Aktualności
30.11.2018
Adam Marciniak. U trenera Smółki wraca do najlepszych czasów
Przed Arką Gdynia dwumecz z Jagiellonią Białystok: najpierw starcie w lidze, cztery dni później w Pucharze Polski. - Gdybym miał gwarancję wygranej w jednym z tych spotkań, wybrałbym drugie - mówi z uśmiechem kapitan Arki Adam Marciniak, który wspina się na wyżyny swoich umiejętności, bo to obiecał mu trener Zbigniew Smółka.
Rozpędzająca się gdyńska drużyna na rozkładzie ma niezwykle wymagającego przeciwnika, Jagiellonię Białystok. Zaledwie cztery dni po koncertowym wręcz ograniu Wisły Kraków (4:1) Arka na Podlasiu zagra najpierw o ligowe punkty. We wtorek 4 grudnia wicemistrza Polski przyjmie na własnym terenie. Które ze starć jest bardziej prestiżowe?
– Rozmawiałem z kimś o tym w szatni, że jakby przyjąć hipotetyczną sytuację, w której miałbym gwarancję wygranej w jednym z tych dwóch spotkań, wybrałbym drugie – uśmiecha się kapitan Arki Adam Marciniak.
Przemiana (w) kapitana
Arka na tle Jagiellonii w ostatnich tygodniach urosła w siłę. Wszystko dlatego, że dwa ostatnie spotkania ligowe były w jej wykonaniu popisem. Wygrane 4:0 oraz 4:1 sprawiły, że nawet i w Białymstoku, w którym żółto-niebiescy nigdy nie wygrali (poza barażami o utrzymanie w ekstraklasie w sezonie 2005/06), Jagiellonia nie jest już takim faworytem. To dotyczy zwłaszcza meczu pucharowego w Gdyni.
Jednym z tych, którzy tworzą Arkę nie tylko efektywną, ale i efektowną, jest wspomniany Marciniak. To pod skrzydłami trenera Zbigniewa Smółki kapitan gdynian zupełnie zmienił styl swojej gry.
– Czuję duży progres. Trener ostatnio przeprowadził z nami analizę parametrów z początku sezonu i porównał je z dzisiejszymi. Przepaść jest ogromna. Dlatego i Arkę, i Adama Marciniaka trener wyciągnął za uszy – uśmiecha się obrońca. I przyznaje:
– Początek sezonu miałem słaby, a trener Smółka mimo to konsekwentnie na mnie stawiał. Dyspozycja więc poszła w górę, w grze czuję większy luz. To właśnie wynik filozofii trenera, który daje tę swobodę. Chce, żebyśmy podejmowali trudne decyzje na boisku, ryzykując nawet stratę. Przez to my czujemy się na boisku pewniej. Nigdy mnie nie zganił za błędy, a wręcz wytyka, jak gram na alibi. Dlatego próbuję trudniejszych rozwiązań w ofensywie.
Nie pierwsze spotkanie ze Smółką
Jak przyznaje 30-letni Marciniak, tak dobrze w piłkę grało mu się w karierze tylko raz – za Wojciecha Stawowego w Cracovii.
– To trener bliski dzisiejszej filozofii Zbigniewa Smółki. Podobnie jak on chciał kreować grę, a nawet miał większego hopla na tym punkcie – śmieje się Marciniak. – Nie było mowy, żebyśmy wybijali piłkę, nawet w sytuacji ogromnego zagrożenia – dodaje.
Co ciekawe, spotkanie Marciniaka ze Smółką w Arce wcale nie było pierwszym.
– Trener Smółka był na stażu na naszym obozie u trenera Stawowego. Jak teraz spotkaliśmy się w Arce, to cały czas mi wypominał, że umiałem grać i zrobi ze mnie jeszcze tak samo grającego zawodnika w Gdyni. Nie za bardzo mu w to wierzyłem – wspomina obrońca.
Reprezentacja? Abstrakcja
To za czasów gry w Krakowie Marciniak został powołany do reprezentacji Polski. Obecne jego występy śmiało można porównać do tamtejszych.
– Jestem realistą. Nie zaprzątam sobie tym głowy, w ogóle o tym nie myślę, bo taka sytuacja jak powołanie wydaje mi się zbyt abstrakcyjna.
– Też nie tędy droga, by skupiać się na tym, jak zagrał w poprzedniej kolejce Hubert Matynia, który jest lewym obrońcą w Pogoni, a dostał powołanie, i czy ja nie zagrałem lepiej. Nie na tym to polega. Takie cele na ten moment są bardzo daleko – ucina temat kapitan Arki.
Początek nowej Arki
Nowa drużyna tak naprawdę narodziła się względnie niedawno. I wcale nie w wygranym spotkaniu.
– Moim zdaniem wszystko zaczęło się od przegranych derbów z Lechią. Mieliśmy ogromny niedosyt, bo nie byliśmy wtedy słabsi. Potem było spotkanie z Pogonią Szczecin, które choć przegraliśmy [2:3], to rozegraliśmy dobrze. Następnie w Legnicy [4:0] i z Wisłą Kraków [4:1] wszystko było konsekwencją tego, co rodziło się we wcześniejszych tygodniach – twierdzi Marciniak.
– W tej rundzie przeszliśmy długą drogę. Od meczu z Wisłą Kraków, w którym nie oddaliśmy nawet celnego strzału, do rewanżu, w którym strzelaliśmy ponad 30 razy w kierunku bramki. Oby dalej to szło w takim kierunku, od dwumeczu z Jagiellonią zaczynając – ma nadzieję Marciniak. – Jesteśmy świadomi, że to początek drogi. Nikt nie jest najedzony, cele i marzenia nie kończą się na świetnym meczu z Wisłą Kraków. Ale mamy w sobie pokorę. Nikt nie odfrunie.
Da
Copyright Arka Gdynia |