Aktualności
03.04.2019
Lechia bezbramkowo remisuje w Gdyni z Arką
To była prawdziwa bomba! Można powiedzieć, że derby Trójmiasta zaczęły się od prawdziwego trzęsienia ziemi, i to już godzinę przed meczem. Właściciel Arki Dominik Midak ogłosił bowiem za pośrednictwem Twittera, że dla Zbigniewa Smółki będzie to ostatnie spotkanie w roli szkoleniowca gdyńskiego zespołu.
„Nie chciałem tego robić, parę razy sobie odmawiałem, ale trener Smółka to niezwykle honorowy człowiek. Zdecydowałem się jednak podjąć tę trudną decyzję – dziś trener poprowadzi Arkę ostatni raz. To jest porażka całego naszego klubu, który czekają bardzo poważne zmiany” – napisał Midak.
Trzeba przyznać, że moment ogłoszenia decyzji wybrał zupełnie niespotykany. Chociaż w historii Arki działy się nie takie rzeczy. W 2004 roku Piotr Mandrysz został zwolniony w przerwie meczu z RKS Radomsko.
Posada Smółki już od dłuższego czasu wisiała na włosku, jednak skoro nie został on zwolniony natychmiast po sobotnim meczu ze Śląskiem Wrocław (porażka 0:2), wydawało się, że ostatnią szansą dla niego będzie mecz z Lechią. Tymczasem już przed nim dowiedział się, że w Gdyni dalej pracował nie będzie. Derby były jego pożegnaniem.
Najlepszy mecz Arki
Jak się okazało, ta decyzja miała na piłkarzy Arki bardzo pozytywny wpływ, gdyż rozegrali oni zdecydowanie najlepszy mecz w tym roku (poprzeczka nie była zawieszona wysoko, we wcześniejszych siedmiu spotkaniach zdobyli tylko punkt, prezentując momentami koszmarną grę). To może potwierdzać tezę, że od dłuższego czasu wewnątrz zespołu nie działo się zbyt dobrze, a stosunki między niektórymi zawodnikami i trenerem były mocno napięte. Nie sugerujemy, że to zawodnicy zwolnili szkoleniowca, ale na pewno fakt jego odejścia spowodował pewne rozładowanie napiętej atmosfery w zespole.
Oczywiście nie można powiedzieć, że Arka rozegrała jakiś wielki mecz, ale prezentowała się jednak ciut lepiej niż bardzo niewyraźna Lechia. Podopieczni Piotra Stokowca jak zwykle solidnie wyglądali w grze defensywnej, jednak próby organizowania akcji ofensywnych wyglądały wyjątkowo nieporadnie. Zagrożenia nie udawało im się stwarzać także po stałych fragmentach gry. W pierwszej połowie gorąco pod bramką Arki zrobiło się właściwie tylko po indywidualnej akcji Lukasa Haraslina, jednak strzał Słowaka był zbyt słaby żeby zaskoczyć Pavelsa Steinborsa.
Gospodarze również mieli ogromne problemy z zagrażaniem bramce Dusana Kuciaka, ale momentami w polu prezentowali się nieźle. W końcówce pierwszej połowy w końcu doczekali się też swojej szansy, jednak po strzale głową Macieja Jankowskiego piłka trafiła w poprzeczkę.
Przez większość czasu trwała typowa derbowa wojenka, w której więcej było walki niż piłkarskiej finezji. Cóż, tej drugiej nie było właściwie w ogóle... Oczywiście wpływ na to miała również wciąż będąca w fatalnym stanie murawa, ale jednak tej jakości było zdecydowanie za mało. Dużo niecelnych podań, mnóstwo długich piłek, mało gry kombinacyjnej. Zdecydowanie nie było to spotkanie stojące na wysokim poziomie.
Remis zadowolił obie strony
Druga połowa zaczęła się od wybuchu radości gdyńskich kibiców po bramce Nabila Aankoura – jak się okazało: przedwczesnej. Jak wykazała analiza VAR, na spalonym znajdował się bowiem aktywnie uczestniczący w akcji Adam Marciniak. Potem Arka jeszcze na chwilę się zerwała, ale od pewnego momentu zaczęła już ewidentnie szanować remis. To jednak nie wyzwoliło w piłkarzach Lechii jakiegoś wielkiego ofensywnego porywu. Owszem, niezłe sytuacje mieli rezerwowi Artur Sobiech i Jakub Arak, ładnie z dystansu strzelał najlepszy na boisku Haraslin (kapitalna interwencja Steinborsa). Jednak to na pewno nie była gra na miarę lidera ekstraklasy.
W doliczonym czasie królem Gdyni mógł zostać Aleksandyr Kolew, po którego strzale Kuciak zbił piłkę na słupek. To była kolejna genialna interwencja Słowaka, prawdziwej ostoi gdańskiego zespołu. Zaliczył on już 14. mecz bez wpuszczonej bramki w tym sezonie i do wyrównania osobistego rekordu (z czasów gry w Legii Warszawa) brakuje mu już tylko trzech takich spotkań.
Ostatecznie po dość letnim jak na derby widowisku mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Jak najbardziej adekwatnym do tego, co widzieliśmy na boisku. Tym samym Arka wciąż pozostaje bez zwycięstwa z Lechią w ekstraklasie – aktualny bilans to 10 zwycięstw gdańszczan i trzy remisy.
Gdańszczanie przynajmniej na 24 godziny powiększyli przewagę nad Legią Warszawa do sześciu punktów i czekają na jej ruch. Mistrzowie Polski w środę na własnym stadionie zmierzą się z Jagiellonią Białystok.
Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 0:0
Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Helstrup, Marciniak Ż – Aankour (74. Siemaszko), Vejinović Ż, Nalepa Ż, Janota (82. Deja), Jankowski – Kolew.
Lechia: Kuciak – Nunes, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Łukasik, Kubicki – Michalak (65. Sobiech), Makowski Ż (90. Vitoria), Haraslin (85. Arak) – Flavio Paixao.
Copyright Arka Gdynia |