TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

19.04.2020

Przedsmak życia po karierze

  • Damian Zbozień porównał obecny okres do tego, co może wydarzyć się po zakończeniu kariery profesjonalnego piłkarza. 
  •  - To przedsmak tego, co nas czeka po zakończeniu kariery. Na pewno jest dziwnie, bo wreszcie mogę uczestniczyć we wszystkich czynnościach dnia codziennego - przyznaje.
  • Zawodnik Arki Gdynia ogląda nie tylko seriale, ale też mecze, które retransmitowane są w telewizji. - Cały czas oglądam powtórki Premier League, bo transmituje je Canal Plus. Aż miło powspominać tamte czasy. Wiem już, dlaczego byłem kiedyś miłośnikiem Manchesteru United. David Beckham, Andy Cole w ataku, fajna sprawa, bo to czasy dzieciństwa - wspomina Zbozień.

 

Jakub Treć: Przerwa w rozgrywkach trwa już miesiąc. Jak się pan czuje?

 

Damian Zbozień (piłkarz Arki Gdynia): Na pewno jest ciężko, bo tęskni się za szatnią, za normalnym treningiem. Te wykonywane w domu są cały czas, ale pamiętajmy o tym, że trening indywidualny, to nie jest to samo, nie dostarcza tych samych emocji. Najgorsza jest ta niepewność, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle rozgrywki zostaną wznowione. Trzeba o siebie dbać i siedzieć w domu. Wychodzę jedynie na treningi biegowe, które muszę wykonać.

 

Lista pytań stale się wydłuża?

 

Wałkujemy cały czas te same tematy. Czytamy w mediach o sytuacji w klubie, niewiele się zmienia, dopiero po zatrzymaniu pandemii świat ruszy do przodu.

 

Ma pan jeszcze ochotę na seriale czy już nawet one przestały cieszyć?

 

Nie, oczywiście, że muszą być. Bez tego byłoby trudniej oderwać myśli. Właśnie wyszedł czwarty sezon „Domu z Papieru”. Codziennie wieczorem z żoną coś oglądamy. Mamy małego synka, więc w ciągu dnia jest co robić. Dopiero jak pójdzie spać, to mamy czas, żeby usiąść do seriali. Niektórzy potrafią obejrzeć cały sezon w jeden dzień, nam idzie to trochę wolniej.

 

Michał Nalepa mówił w ostatnim wywiadzie w „PS” o tym, że ciągłe myśli o sytuacji klubu mogłyby się źle skończyć. Nalepa był głosem zespołu?

 

Zgadzam się ze słowami Michała, że trudno jest oderwać myśli. W ostatnim czasie jednak udało się nieco bardziej skupić na rodzinie. Nawet do żony ostatnio powiedziałem, że piłka już nie atakuje z każdej strony, nie ma meczów, analiz. Takiego okresu nie miałem nigdy w życiu, nawet jak są urlopy, to coś się dzieje, grają inne ligi. Myśli się już o kolejnym sezonie, ale nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło, aby na kilka dni całkowicie oderwać się od piłki.

 

Jak się panu podoba taki rytm dnia i fakt, że ma pan więcej czasu dla rodziny?

 

My się śmiejemy z chłopakami, że jest to przedsmak tego, co nas czeka po zakończeniu kariery. Na pewno jest dziwnie, bo wreszcie mogę uczestniczyć we wszystkich czynnościach dnia codziennego. Do tej pory wszystkim zajmowała się żona, teraz mogę pomóc jej przy dziecku i w domu. Są to na pewno fajne chwile, ale brakuje atmosfery szatni. Na pewno mam przed sobą jeszcze kilka lat grania, teraz mogę się przekonać o tym i poczuć, o czym mówili starsi zawodnicy, którzy zakończyli granie. Mówili, że najbardziej brakuje im szatni.

 

Za czym pan najbardziej tęskni, jeśli chodzi o boisko? Ogląda pan powtórki meczów?

 

Cały czas oglądam powtórki Premier League, bo transmituje je Canal Plus. Aż miło powspominać tamte czasy. Wiem już, dlaczego byłem kiedyś miłośnikiem Manchesteru United. David Beckham, Andy Cole w ataku, fajna sprawa, bo to czasy dzieciństwa. Najbardziej tęsknię za meczami, za tym stresikiem, który wówczas się pojawia. Chce się wybiec na boisko, nawet na zwykły trening, bo to przyjemniejsze niż bieganie w samotności.

