidualne zajęcia mieli dziś Tadas Labukas, który od wczoraj narzeka na drobny uraz, a także wracający po kontuzji Wojciech Wilczyński. Z tym ostatnim wokół boiska truchtał Filip Burkhardt, który także nabawił się drobnego urazu mięśniowego i dziś w zajęciach z drużyną w pełni nie uczestniczył.
Wciąż z Arką trenuje Joel Tshibamba, o którego pozyskanie usilnie stara się Legia Warszawa. Rozmowy wciąż jednak się toczą i do czasu ich zakończenia Kongijczyk pozostaje zawodnikiem żółto-niebieskich.
Po treningu poprosiliśmy o krótką rozmowę Pawła Zawistowskiego, który dziś po raz pierwszy brał udział w zajęciach z Arką.
Od wczoraj jesteś w Gdyni, dziś pierwszy trening. Jakie pierwsze wrażenia?
- Pozytywne! Atmosfera w szatni bardzo dobra, wszyscy mnie fajnie przyjęli, więc nic tylko się cieszyć, że tu jestem. Rozmawiałem już także z trenerem Pasieką, który udzielił mi kilku cennych wskazówek. Jak na pierwszy trening jestem naprawdę zadowolony.
Znałeś już wcześniej jakiś zawodników, których tu spotkałeś?
- Osobiście nie znałem żadnego, ale oczywiście znamy się z ligowych boisk. Zresztą ja też zostałem rozpoznany. Osobiście znam tylko Burkhardta, ale Marcina (śmiech). Filip jest jednak do brata bardzo podobny także charakterologicznie i widać, że kontakt między nami na pewno będzie bardzo dobry.
Jak Twoje zdrowie?
- Ze zdrowiem już wszystko w najlepszym porządku. Byłem skierowany przez Arkę na badania do Poznania i wszystkie wyniki były dla mnie pomyślne. Mogę trenować z pełnym obciążeniem, zresztą już w Białymstoku zdążyłem wejść w pełen trening. Z kontuzją zmagałem się od września, gdy przed meczem z Piastem na rozruchu „uciekła” mi noga i zerwałem wiązadło krzyżowe. Na szczęście dziś już nie ma po tym urazie śladu.
Jak to się stało, że znalazłeś się właśnie w Gdyni?
- Na początku miałem być częścią wymiany zawodników pomiędzy Jagiellonią, a Arką. Z tego co wiem, to nie przez przypadek właśnie moja osoba wchodziła w grę, bo Arka była pozyskaniem mnie poważnie zainteresowana. Do wymiany ostatecznie nie doszło, ale zainteresowanie Arki moją osobą pozostało i w efekcie dziś jestem w Gdyni. Miałem jeszcze dwie oferty z innych klubów, ale Gdynia to miasto, które mocno przyciąga. Wspaniali kibice, niezła drużyna - to było dla mnie idealne miejsce na odbudowanie swojej formy, dlatego bardzo się cieszę, że tu trafiłem i mam nadzieję, że będzie to udany pobyt.
Kibice w Gdyni pamiętają Cię przede wszystkim z bramki, którą strzeliłeś naszej drużynie przed rokiem w Białymstoku. Czy to oznacza, że jesteś piłkarzem z zadaniami przede wszystkim ofensywnymi?
- Na początku u trenera Probierza byłem pierwszym zawodnikiem za napastnikiem. W systemie 4-5-1 byłem tym łącznikiem między pomocnikami defensywnymi, a wysuniętym napastnikiem i moim zadaniem było kreowanie akcji ofensywnych. Potem przyszli do Jagi inni zawodnicy do środka pola, m.in. Bruno, i moje zadania się trochę zmieniły, ale najlepiej się czuję zdecydowanie z zadaniami ofensywnymi.
Można się zatem spodziewać, że w Arce będziesz musiał wejść w rolę Bartka Ławy, a to odpowiedzialne zadanie. Poza tym będziesz miał konkurenta w postaci Filipa Burkhardta, nie boisz się tego wyzwania?
- Ja się z tego nawet bardzo cieszę! Poza tym, nie jest wcale powiedziane, że ja będę musiał rywalizować z Filipem, bo wydaje mi się, że możemy grać także obok siebie i powinno być problemu. Ja się nie czuję konkurentem dla Filipa i jestem przekonany, że trener znajdzie dla każdego najodpowiedniejsze miejsce na boisku i wszyscy będziemy zadowoleni.
Rywalizacji naturalnie się spodziewam, bo przecież jest jeszcze Marcin Budziński, który jest też bardzo dobrym zawodnikiem i kilku innych chłopaków, którzy mogą grać w środku pola. Zadanie stoi przed trenerem, aby tak ustalał skład i nas poustawiał na boisku, aby drużyna wygrywała. Mam nadzieję, że tak jak w zeszłym sezonie Arka do końca walczyła o utrzymanie, tak teraz będziemy już walczyć o wyższe cele.
Na koniec spytam, czy nad morze przyjechałeś sam?
- Nie, przyjechałem do Gdyni z żoną. Na razie nocujemy w hotelu, choć nie ukrywam, że gdy tylko wszystkie formalności zostaną dograne, chcemy jak najszybciej wynająć mieszkanie, bo nie przepadam za hotelami. Jako piłkarz jestem zmuszony często nocować w hotelach, dlatego mam już ich trochę dość.
Dziękuję za rozmowę.
materiał: Skubi
Copyright Arka Gdynia |