Aktualności
31.07.2006
Miało być pięknie, było fatalnie
Gdynianie starali się grać kombinacyjnie, ale to ich zgubiło. Mieli wielu piłkarzy ofensywnych, ale bez pomysłu na grę. Solidna, wydawałoby się, obrona była ogrywana w dziecinny sposób. W takim stylu Arka nie mogła wygrać z Koroną
W meczu z Koroną Kielce piłkarze Prokomu Arka Gdynia mieli pokazać nową jakość. Po objęciu drużyny przez Wojciecha Stawowego mieli grać nie tylko dużo skuteczniej, ale też widowiskowo. Próbowali, chęci nie można im odmówić, ale w starciu z perfekcyjnie ustawioną Koroną same chęci to zdecydowanie za mało. Zabrakło sakramentalnej rzeczy - umiejętności. Trener Stawowy zaznaczył, że mimo beznadziejnego wyniku (0:3) wciąż wierzy w swój zespół, a piłkarze zapowiadają rehabilitację już w piątkowym meczu z Wisłą Kraków.
1. Stawowy zapowiedział, że w grze jego zespołu nie będzie chaosu i wybijania piłki na oślep. Gdynianie starali się to udowodnić, choć za to, że próbowali grać pięknie, zapłacili - paradoksalnie - wysoką cenę. Arki nie można ganić za to, że próbowała grać po ziemi - za to należą się jej duże pochwały. Kłopot w tym, że gdynianie tak mocno myśleli o tym, żeby grać pięknie i przypadkiem nie podnieść piłki, że zapomnieli o tym, że taka gra ma być nie tylko efektowna, ale również efektywna. Wymieniali pięć czy sześć podań (jak na Arkę to dużo), ale głównie w poprzek i w środku boiska. Efekt? Po którymś podaniu piłka w końcu odskakiwała, Korona ją przejmowała i wyprowadzała zabójczą kontrę. Tak wyglądało choćby 15 pierwszych minut drugiej połowy, kiedy Arka nie mogła wyjść za połowę.
2. Nowy trener Arki podkreślał również - czym spowodował ogólnie zdziwienie - że jest zaskoczony faktem, że w Arce jest tylu zawodników lubiących i (co ważniejsze) potrafiących grać do przodu. Chciał to udowodnić i wykorzystując ofensywny potencjał graczy, nauczyć Arkę grać odważnie. Janusz Dziedzic, Olgierd Moskalewicz, Damian Nawrocik, Bartosz Ława, Radosław Wróblewski, a po przerwie jeszcze Grzegorz Niciński i Krzysztof Przytuła - każdy z nich robił w meczu z Koroną wszystko, aby pokazać, że teorie Stawowego o ofensywnym potencjale Arki nie są fantazją. Starali się tak bardzo, że żadnemu z nich niemal nic nie wyszło. Piłkarze Arki muszą zrozumieć, że dużo nie znaczy wcale dobrze. To, że wielu zawodników lubi grać do przodu nie oznacza wcale, że Arka będzie strzelała mnóstwo bramek. Bo żeby tak było, atak musi być przemyślany, a w sobotę myśli w ofensywie zdecydowanie zabrakło.
3. Pierwszą rzeczą, którą Stawowy zajął się w Arce, była gra w defensywie. Przed sezonem wydawało się więc (i Stawowy to podkreślał), że o grę w tyłach kibice mogą być spokojni. Tymczasem Korona bezlitośnie pokazała, że o obronie Arki na pewno nie można powiedzieć, iż jest zorganizowana. Doskonała w barażach o utrzymanie para środkowych obrońców - Piotr Jawny i Krzysztof Sobieraj - była w meczu z Koroną potwornie dziurawa. Na prawej stronie Tomasz Sokołowski pokazał, że lubi grać w ofensywnie, ale często zapominał, że trzeba jeszcze wrócić pod swoją bramkę. Najpewniejszy był na lewej obronie Grzegorz Jakosz, choć jego stroną goście atakowali dużo rzadziej.
Bilety na Wisłę!
W najbliższy piątek Arka ponownie zagra na swoim boisku - o godz. 20 rozpocznie się spotkanie z Wisłą Kraków. Ruszyła już przedsprzedaż biletów na ten mecz. Wejściówki w cenie 20 zł (trybuna pod zegarem), 30 zł (trybuna przy torach) i 40 zł (trybuna kryta) można kupować w sklepie Lotto w centrum Gemini w Gdyni oraz w Wejherowie przy ul. Puckiej 25.
