Aktualności
05.02.2019
Lepsza obrona, powrót Siemaszki?
Kibice Arki Gdynia z optymizmem mogą czekać na rozpoczęcie wiosennej części rozgrywek Ekstraklasy. Tak przynajmniej uważa Tomasz Korynt, gdynianin, były zawodnik drużyny z miasta z morza i marzeń analizując to, co działo się na zgrupowaniu "żółto-niebieskich" w Turcji.
Łukasz Razowski, Interia: Jak pan ocenia rywali, z którymi Arka grała w Turcji w meczach sparingowych [Slawia Sofia (0-0); Czerno More Warmna (1-0); FK Oleksandrija (1-0); FK Makedonija Gjorcze Petrow Skopije (2-1), Szachtior Karaganda (2-1)-przyp.red.]
Tomasz Korynt: - Trudno mi oceniać poziom ligi macedońskiej, czy ukraińskiej, ale myślę, że jest on w miarę porównywalny z naszą Ekstraklasą, być może z wyjątkiem czołówki ligi. Myślę więc, że przeciwnicy byli w miarę solidni, nie z najwyższej półki, ale dość wymagający jak na możliwości Arki.
No właśnie. Przeciwnicy wymagający, a wyniki na plus - jeden remis, cztery zwycięstwa...
- Zgadza się, wyniki w tych pięciu spotkaniach były niezłe. Napawają one optymizmem. Nie należy zapominać, że były to tylko mecze kontrolne, próbne, rozgrywane bez publiczności, w składach również eksperymentalnych, czy nawet w niecodziennej formie jak mecz z Makedonija rozegrany cztery razy po trzydzieści minut. Dwa razy Arka grała w zupełnie zmienionych składach. Musimy wziąć pod uwagę różne obciążenia treningowe. Jest to zrozumiałe, bo po to jest okres przygotowawczy, by sprawdzić się w próbnych meczach. Nie przykładałbym mimo wszystko do tych sparingowych spotkań wielkiej wagi. Oczywiście trener, który na bieżąco widział poszczególnych zawodników na boisku, potrafi, rzecz jasna, sobie wyrobić odpowiednie zdanie.
Który według pana sparing był najważniejszy?
- Dla mnie, jak i dla obserwatorów, najważniejszy na zgrupowaniu był ten przedostatni z SK Makedonija, w którym zespół wyszedł, jak mniemam, w optymalnym zestawieniu. Mecz okazał się zwycięski na tydzień przed wznowieniem rozgrywek ligowych. To musi napawać optymizmem.
W części jesiennej sezonu dużo mówiło się o brakach w obronie "żółto-niebieskich". Sami piłkarze po ostatnim w 2018 roku, zremisowanym meczu z Wisłą Płock (3-3), podczas którego po raz kolejny stracili trzy bramki, mówili, że to co dzieje się w obronie, jest niedopuszczalne. Tymczasem w Turcji stracili tylko dwie bramki w pięciu spotkaniach...
- Te mecze pokazały, że być może obrona będzie faktycznie wyglądała lepiej niż jesienią. Warto jednak zauważyć, że wielkich zmian w składzie, jak i w ustawieniu defensywy, nie widać. Wygląda na to, że trener Zbigniew Smółka zwrócił szczególną uwagę na ten element gry, coś skorygował, i po statystyce wynika, że to coś zaczęło wychodzić.
W Turcji Rafał Siemaszko na siedem zdobytych przez Arkę bramek, zaliczył cztery. Wedle danych można by powiedzieć, że postawa tego zawodnika wygląda znacznie lepiej, niż w jesiennej części sezonu?
- Tak jak poprzednio zauważyłem, najbardziej miarodajnym meczem sparingowym Arki był mecz z Macedończykami. Tymczasem, o ile się nie mylę, Rafał Siemaszko nie wyszedł w podstawowym składzie, mimo iż strzelał bramki. Trochę to mogło zdziwić. Dobrą dyspozycję udowodnił jeszcze w ostatnim meczu z Szachtiorem strzelając dwa gole. Być może utoruje mu to drogę do pierwszego składu zespołu? Jesienne ustawienie z Jankowskim było ciekawe i stwarzało możliwości bramkowe. Ale nie stoimy w miejscu, wszyscy zawodnicy zapewne ciężko pracują, by grać w pierwszym składzie. Bramki w Turcji strzelał głównie Siemaszko, a od tego właśnie jest napastnik. Być może nie w pierwszym meczu, ale później się przebije do pierwszej jedenastki?
Rozmawiał Łukasz Razowski
Copyright Arka Gdynia |