Aktualności
22.10.2019
Niesamowite derby Trójmiasta. Arka wyrwała remis w 100. minucie
Nowy trener Arki Aleksandar Rogić twierdził, że bardzo mu odpowiada, iż zadebiutuje na ławce w derbach. Po niedzielnym meczu może to mówić jeszcze głośniej, bo właśnie takiego spotkania ten zespół potrzebował.
I nie chodzi o jeden punkt, choć tych drużynie z Gdyni potrzeba najbardziej. Gospodarze pokazali nie tylko dobrą grę, ale również determinację do ostatniej minuty i skuteczność, która w tym sezonie jest jej dużą bolączką. Jeśli jakiś mecz może być nowym otwarciem, to właśnie taki jak niedzielny, w którym zespół podnosi się po nokaucie, nie załamuje nieuznaną bramką i doprowadza w doliczonym czasie gry do wyrównania.
– W poprzednim tygodniu moi zawodnicy wykonali kawał dobrej roboty. To jak pracowali nad nowymi założeniami taktycznymi i to, co pokazali w meczu z Lechią na boisku, to dobry pierwszy krok w roli trenera – przyznał nowy szkoleniowiec. Udało mu się znaleźć lekarstwo na to największy problem Arki, czyli sferę psychiczną.
– Po przeanalizowaniu jej meczów stwierdziłem, że najważniejszym jest dla mnie poprawienie sfery mentalnej. W poprzednich spotkaniach widzieliśmy, że po stracie bramki piłkarze byli złamani, nie potrafili odwrócić wyniku. W futbolu to jest nie do zaakceptowania. Nie można się poddawać – słowa, które Rogić wypowiadał na pomeczowej konferencji wpajał swoim zawodnikom od pierwszego dnia, kiedy wszedł do szatni. Efekty przyszły bardzo szybko.
– Ten wynik i nasza dobra gra na pewno mentalnie podniesie naszą drużyną. To zasługa trenera Rogicia. Nawet w szatni mówiłem kolegom, że to pierwszy szkoleniowiec, którego nie do końca odbieram jak tylko trenera, ale także po części menedżera, psychologa – mówi Michał Nalepa, najlepszy piłkarz w zespole gospodarzy.
– Uświadomił nam, jak ważna jest głowa. Dzięki temu byliśmy w stanie odrobić wynik 0:2. Wcześniej brakowało nam charakteru, odwagi. Teraz, kiedy Lechia strzeliła drugiego gola starałem się nie okazywać złości, załamania. Tego wymagał od nas trener, pracuje nad naszą mową ciała – wytłumaczył wychowanek Arki, który czuł się po tym spotkaniu jak wygrany. Miał prawo, bo przecież to rywale mieli wszystko w swoich rękach. W ciągu trzech minut zdobyli w drugiej połowie dwie bramki mogło się wydawać, że rozstrzygnęli to spotkanie.
– Ten mecz od początku toczył się w nerwowej atmosferze. Za mało było płynności w grze obu drużyn. Opanowaliśmy to, strzeliliśmy dwa gole po fajnych akcjach. I kiedy wszystko było w naszych rękach, to na własne życzenie to zepsuliśmy, przez naszą nonszalancję podłączyliśmy Arkę do tlenu. Drużyna tak doświadczona, jak nasza, która ma duże aspiracje, nie może zachowywać się w ten sposób – nie krył rozczarowania szkoleniowiec gości Piotr Stokowiec.
Zły, choć w 51. minucie jego plan na ten mecz okazał się bardzo skuteczny. Trener Lechii zaryzykował, zmienił na to spotkanie ustawienie, zdecydował się zagrać z przodu dwoma napastnikami: Arturem Sobiechem I Flavio Paixao. – Flavio strzelił Arce dużo goli (7 - dop.red.), a psychologia ma w takich meczach znaczenie. Poza tym coraz lepiej wygląda na treningach, miał dobre wejście w ostatnim spotkaniu – wytłumaczył szkoleniowiec.
– Wszystko układało się tak, jak chcieliśmy, po bramkach zagęściliśmy środek pola. Niestety indywidualne błędy bardzo utrudniły nam ten mecz – przyznał Stokowiec i nie miał na myśli tylko tych pomyłek, które skutkowały utratą bramek. Lechia w niedzielę nie była tym dojrzałym zespołem, który w wielu spotkaniach imponował bardzo mądrą i skuteczną defensywą. W Gdyni tego spokoju i rozsądku zabrakło, nie tylko w zachowaniach boiskowych, ale i w reakcjach: czerwoną kartkę za naruszenie nietykalności sędziego otrzymał Żarko Udovicić.
WYNIK
Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 2:2 (Nalepa 75, Vejinović 90+10 – Paixao 51, Sobiech 53)
Iza Koprowiak
Copyright Arka Gdynia |