Aktualności
30.07.2006
Prokom Arka Gdynia - Kolporter Korona Kielce 0:3 (0:1)
Wojciech Stawowy: Zostaliśmy znokautowani. Tomasz Sokołowski: Szkoda mi naszych kibiców. Na inaugurację ekstraklasy Prokom Arka Gdynia przegrała z Koroną Kielce 0:3, a powinna przegrać jeszcze wyżej.
Piłkarze Arki, a także trener Wojciech Stawowy, byli po meczu w szoku, nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Z wyrażaniem emocji nie mieli za to problemu kibice, którzy już w 55. minucie, kiedy tragedia dopiero miała nadejść, zaczęli krzyczeć: "Następny mecz za darmo". Potem było już tylko gorzej. Kiedy Korona wyprowadzała kontrę (a było ich mnóstwo), z trybun było słychać: "Jeszcze jeden", a także: "Za co my płacimy". Kibice Arki byli zniesmaczeni, bo w nowym sezonie ich zespół miał grać odważnie i widowiskowo, a był beznadziejny. - Współczuję Wojtkowi. Porażka 0:3 na inaugurację musi być bolesna - powiedział trener Korony Ryszard Wieczorek. A Stawowy starał się ratować sytuację i nie tracił optymizmu. - Jesteśmy po nokaucie, ale nadal wierzę w ten zespół. Nie chcę robić tragedii z tej porażki, nie będę słuchał porównań z poprzednim sezonem - mówił trener Arki. Porównań nie da się jednak uniknąć, bo hasło: "Nowa, lepsza Arka" jest na razie tylko sloganem. W pierwszym składzie Arki pojawiło się dwóch nowych piłkarzy (Tomasz Sokołowski, Janusz Dziedzic), po przerwie weszli jeszcze Krzysztof Przytuła i Piotr Bazler. Żaden z nich nie odczarował jednak słabej Arki, a Dziedzic i Przytuła idealnie wpasowali się do chaotycznego stylu drużyny z Gdyni.
- Zawiedliśmy kibiców i musimy się szybko zrehabilitować. Już w kolejnym meczu z Wisłą Kraków musimy udowodnić, że nie będziemy chłopcami do bicia, nawet w starciu z faworytami - dodał Stawowy. Po takim laniu trudno jednak podczepić się pod optymizm Stawowego. Niektórzy kibice, którzy jeszcze w sobotę przed meczem wierzyli w wielkość swojego zespołu, roztaczają już nawet tragiczne wizje - w najbliższym meczu Arka zagra z Wisłą, potem ma trzy wyjazdy (Pogoń, Górnik Łęczna, Widzew), a następnie do Gdyni przyjedzie Legia i po sześciu meczach Arka może być bez punktu.
Mimo klęski na inaugurację gdynianie powinni być szczęśliwi, że nie przegrali jeszcze wyżej. Korona mogła, a nawet powinna wygrać w Gdyni nawet 6:0, bo Marcin Kaczmarek, Grzegorz Bonin czy Hermes mogli strzelić kolejne bramki. Najlepszym piłkarzem Arki w tym meczu byli kibice, którzy - oprócz wyrazów dezaprobaty - dopingowali swój zespół do ostatniego gwiazdka, choć powinni siedzieć i płakać. Długo pewnie nie wytrzymają, dlatego Arka musi się szybko obudzić, przestać śnić o górnej połówce tabeli i uświadomić sobie, że także w tym sezonie czeka ją bój o utrzymanie.
Piłkarze Arki, a także trener Wojciech Stawowy, byli po meczu w szoku, nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Z wyrażaniem emocji nie mieli za to problemu kibice, którzy już w 55. minucie, kiedy tragedia dopiero miała nadejść, zaczęli krzyczeć: "Następny mecz za darmo". Potem było już tylko gorzej. Kiedy Korona wyprowadzała kontrę (a było ich mnóstwo), z trybun było słychać: "Jeszcze jeden", a także: "Za co my płacimy". Kibice Arki byli zniesmaczeni, bo w nowym sezonie ich zespół miał grać odważnie i widowiskowo, a był beznadziejny. - Współczuję Wojtkowi. Porażka 0:3 na inaugurację musi być bolesna - powiedział trener Korony Ryszard Wieczorek. A Stawowy starał się ratować sytuację i nie tracił optymizmu. - Jesteśmy po nokaucie, ale nadal wierzę w ten zespół. Nie chcę robić tragedii z tej porażki, nie będę słuchał porównań z poprzednim sezonem - mówił trener Arki. Porównań nie da się jednak uniknąć, bo hasło: "Nowa, lepsza Arka" jest na razie tylko sloganem. W pierwszym składzie Arki pojawiło się dwóch nowych piłkarzy (Tomasz Sokołowski, Janusz Dziedzic), po przerwie weszli jeszcze Krzysztof Przytuła i Piotr Bazler. Żaden z nich nie odczarował jednak słabej Arki, a Dziedzic i Przytuła idealnie wpasowali się do chaotycznego stylu drużyny z Gdyni.
- Zawiedliśmy kibiców i musimy się szybko zrehabilitować. Już w kolejnym meczu z Wisłą Kraków musimy udowodnić, że nie będziemy chłopcami do bicia, nawet w starciu z faworytami - dodał Stawowy. Po takim laniu trudno jednak podczepić się pod optymizm Stawowego. Niektórzy kibice, którzy jeszcze w sobotę przed meczem wierzyli w wielkość swojego zespołu, roztaczają już nawet tragiczne wizje - w najbliższym meczu Arka zagra z Wisłą, potem ma trzy wyjazdy (Pogoń, Górnik Łęczna, Widzew), a następnie do Gdyni przyjedzie Legia i po sześciu meczach Arka może być bez punktu.
Mimo klęski na inaugurację gdynianie powinni być szczęśliwi, że nie przegrali jeszcze wyżej. Korona mogła, a nawet powinna wygrać w Gdyni nawet 6:0, bo Marcin Kaczmarek, Grzegorz Bonin czy Hermes mogli strzelić kolejne bramki. Najlepszym piłkarzem Arki w tym meczu byli kibice, którzy - oprócz wyrazów dezaprobaty - dopingowali swój zespół do ostatniego gwiazdka, choć powinni siedzieć i płakać. Długo pewnie nie wytrzymają, dlatego Arka musi się szybko obudzić, przestać śnić o górnej połówce tabeli i uświadomić sobie, że także w tym sezonie czeka ją bój o utrzymanie.
Copyright Arka Gdynia |