W meczu z Koroną Kielce piłkarze Prokomu Arka Gdynia mieli pokazać nową jakość. Po objęciu drużyny przez Wojciecha Stawowego mieli grać nie tylko dużo skuteczniej, ale też widowiskowo. Próbowali, chęci nie można im odmówić, ale w starciu z perfekcyjnie ustawioną Koroną same chęci to zdecydowanie za mało. Zabrakło sakramentalnej rzeczy - umiejętności. Trener Stawowy zaznaczył, że mimo beznadziejnego wyniku (0:3) wciąż wierzy w swój zespół, a piłkarze zapowiadają rehabilitację już w piątkowym meczu z Wisłą Kraków.
1. Stawowy zapowiedział, że w grze jego zespołu nie będzie chaosu i wybijania piłki na oślep. Gdynianie starali się to udowodnić, choć za to, że próbowali grać pięknie, zapłacili - paradoksalnie - wysoką cenę. Arki nie można ganić za to, że próbowała grać po ziemi - za to należą się jej duże pochwały. Kłopot w tym, że gdynianie tak mocno myśleli o tym, żeby grać pięknie i przypadkiem nie podnieść piłki, że zapomnieli o tym, że taka gra ma być nie tylko efektowna, ale również efektywna. Wymieniali pięć czy sześć podań (jak na Arkę to dużo), ale głównie w poprzek i w środku boiska. Efekt? Po którymś podaniu piłka w końcu odskakiwała, Korona ją przejmowała i wyprowadzała zabójczą kontrę. Tak wyglądało choćby 15 pierwszych minut drugiej połowy, kiedy Arka nie mogła wyjść za połowę.
2. Nowy trener Arki podkreślał również - czym spowodował ogólnie zdziwienie - że jest zaskoczony faktem, że w Arce jest tylu zawodników lubiących i (co ważniejsze) potrafiących grać do przodu. Chciał to udowodnić i wykorzystując ofensywny potencjał graczy, nauczyć Arkę grać odważnie. Janusz Dziedzic, Olgierd Moskalewicz, Damian Nawrocik, Bartosz Ława, Radosław Wróblewski, a po przerwie jeszcze Grzegorz Niciński i Krzysztof Przytuła - każdy z nich robił w meczu z Koroną wszystko, aby pokazać, że teorie Stawowego o ofensywnym potencjale Arki nie są fantazją. Starali się tak bardzo, że żadnemu z nich niemal nic nie wyszło. Piłkarze Arki muszą zrozumieć, że dużo nie znaczy wcale dobrze. To, że wielu zawodników lubi grać do przodu nie oznacza wcale, że Arka będzie strzelała mnóstwo bramek. Bo żeby tak było, atak musi być przemyślany, a w sobotę myśli w ofensywie zdecydowanie zabrakło.
3. Pierwszą rzeczą, którą Stawowy zajął się w Arce, była gra w defensywie. Przed sezonem wydawało się więc (i Stawowy to podkreślał), że o grę w tyłach kibice mogą być spokojni. Tymczasem Korona bezlitośnie pokazała, że o obronie Arki na pewno nie można powiedzieć, iż jest zorganizowana. Doskonała w barażach o utrzymanie para środkowych obrońców - Piotr Jawny i Krzysztof Sobieraj - była w meczu z Koroną potwornie dziurawa. Na prawej stronie Tomasz Sokołowski pokazał, że lubi grać w ofensywnie, ale często zapominał, że trzeba jeszcze wrócić pod swoją bramkę. Najpewniejszy był na lewej obronie Grzegorz Jakosz, choć jego stroną goście atakowali dużo rzadziej.
Bilety na Wisłę!
W najbliższy piątek Arka ponownie zagra na swoim boisku - o godz. 20 rozpocznie się spotkanie z Wisłą Kraków. Ruszyła już przedsprzedaż biletów na ten mecz. Wejściówki w cenie 20 zł (trybuna pod zegarem), 30 zł (trybuna przy torach) i 40 zł (trybuna kryta) można kupować w sklepie Lotto w centrum Gemini w Gdyni oraz w Wejherowie przy ul. Puckiej 25.
Copyright Arka Gdynia |