Aktualności
21.09.2018
Próbujemy dojść, dlaczego Aankour i Cvijanović nie wiodą prymu
Pierwszy do Arki zawitał Słoweniec. Pojawienie się w klubie nieco ponad tydzień przed Marokańczykiem z francuskim paszportem dało mu możliwość występu już w meczu o Superpuchar Polski z Legią Warszawa (3:2). Na tym bardzo mocno zależało trenerowi Zbigniewowi Smółce, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę, że z Cvijanovicia pożytku w tym meczu będzie miał co najwyżej przez godzinę. Z racji późnego dotarcia do Gdyni 32-latek nie miał przepracowanego całego okresu przygotowawczego, by nie powiedzieć, że praktycznie w nim nie trenował jak należy. Miał wyraźne braki fizyczne, a mimo to w meczu o trofeum zagrał z miejsca.
Choć w przerwie konieczna była już zmiana, pokazało to, jak ważnym elementem w układance nowej Arki ma być Cvijanović. To on razem z Michałem Janotą mieli pełnić rolę mózgów rozegrania. To oni mieli kreować grę, odpowiadać za bramki i asysty. Po połowie rundy jesiennej wiadome jest, że ze swoich zadań wywiązuje się tylko Polak.
Cvijanović bardzo długie tygodnie dochodził do odpowiedniej formy fizycznej. Zagrał wprawdzie w pierwszych sześciu kolejkach, ale ani razu w pełnym wymiarze. Mimo to zdążył zanotować dwie asysty. Wydawało się, że punktem, od którego Słoweniec stanie się jedną z wiodących postaci w Arce, był mecz w Płocku z Wisłą (3:1). To w nim pomocnik idealnie obsłużył ostatnim podaniem kolegę z zespołu, zagrał bardzo dobre jakościowo i intensywne fizycznie zawody. Wtedy na boisku przebywał aż 79 minut, najwięcej ze wszystkich meczów w tym sezonie. Nic dziwnego, że tydzień później w Kielcach, gdzie Cvijanović miał stanowić jedno z dwóch koniecznych ogniw do rozpracowania Korony, szkoleniowiec postawił na niego od początku.
Niemal identyczną liczbę minut do tej pory w Arce rozegrał inny ekskoroniarz, Nabil Aankour. Skrzydłowy – na jakiego mianuje go od początku pobytu w Gdyni trener Smółka – pojawił się nad polskim morzem dzień przed Superpucharem, przez co zadebiutował dopiero podczas ligowej inauguracji. Poza spotkaniem z Górnikiem Zabrze, na które nie znalazł się w osiemnastce meczowej przez ślub brata w Maroku, zagrał w tych samych meczach co Cvijanović. Z tą jednak różnicą, że Aankour nie zanotował żadnych liczb, a jego gra w ani przez chwilę nie porywała.
Punktem odniesienia obecnej sytuacji obu zawodników jest wspomniany mecz w Kielcach. Smółka nie ukrywał, że liczył w nim przede wszystkim właśnie na duet Aankour-Cvijanović, który Koronę zna jak własną kieszeń. Po spotkaniu był jednak zawiedziony.
Smółka rozgoryczony
– Byłem przekonany, że Aankour i Cvijanović będą wiodącymi postaciami tamtego meczu. Nie byli. Wtedy to ja popełniłem błąd, że na nich postawiłem – przyznał otwarcie trener Smółka.
Od tamtego czasu obaj w dwóch kolejnych meczach znajdowali się poza osiemnastką.
– Nabil i Goran zdają sobie sprawę z dyspozycji w Arce. Przychodzili jako – w cudzysłowie – gwiazdy. Ale dostali ode mnie przysłowiowy gong, na którego zasłużyli. Nie wiem, czy na to wpływ mają aklimatyzacja w nowym mieście, zawirowania z mieszkaniami, zmiana stylu trenowania – trudno stwierdzić, ciągle próbujemy do tego dojść. Obaj muszą swoje niezadowolenie wyrażać pracą boiskową, a nie do końca tak jest – dalej szczery był trener Arki.
Po dwóch meczach oglądanych z wysokości trybun nasuwa się jedno pytanie: „Jak długo trwać będzie pokuta?”. Niewykluczone jednak, że przy sporej rotacji składu, jakiej dokonuje w formacji ofensywnej Smółka, może oznaczać, że Aankour i Cvijanović do łask wrócą już w piątek przeciwko Lechowi Poznań (godz. 20.30).
Copyright Arka Gdynia |