 

Jak wygląda obecnie kontakt w drużynie?

 

Nie jest codzienny, czasem ktoś się odezwie na WhatsAppie, gdzie mamy grupę. Nie bardzo jest o czym rozmawiać. Każdy dzień przypomina dzień świstaka. Rano trening, później czas dla rodziny i wieczorem serial. Nie narzekam jednak, bo jestem zdrowy i przynajmniej mogę coś robić i mam rodzinę przy sobie. Tak po ludzku, szkoda mi chłopaków obcokrajowców. Dla nich z pewnością jest to tragedia. Nie dość, że w trakcie sezonu ich kontakt z rodziną jest utrudniony, to teraz nie mają kontaktu nawet z drużyną. Są zamknięci w czterech ścianach, więc to oni potrzebują zdecydowanie najwięcej wsparcia w tej chwili.

 

Co z pańskim kontraktem, który kończy się 30 czerwca? Toczą się rozmowy w sprawie jego przedłużenia?

 

Jest opcja przedłużenia mojego kontraktu, ale na razie wszystko stoi, nawet nie ma za bardzo, o czym rozmawiać. Nie wiemy, co będzie z tym sezonem, czy go dokończymy, czy nie. Poza tym pod dużym znakiem zapytania leży przyszłość klubu. Gdyby było stabilnie, myśli byłyby inne, a niestety tak nie jest. Nie ma się co oszukiwać, sytuacja nie jest kolorowa. Z natury jestem optymistą, więc staram się szukać pozytywów. Gdyby człowiek tylko myślał o tym, to byłoby ciężko. Pierwsze dni takie były, wówczas depresyjne myśli pojawiały się w głowie, ale trzeba sobie z tym radzić. Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja. Wierzymy w to, że wirus ustanie i że pojawi się inwestor w klubie. Może się zapali jakieś światełko nad Arką, bo teraz nie jest wesoło.

 

Jak na ten moment rysuje się przyszłość klubu? Niedawno wielce prawdopodobny był scenariusz, w którym Arka zostanie w lidze, bo ta będzie powiększona. Teraz dochodzą sygnały, że sezon może zostać dokończony.

 

Sportowo na pewno bardzo fajnie, gdybyśmy mielili szansę powalczyć o utrzymanie na boisku. Jeśli sezon miałby się zakończyć i mielibyśmy spaść, to byłoby to niesprawiedliwe. Zostało jeszcze sporo spotkań do końca, więc na pewno są szanse powalczyć. Wierzymy w to mocno. Bardziej martwi sytuacja klubu, bo to, że my będziemy mogli grać, to jedno, ale pytanie, czy klub będzie w stanie funkcjonować do końca sezonu? Mamy w drużynie wielu obcokrajowców, którzy - nie ma co ukrywać - przyjechali tutaj zarabiać pieniądze, więc nie będzie to łatwa sytuacja. Trudno żeby grali do końca, wiedząc, że nie dostaną za to swojej wypłaty. Koniec końców jesteśmy sportowcami i mam nadzieję, że każdy będzie dawał z siebie maksymalnie dużo wysiłku. W naszym interesie jest utrzymanie Arki, wówczas łatwiej będzie wyprostować pewne sprawy, znaleźć inwestora. Wierzymy cały czas w to, że miasto do nas wróci i nas wspomoże.

 

Zespół doszedł już do porozumienia z zarządem w kwestii ewentualnych obniżek wynagrodzenia?

 

Cały czas toczą się rozmowy rady drużyny z zarządem. Stale odbywają się wideokonferencje, także negocjacje są w toku. Nie mogę zdradzać kulis, ale jeszcze nie ma jasnej sytuacji.

 

Kiedy ostatni raz rozmawialiście z właścicielem? Dalej jest to czas przed obozem w Turcji czy coś się zmieniło?

 

Nie, nie mamy kontaktu z właścicielem. Nie wiem, czy on nie chce z nami się kontaktować czy może nie ma nam nic do przekazania. Ta komunikacja odbywa się przez prezesa Radomira Sobczaka, z którym rozmawia rada drużyny.

