TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

25.04.2010

Arka coraz bliżej spadku. Porażka w meczu z Koroną (PMEDIA.pl)

Piłkarze Arki Gdynia znaleźli się na dnie ekstraklasowej tabeli i najwyraźniej nie mają pomysłu na odbicie się i walkę o utrzymanie. W meczu rozegranym 23 kwietnia 2010 roku żółto-niebiescy ulegli kieleckiej Koronie 1:2. Jedynego gola dla miejscowych zdobył Przemysław Trytko.

Mecz za sześć punktów rozpoczął się po myśli kielczan, którym przyświeca dokładnie taki sam cel jak Arce: utrzymanie w gronie najlepszych, polskich drużyn. Już w 3. minucie przyjezdni wyprowadzili atak prawą stroną. Gajkowski zagrał do Pawła Sobolewskiego, a ten znalazł w polu karnym miejscowych Jacka Kiełba. Pomocnik Korony obrócił się, przełożył piłkę na lewą nogę i mimo asysty aż trzech defensorów z Gdyni trafił do siatki.

Utrata gola nie zmobilizowała jednak gdynian do lepszej gry. Przez kolejne dziesięć minut gospodarze rozgrywali chaotycznie budowane akcję, z których niewiele wynikało. Pasywnie grali pomocnicy, rzadko wspomagający kolegów z pierwszej linii. Osamotnieni Mawaye i Trytko próbowali indywidualnych szarży, ale bez powodzenia.

W 17. minucie szczęście uśmiechnęło się do arkowców. Po rzucie rożnym i zblokowanym uderzeniu Ławy piłka trafiła do Adriana Mrowca. Gdynianin idealnie dograł futbolówkę do niepilnowanego Przemysława Trytki i na tablicy wyników pojawił się rezultat 1:1.

Kolejne minuty były pokazem bezradności w wykonaniu obu ekip. Futbol prezentowany przez jedenastki z dolnych rejonów tabeli przypominał kopaninę i to oglądaną częściej na poziomie piątoligowych zmagań.

Najgroźniejsze akcje w wykonaniu żółto-niebieskich miały miejsce w 37 i 38. minucie. Najpierw w szesnastkę gości wbiegł Tadas Labukas i próbował zmieścić piłkę obok Zbigniewa Małkowskiego.
Chwile później po dośrodkowaniu z rzutu wolnego doskoczył Maciej Szmatiuk, ale golkiper przyjezdnych bez kłopotów obronił strzał defensora Arki.

Kilkanaście sekund przed gwizdkiem arbitra na przerwę przyjezdni wykonywali rzut rożny z prawej strony boiska. Po zamieszaniu w polu karnym i kilku próbach wybicia piłka z pola karnego przez gdynian na uderzenie z woleja zdecydował się Hernani. Piłka po jego strzale poszybowała wysoko nad poprzeczką, choć obrońca Korony miał dobrą sytuację na uzyskanie prowadzenia.

W drugiej połowie obraz gry przez dłuższy nie ulegał zmianie. Ataki gdynian przypominały bicie głową w mur, zaś rywale niezbyt chętnie szukali okazji na prowadzenie gry w tym słabym spotkaniu.

Jednak w 60. minucie Scyzorom udało się skarcić miejscowych. Po stracie piłki przez Mawaye i źle zastawionej pułapce ofsajdowej z lewej strony samotnie w kierunku bramki Witkowskiego pobiegł Sobolewski. Do wyboru miał… trzech kolegów. Zdecydował się na Ediego Andradine, który bez kłopotów skierował futbolówkę do bramki gdynian.

W 69. minucie na murawie zameldował się Joel Tshibamba. Jego wejście ożywiło grę gospodarzy, a sam napastnik trzykrotnie miał szanse na zdobycie gola. Za każdym razem poprawnie interweniował Małkowski, broniąc zespół przez utratą bramki.

Mimo, iż arbiter doliczył aż 5 minut do regulaminowego czasu gry wynik nie uległ zmianie. Kolegów próbował poderwać najstarszy na boisku Dariusz Ulanowski, ale jego próby kończyły się niecelnymi uderzeniami.

Z boiska w roli zwycięzców zeszli piłkarze z Kielc, zdobywając niezwykle cenne punkty. Gdynianie mocno skomplikowali swoją sytuację w tabeli i oczek dających utrzymanie muszą szukać na murawach rywali.

Powiedzieli po meczu:

Trener Korony Kielce, Marcin Sasal - Dziś udało się wygrać bardzo ważny mecz. Bardzo potrzebowaliśmy przełamania na wyjeździe i to się udało w najważniejszym momencie. Zrobiliśmy na pewno duży krok do utrzymania, ale trzeba pamiętać, że czekają nas jeszcze bardzo trudne mecze z Legią i Wisłą i o punkty nie będzie łatwo. Bardzo dobrze mecz się ułożył, Jacek Kiełb dostał szansę i strzelił bramkę, którą otworzył nam wynik. Nie ustrzegliśmy się też błędów w obronie, ale zaliczyliśmy tylko jedną poważną wpadkę, po której straciliśmy gola. Końcówka była nerwowa, ale trzeba pamiętać, że parę dni temu graliśmy ciężki mecz z Bełchatowem. Warto jednak było dziś walczyć do końca, to się nam opłaciło.

Trener Arki Gdynia, Dariusz Pasieka - Gratuluję drużynie z Kielc ważnego zwycięstwa, a my niestety po raz kolejny przegraliśmy. Jesteśmy bardzo zawiedzeni wynikiem, bo nie tak wyobrażaliśmy sobie przebieg tego meczu, ale jeśli już w trzeciej minucie zaprasza się przeciwnika, aby ten wyszedł na prowadzenie w tak ważnym meczu, to potem jemu musi się grać o wiele łatwiej. Potem stworzyliśmy parę sytuacji, mieliśmy przewagę, fajnie współpracował Mawaye z Przemkiem Trytko, a po rzucie rożnym fajne zagranie Adriana i zdołaliśmy wyrównać. Wiadomo, że w takim meczu gra się o zwycięstwo, więc trochę się odsłoniliśmy i po błędzie Łukasza i Tadasa straciliśmy drugą bramkę. Warto dodać, że w tej sytuacji na pewno spalonego nie było. Potem było już nam bardzo ciężko ten wynik odrobić, bo było mało miejsca w tej zagęszczonej obronie przeciwnika, a poza tym mogliśmy się w każdej chwili nadziać na kontrę. Na pewno teraz jesteśmy wszyscy zdegustowani tym, co się stało, ale będziemy walczyli dalej, bo wciąż szanse na utrzymanie mamy. Chciałbym też podziękować kibicom, którzy dziś z pewnością zasłużyli na słowa uznania.

Tomasz Tkaczyk - PMEDIA.pl







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia