Aktualności
29.09.2020
Piłkarze po meczu Arka - GKS Tychy: Nie wykonaliśmy planu
Nasi zawodnicy przyznali, że dzisiaj zagrali słabsze spotkanie, a bramki stracili po swoich błędach. Nie załamują się jednak i zapowiadają, że punkty będą chcieli odrobić w kolejnym meczu.
Mateusz Młyński:
Nastąpiło parę zmian w składzie, ale to nie miało na nas większego wpływu. Bardzo zależało nam podtrzymaniu zwycięskiej passy. W pierwszej połowie zagraliśmy słabiej. Druga połowa wyglądała już znacznie lepiej w naszym wykonaniu. Na pewno chcieliśmy wygrać ten mecz, jak każdy i tym bardziej, że przed własną publicznością. Widać było, że zespół z Tychów był bardzo dobrze przygotowany do dzisiejszego meczu.
Przy pierwszej bramce, mogliśmy zachować się lepiej - przerwać akcję faulem albo po prostu nie pozwolić GKS -owi na rozegranie tego w ten sposób. Po straconej bramce chcieliśmy się szybko podnieść, lecz niestety nieskutecznie i w drugiej połowie straciliśmy kolejnego gola, który był niewątpliwie pięknej urody.
Niestety nie udało się wygrać i taka jest piłka, ale już myślimy o następnym spotkaniu w Opolu, aby tam zdobyć 3 punkty.
Adam Marciniak:
Nasi trenerzy dobrze rozpracowali przeciwnika, natomiast wiedza teoretyczna, to jedno, a drugie praktyka. To my jesteśmy wykonawcami na boisku i dziś nie wykonaliśmy planu, który nakreślił nam trener.
Bardzo chcieliśmy podtrzymać naszą dobrą serię, niemniej jednak trzeba jasno przyznać, że zagraliśmy dziś słabiej. To nie była ta Arka, którą widzieliśmy w poprzednich spotkaniach. Przede wszystkim zbyt łatwo straciliśmy pierwszą bramkę, a dodatkowo z naszej strony nie było żadnej zdobyczy.
Teraz przyszedł taki moment, w którym trzeba się zrehabilitować, pokazać charakter i zdobyć 3 punkty w następnym spotkaniu. Nie ma tutaj co za dużo rozpamiętywać ani się użalać tylko trzeba po prostu zakasać rękawy i walczyć.
Duży szacunek dla naszych kibiców, że nas dziś dopingowali do ostatniej minuty. Nawet nasi nowi zawodnicy podkreślają, że nie jest to częsty obrazek na polskich boiskach, dlatego tym bardziej chcemy pracować na ten szacunek kibiców, wygrywać i na koniec sezonu tym bardziej mieć powód do wspólnego świętowania.
W końcówce zdarzyła się ta strasznie niefortunna sytuacja. Po wybiciu, chciałem trafić piłkę przed kozłem, ale przez światła jupiterów straciłem ją z oczu. W ułamku sekundy podjąłem decyzję, żeby przerwać akcję, ale tak niefortunnie skoczyliśmy „do główki”, że zawodnik gości niestety dość mocno ucierpiał. Koniecznie będę chciał do niego zadzwonić, albo jeśli jeszcze będzie w Gdyni, to na pewno podjadę do szpitala i go przeproszę. Mam nadzieje, że wszystko z nim będzie dobrze. Ja mam lekko rozciętą głowę.
tr, Łukasz Kozłowski
Copyright Arka Gdynia |