Aktualności
13.11.2018
Magiczni panowie "J"
Znów błysnęli zawodnicy odbudowani w tym sezonie przez Zbigniewa Smółkę. Jankowski zdobył gola i asystował, Janota dorzucił kolejnego, a Deja rządził w środku - w efekcie Arka rozbiła Miedź 4:0, a trener Smółka triumfuje.
Argumentem przemawiającym za trenerem Smółką są gracze, na których przed sezonem stawiał niemal tylko on, a którzy dziś dają mu zwycięstwa. W niedzielę przeciwko Miedzi Legnica znów odegrali pierwszoplanową rolę. Janota i Jankowski dobili do sumy 6 goli w Ekstraklasie, a Deja dogrywał i odbierał skutecznie, co nie wychodziło w Cracovii. Na konto Zbigniewa Smółki idzie także wprowadzenie krytykowanego w tym sezonie Nabila Aankoura, który 4 minuty po wejściu zdobył bramkę.
NIE BYŁO WCALE ŁATWO
4:0 to wynik wysoki, ale nie do końca oddający przebieg gry. Przez długi czas drużyna z Legnicy była bliska wyrównania, grając piłką i atakując. Tym większa satysfakcja żółto-niebieskich z tak okazałego wyniku. Gdynianie dokonali egzekucji na błędach zmęczonego zespołu Dominika Nowaka, odrzucili demony ostatnich dwóch spotkań i oprócz punktów przywożą do Trójmiasta tak potrzebne dobre nastroje.
ZADYSZKA MIEDZI
- Jedyne co nas uratuje to ciężka praca - powiedział w przerwie meczu Miedzi z Arką obrońca beniaminka Kornel Osyra. Zespół z Legnicy zdziesiątkowany kontuzjami traci dystans do innych ligowców. Licznik dni bez zwycięstwa w lidze bije nieubłaganie od 2 września i wygranej przeciwko Zagłębiu Lubin. Świadoma złej atmosfery w szeregach rywala Arka dobiła zranionego już przed spotkaniem. Takie zwycięstwa smakują więc podwójnie - naruszyć skaleczonego, a potem konsekwentnie czekać, aż sam się wyłoży. To udało się z nawiązką, przy okazji podreperowano statystykę ofensywną.
Zwycięstwo pozwoliło Arce wedrzeć się do pierwszej ósemki i jeśli Lech Poznań przegra w Białymstoku, to gdyńska drużyna na tej pozycji pozostanie co najmniej do meczu z Wisłą Kraków. Krytycy Zbigniewa Smółki przynajmniej do tego czasu będą siedzieli cicho.
Paweł Kątnik
Copyright Arka Gdynia |