 

Trener Sobieraj nie ma łatwo. Derby miały być jego debiutem.

 

To jest dla wszystkich trudny czas, również dla trenera. Jak go przetrwa, to nic już go nie zaskoczy. Ma utrudnione zadanie, przechodzimy izolację w domach, każdy trenuje indywidualnie, więc stara się nas motywować i dbać o naszą świadomość. Każdy wie, że pracuje na siebie, kiedyś ta liga się zacznie, więc musimy być gotowi. Trener ma ciężko, taktyki nam nie wyśle, ogranicza się do tego, że może nam przygotować trening go zrobienia.

 

Trener Sobieraj zdążył przekazać pewne uwagi i zmiany w grze?

 

Jesteśmy ciekawi nowych pomysłów, ale trudno powiedzieć coś po kilku treningach. Wiem, jakim Krzysztof Sobieraj był zawodnikiem, wiem, jak pracował na treningach i domyślałem się, jakie będzie miał podejście. Styl gry już nam trener przedstawił, ale potrzeba czasu, żebyśmy się tego pomysłu nauczyli. Mam nadzieję, że trener pomoże nam, a my jemu, na czym skorzysta Arka.

 

W Gdyni mieszka pan dosyć długo. Jeśli Arka by spadła, czy wydarzyło coś z klubem, to ma pan już w głowie plan awaryjny?

 

Ciężko jest teraz o czymkolwiek myśleć. Tak jak mówię, nie wiadomo, czy przyszły sezon ruszy i czy nie będzie trzeba się przebranżowić, iść do pracy, bo nie będziemy grać do grudnia. Jeśli liga w tym roku nie zagra, a różne mogą być scenariusze, to ciężko mi się w tym momencie odnosić. Będę musiał myśleć o nowym miejscu pracy, natomiast piłka cały czas jest w grze. Jeszcze klub walczy, a my nie spadliśmy, więc jest zbyt dużo niewiadomych, żeby odpowiedzieć jednoznacznie. Staram się dlatego odcinać, bo trudno cokolwiek zaplanować. Nie wiem co mam powiedzieć właścicielce mieszkania, które wynajmuję. Nie jestem w stanie powiedzieć rodzinie, jak będzie wyglądał kolejny rok. Myślę, że dla wszystkich piłkarzy nie jest to łatwy czas. Kontrakt mam do czerwca, jeśli liga będzie grała w lipcu, to też nie wiem, co będzie. Myślenie teraz może jedynie zepsuć humor.

 

Załóżmy czarny scenariusz, że z różnych powodów kończy pan z grą w piłkę. W jakiej branży by się pan odnalazł?

 

Zawsze jak ktoś mnie pyta o koniec kariery, o kontuzję, która by mnie wykluczyła, to odpowiadam, że jest to tragedia dla sportowca, natomiast mam dwie ręce, dwie nogi, więc mogę iść do pracy. Problem w tym, że żartobliwie mój plan ległby w gruzach. Jeśli liga nie będzie grać do grudnia, to mógłbym pójść do pracy. Tylko gdzie jak nikt nie zatrudnia, a wszyscy zwalniają? Zwłaszcza człowieka bez doświadczenia w żadnej branży, także tu się sytuacja komplikuje. W tym momencie ciężko byłoby znaleźć pracę, tym bardziej są to przygnębiające myśli. Natomiast jestem w jakiś sposób zabezpieczony, mam też inne przychody i wiem, że do końca roku czy dłużej sobie poradzę. Trzeba coś robić, mam różne pomysły na siebie i na pewno czas koronawirusa sprawił, że zacząłem robić coś w kierunku marzeń, jakie mam na życie po końcu gry. Zacząłem się uczyć pewnych rzeczy i mam nadzieję, że będzie to jakiś pozytyw z tej trudnej sytuacji. Wreszcie mam bardzo dużo czasu na doskonalenie się w jednej konkretnej rzeczy, której na razie nie zdradzę. Mam nadzieję, że życie pozwoli mi skierować swoje tory w tym kierunku.

 

To jest dobry moment na przewartościowanie swojego życia?

