Piłkarze Prokomu Arki Gdynia po jesiennej części rozgrywek zajmowali czwarte miejsce w tabeli, a w wypowiedziach zawodników i trenera przebijał się optymistyczny i jak najbardziej realny motyw ataku na sam szczyt tabeli. Wszyscy w to wierzyli, bo przecież hasło, że Arka jest murowanym kandydatem do awansu obowiązywało nie tylko w Gdyni, ale i w całej Polsce.
Tymczasem piłkarska wiosna brutalnie zweryfikowała te prognozy. Arka zamiast w górę, to obsuwa się w dół tabeli. Wiosenną wartość żółto-niebieskich określają już nie zapowiedzi, ale fakty. Gdyby ligową tabelę sporządzić tylko na podstawie wiosennych spotkań, to Arka jest w niej na... 14. miejscu. To wręcz niewiarygodne, biorąc pod uwagę piłkarski potencjał drużyny i jej finansowe zaplecze. To praktycznie sportowa katastrofa.
Nic więc dziwnego, że nad trenerem Wojciechem Stawowym zbierają się czarne chmury. To w tym zawodzie normalne, że pierwszą "ofiarą" niepowodzeń zespołu zostaje jej szkoleniowiec. Trener Stawowy nawet po ostatniej porażce we Wrocławiu twardo mówi, że są jeszcze szanse na awans, że nadal chce prowadzić Arkę, a dwa zwycięstwa w najbliższych meczach ze Stalą Stalowa Wola i ŁKS Łomża w Gdyni mogą znacznie poprawić sytuacje drużyny w tabeli i atmosferę wokół zespołu.
Dziś sztab szkoleniowy Arki ma zostać poddany ocenie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie to ostatnia ocena pracy Stawowego w Gdyni. Kto zostanie jego następcą na trenerskiej ławce? Wprawdzie znam takich co jednym tchem mówią - Czesław Michniewicz. Tych jednak muszę rozczarować. Michniewicz, co potwierdził nam wczoraj, pracę trenerską może podjąć od nowego sezonu, a propozycji mu nie brakuje.

Janusz Woźniak