Aktualności
15.07.2018
Legia - Arka: gdynianie wracają z Warszawy z Superpucharem.
Choć na początku nic na to nie wskazywało, to jednak Arka Gdynia pokonała Legię Warszawa 3:2 i zdobyła swój drugi kolejny Superpuchar. Mecz na trybunach oglądał nowy selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek.
Trudne zadanie czeka statystyków futbolu. Ciężko będzie doszukać się drużyny w Europie, a może i na świecie, która by w sześć lat przegrała sześć kolejnych meczów o superpuchar swojego kraju. Legia Warszawa jednak nie zatrzymała się i śrubuje żałosny rekord.
Warszawska drużyna zaczęła z wysokiego C. Już w drugiej minucie świetną akcję przeprowadził prawą stroną Marko Vesović. Piłkarz z Czarnogóry dośrodkował w pole karne do Sebastiana Szymańskiego, ale podanie przeciął Andrij Bohdanow i pokonał własnego bramkarza.
W pierwszym kwadransie Legia prezentowała się znakomicie, kulturą gry zdecydowanie przewyższała rywala i wydawało się, że przy Łazienkowskiej może skończyć się pogromem. Ale Arka spokojnie odzyskiwała równowagę i w końcu błąd obrony wykorzystał Luka Zarandia. 22-letni Gruzin imponował szybkim wyjściem i bardzo dobrą techniką w pełnym biegu. Jeśli będzie regularnie grał, może być wyróżniającą się postacią w lidze.
To był dość dziwny mecz. Wydawało się, że Legia trzyma rękę na pulsie, zwłaszcza po tym jak Chris Philipps uderzył fenomenalnie z dystansu i dał gospodarzom prowadzenie. Ale Arka, jakby po cichu, trochę od niechcenia, odpowiedziała dwoma bramkami. Najpierw zrehabilitował się Bohdanov. Wychowanek Dynama Kijów, który zimą przyszedł do klubu z Gdyni, uderzył fantastycznie z rzutu wolnego, a potem na 3:2 trafił Michał Janota.
Trudno uwierzyć, że ten piłkarz, kiedyś uchodzący za jeden z największych polskich talentów, ma już 27 lat. Wraca do ekstraklasy po dwuletniej przerwie. W I lidze, w Stali Mielec, był jednym z najważniejszych zawodników Zbigniewa Smółki, więc trener zabrał go ze sobą do Arki.
Piłkarze Arki świetnie wykorzystywali dziury w obronie mistrzów Polski. Na razie nowy system z trzema obrońcami drużynie Deana Klafuricia nie służy.
Za to kilku nowych zawodników przedstawiło się z niezłej strony. Młodego Mateusza Wieteskę, który wraca do Warszawa z Zabrza, trudno winić za którąś z bramek. Raczej zawiodła formacja. Za to pokazał kilka solidnych zagrań, w końcówce świetnie przeciął "pachnące bramką" podanie Zarandii.
Kilka ciekawych akcji w pierwszej połowie pokazał też Jose Kante. Raz zakręcił obroną Arki i tylko w sobie wiadomy sposób Pavels Steinbors obronił jego strzał. Widać, że dobrze czuje się z piłką przy nodze, co w takim klubie jak Legia, na małych przestrzeniach, znacznie trudniej pokazać niż w grającej szybkim atakiem Wiśle Płock.
W drugiej połowie na boisku pojawił się jeszcze Carlitos. Król strzelców ekstraklasy oddał dwa strzały, przy drugim piłka nawet wpadła do siatki, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę.
Obie drużyny walczyły o inne cele. Dla Legii ten mecz był bardziej nieudanym przetarciem przed ciężkim sezonem, ale też kolejnym testem nowego systemu taktycznego. Testem oblanym. Ale też testem pechowym. Swoje wybronił Steinbors, kilka razy piłka mijała o centymetry słupek bramki gości. Dla Arki, i zwłaszcza jej młodego trenera Zbigniewa Smółki, ważne trofeum do kolekcji, 46-letni szkoleniowiec był uważany za jeden z talentów w I lidze, wskoczył dopiero na ekstraklasową karuzelę i na pewno doda mu to pewności siebie.
Legia Warszawa - Arka Gdynia 2:3 (2:3)
1:0 Bohdanov 2' samobójcza
1:1 Zarandia 19'
2:1 Philipps 30'
2:2 Bohdanov 38'
2:3 Janota 45+2'
Legia: Malarz - Remy, Astiz, Wieteska - Vesović (46.Hlousek), Mączyński (57.Cafu), Philipps, Szymański (81.Nagy), Kucharczyk - Radović (57.Carlitos), Kante (73.Hamalainen)
Arka: Steinbors - Zbozień, Marić (60. Maghoma), Helstrup Jensen, Marciniak - Bohdanov, Nalepa, Janota (71.Siemaszko) - Zarandia (88.Socha), Kolev, Cvijanovic (46. Danielak)
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Żółte kartki: Kante, Vesović, Szymański,Wieteska (Legia) - Marić, Nalepa (Arka)
Marek Wawrzynowski
Copyright Arka Gdynia |