 

Myślę, że każdy dojdzie do tego, że zaczniemy doceniać proste rzeczy, takie, na które nie zwracało się uwagi. Zwykłe wyjście ze znajomymi, na zakupy czy do restauracji, to są proste rzeczy, które zawsze były dostępne, a teraz wszyscy za tym tęsknią. Mam nadzieję, że będziemy to doceniać, natomiast świat jest niestety tak skonstruowany, że będziemy o tym pamiętać bardzo krótko. Mam przykład kolegi, który kiedyś był poważnie chory. Po pokonaniu tej choroby cieszył się życiem, widać było, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bardzo doceniał codzienne czynności. Gdy po kilku latach zapytałem go, jak się czuje, to powiedział, że chyba jako ludzie jesteśmy takimi zwierzętami, które nie potrafią tego doceniać, bo mówił, że dzisiaj już choroba jest tak odległa, że znowu wszystko go wkurza tak, jak dawniej. Oczywiście czuje radość z tego, że może żyć, ale na pewno mu to spowszedniało. To jest przykre, ale mam nadzieję, że ta radość będzie trwała jak najdłużej.

 

Wiele osób postrzega piłkarzy, jako przepłacone gwiazdy, które mają problem przeżyć za kilkanaście tysięcy. Niesprawiedliwa ocena?

 

Zawsze mnie to denerwowało, potrafię zrozumieć frustrację ludzi, bo ciężko pracują, natomiast nasz zawód też jest wymagający. Konkurencja jest olbrzymia, nikt nikomu nie bronił robić czegoś w życiu. Podejrzewam, że wielu ludzi grało w piłkę, wielu chciało, ale odpadało na jakimś etapie i to nie jest takie proste wejść na poziom, z którego można się utrzymywać. Przede wszystkim nie podoba mi się takie uprzedmiotowienie piłkarzy, że się nami żongluje. Jestem oczywiście za pomocą ludziom w klubie, którzy zarabiają mniej, bo każdego dotyka kryzys. Wiem jednak, jak wygląda sytuacja w piłce. Niestety cwaniaków chcących wykorzystać tę sytuację dla własnych korzyści nie brakuje. Piłkarze w Anglii są skłonni zrzucić się z pensji, ale na pracowników klubu, a nie do kieszeni właścicieli. Niestety, ale nas przedstawia się w prasie przedmiotowo. Im trzeba zabrać, im trzeba uciąć, nic nie robią. Oczywiście przez lata gry zdążyłem się już do tego przyzwyczaić i zdystansować. Robię to, co kocham, cieszę się i doceniam, że zarabiam na tym pieniądze. Tak jest jednak skonstruowany ten świat, sami sobie tych cen nie dajemy i sami sobie kontraktów nie podpisujemy. Tak było, jest i będzie. Nie tracę na to energii. Bardziej przeżywa to moja żona, która się denerwuje, że tak się pisze o nas.

 

Zawodnicy mają świadomość tego, że już nic nie będzie takie samo, jeśli chodzi o finanse? Jak pańskim zdaniem zmienią się proporcje kwot transferowych i kontraktowych?

 

Ciężko mi powiedzieć ile, ale na pewno będą niższe, bo kluby, to są firmy, które tracą teraz mnóstwo pieniędzy. Oczywiście będą cięcia, ale piłka jest takim sportem, w którym kwestią czasu jest, kiedy ta bańka znowu będzie rosła i to wszystko wróci. Na pewno transfery za 200 milionów euro, były chorymi i mocno przesadzonymi kwotami. To jest pewnie plus tej sytuacji, że ceny wrócą do bardziej normalnych. Natomiast podejrzewam, że po tym czasie znowu wszystko będzie się kręciło jak dawniej. Piłka jest najpopularniejszym sportem na świecie, generuje najwięcej pieniędzy, więc nadal będą w niej największe pieniądze. Nie ma się co oszukiwać, że kolejne pokolenia będą dobrze zarabiały na grze w piłkę.

 

Co pan zrobi, gdy wróci normalność?

 

Wszystko chciałbym zrobić, przede wszystkim wziąć rodzinę, zabrać na spokojny spacer z obiadem i kawą. To jest pierwsze, co zrobimy. Może spakujemy się na biwak i pojedziemy w fajne miejsce. Na pewno tęsknimy za kawą wypitą nad morzem.

 

Rozmawiał Jakub Treć 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia