Aktualności

06.05.2008
Arka zagra w środę w Płocku (Gazeta Wyborcza)
Jeszcze na początku rundy wiosennej wydawało się, że spotkanie Wisły Płock z Arką Gdynia może być jednym z decydujących pojedynków o awans do ekstraklasy. Tymczasem dzisiejszy mecz w Płocku ma znaczenie tylko dla żółto-niebieskich.
Losy obu zespołów przez wiele tygodni układały się podobnie. Fatalna gra na wiosnę i malejące z każdym meczem szanse na włączenie się do walki o ekstraklasę. Podczas gdy w Arce postanowiono przeciąć "wrzód" ostrym chirurgicznym cięciem (po zamianie trenera Wojciecha Stawowego na Roberta Jończyka żółto-niebiescy odnieśli cztery zwycięstwa z rzędu), w Płocku degrengolada postępowała w najlepsze. Leszek Ojrzyński, który prowadził Wisłę od końcówki rundy jesiennej, zupełnie nie radził sobie z drużyną. Większość transferów dokonana w przerwie zimowej okazała się kompletnym niewypałem, a jedynym piłkarzem, który od dłuższego czasu utrzymywał wysoką formę, był Sławomir Peszko. Wisła przegrywała na potęgę (m.in. 0:4 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, 0:1 z Kmitą Zabierzów, 1:3 ze Zniczem Pruszków), a miarka przebrała się tydzień temu, po kompromitującej porażce 0:4 na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław. Po tym meczu pracę stracił Ojrzyński (zastąpił go trener bramkarzy Tomasz Bekas), a do dymisji podał się dyrektor sportowy klubu Adam Majewski. Mało tego, kilkanaście minut po meczu przed budynkiem klubowym zebrali się rozwścieczeni kibice Wisły, którzy w niewybredny sposób wyrazili dezaprobatę wobec wyczynów swoich piłkarzy. Ci wyraźnie przestraszeni i chronieni przez policję w większości wysłuchiwali pretensji ze spuszczonymi głowami. Dyskutować z kibicami próbował tylko kapitan zespołu Jacek Wiśniewski.
Ta swoista "pogadanka" pomogła niewiele, gdyż trzy dni później Wisła zawiodła raz jeszcze, przegrywając 0:2 na boisku broniącej się przed spadkiem Stali Stalowa Wola. Po tej porażce płocczanom bliżej do strefy spadku (choć ten im nie grozi), niż do drużyn walczących o awans. Czy tak rozbity zespół może zagrozić kroczącej od zwycięstwa do zwycięstwa Arce?
Jedno jest pewne. Piłkarze z Gdyni pokazali w ostatnich meczach, że nie lekceważą żadnego rywala, nawet gdy ten leży na łopatkach. - Mamy przed sobą jasny cel - wygrać wszystkie mecze do końca sezonu - mówi napastnik Arki Olgierd Moskalewicz. - Na każde spotkanie wychodzimy w pełni skoncentrowani, wypełniamy zadania taktyczne postawione przez trenera i jak pokazują ostatnie wyniki, przynosi to świetne efekty.
W porównaniu ze składem Arki na ostatni mecz z Piastem (2:0) w podstawowej jedenastce zajdzie jedna zmiana. Za żółte kartki pauzuje bowiem Bartosz Ława. - Rozważam trzy warianty zastąpienia Bartka - mówi trener Jończyk. - Pierwszy to wycofanie do pomocy Piotra Bazlera, którego w ataku zastąpiłby Damian Nawrocik. Drugi to przesunięcie do przodu Michała Łabędzkiego, wówczas na środku obrony zagrałby Marek Szyndrowki. W pomocy może też zagrać Krzysztof Przytuła - wylicza szkoleniowiec. Jednak bez względu na ustawienie Arka będzie w Płocku faworytem. - To tylko teoria. Podejrzewam, że w składzie gospodarzy może wyjść kilku młodych "wilczków", którzy za wszelką cenę będą się chcieli pokazać. Oni mogą zagrać na luzie, dla nas to kolejny mecz o wszystko - podkreśla Jończyk.
Tomasz Osowski
Losy obu zespołów przez wiele tygodni układały się podobnie. Fatalna gra na wiosnę i malejące z każdym meczem szanse na włączenie się do walki o ekstraklasę. Podczas gdy w Arce postanowiono przeciąć "wrzód" ostrym chirurgicznym cięciem (po zamianie trenera Wojciecha Stawowego na Roberta Jończyka żółto-niebiescy odnieśli cztery zwycięstwa z rzędu), w Płocku degrengolada postępowała w najlepsze. Leszek Ojrzyński, który prowadził Wisłę od końcówki rundy jesiennej, zupełnie nie radził sobie z drużyną. Większość transferów dokonana w przerwie zimowej okazała się kompletnym niewypałem, a jedynym piłkarzem, który od dłuższego czasu utrzymywał wysoką formę, był Sławomir Peszko. Wisła przegrywała na potęgę (m.in. 0:4 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, 0:1 z Kmitą Zabierzów, 1:3 ze Zniczem Pruszków), a miarka przebrała się tydzień temu, po kompromitującej porażce 0:4 na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław. Po tym meczu pracę stracił Ojrzyński (zastąpił go trener bramkarzy Tomasz Bekas), a do dymisji podał się dyrektor sportowy klubu Adam Majewski. Mało tego, kilkanaście minut po meczu przed budynkiem klubowym zebrali się rozwścieczeni kibice Wisły, którzy w niewybredny sposób wyrazili dezaprobatę wobec wyczynów swoich piłkarzy. Ci wyraźnie przestraszeni i chronieni przez policję w większości wysłuchiwali pretensji ze spuszczonymi głowami. Dyskutować z kibicami próbował tylko kapitan zespołu Jacek Wiśniewski.
Ta swoista "pogadanka" pomogła niewiele, gdyż trzy dni później Wisła zawiodła raz jeszcze, przegrywając 0:2 na boisku broniącej się przed spadkiem Stali Stalowa Wola. Po tej porażce płocczanom bliżej do strefy spadku (choć ten im nie grozi), niż do drużyn walczących o awans. Czy tak rozbity zespół może zagrozić kroczącej od zwycięstwa do zwycięstwa Arce?
Jedno jest pewne. Piłkarze z Gdyni pokazali w ostatnich meczach, że nie lekceważą żadnego rywala, nawet gdy ten leży na łopatkach. - Mamy przed sobą jasny cel - wygrać wszystkie mecze do końca sezonu - mówi napastnik Arki Olgierd Moskalewicz. - Na każde spotkanie wychodzimy w pełni skoncentrowani, wypełniamy zadania taktyczne postawione przez trenera i jak pokazują ostatnie wyniki, przynosi to świetne efekty.
W porównaniu ze składem Arki na ostatni mecz z Piastem (2:0) w podstawowej jedenastce zajdzie jedna zmiana. Za żółte kartki pauzuje bowiem Bartosz Ława. - Rozważam trzy warianty zastąpienia Bartka - mówi trener Jończyk. - Pierwszy to wycofanie do pomocy Piotra Bazlera, którego w ataku zastąpiłby Damian Nawrocik. Drugi to przesunięcie do przodu Michała Łabędzkiego, wówczas na środku obrony zagrałby Marek Szyndrowki. W pomocy może też zagrać Krzysztof Przytuła - wylicza szkoleniowiec. Jednak bez względu na ustawienie Arka będzie w Płocku faworytem. - To tylko teoria. Podejrzewam, że w składzie gospodarzy może wyjść kilku młodych "wilczków", którzy za wszelką cenę będą się chcieli pokazać. Oni mogą zagrać na luzie, dla nas to kolejny mecz o wszystko - podkreśla Jończyk.
Tomasz Osowski
|