Aktualności
18.04.2018
Arka Gdynia ponownie w finale Pucharu Polski!
Arce zależało dzisiaj na zrealizowanie dwóch celów za jednym zamachem; chciała odbudować wizerunek nadszarpnięty po derbowym dwumeczu (2:4, 1:2) i przede wszystkim zapewnić sobie drugi z rzędu udział w finale na Narodowym. Do powtórzenia historii potrzebowała dziś tylko jednej bramki...
… albo i aż jednej.
Gra w stosunku do spotkań z Lechią bez wątpliwości uległa poprawie. Blok defensywny zagrał uważniej (może poza bramkarzem Krzysztofem Pilarzem, który dwie piłki „wystawił” przeciwnikom). Trochę więcej dobrego działo się też z ofensywą. Zawodnicy chętniej niż w derbach podawali po ziemi. Pierwsza połowa zakończyła się jednak bezbramkowym remisem. Najlepszej okazji po rzucie rożnym nie wykorzystał Michał Marcjanik. Inna koronkowa akcja zakończyła się natomiast na nogach interweniującego Radka Dejmka.
Korona, jak wiemy, w Poznaniu zagrała drugim garniturem i szczęśliwie odniosła tam pierwsze zwycięstwo nad Lechem w historii. Na Arkę trener Gino Lettieri wystawił optymalny skład, ale boisko tego specjalnie nie oddało. Poza jednym strzałem kielczanie nie stworzyli zagrożenia. Chwalony w lidze Goran Cvijanović dostał „wędkę” jeszcze przed przerwą. Po niej nie pojawił się już natomiast Nabil Aankour, który choć dużo biegał to jednak niewiele konkretnego dał drużynie – tak jak zresztą napastnik Enrique Esqueda po stronie gospodarzy.
Kibice do końca wierzyli w awans żółto-niebieskich. Niemal przez całą drugą połowę powtarzali błagalną frazę „Arka gol”. W 56 minucie Adam Marciniak uderzył mocno, lecz Zlatan Alomerović przeniósł piłkę nad poprzeczką. Czas uciekał, Korona wytrącała argumenty i wychodziła z groźnymi kontratakami...
Scenariusz układał się w klasyczne 0:0. W 82 minucie akcji – wydawało się meczowej – nie wykorzystał Mateusz Szwoch. A w kolejnej sytuacji sędzia Jarosław Przybył nie zdecydował się odgwizdać ręki w polu karnym.
I nadeszła 85 minuta! Po zamieszaniu w polu karnym mocnym uderzeniem przy lewym słupku Arkę do finału wprowadził Marcus da Silva! Dla Brazylijczyka była to 50 bramka w żółto-niebieskich barwach – jeżeli nie najważniejsza, to jedna z najważniejszych. Arka znowu na wariackich papierach może powtórzyć sukces sprzed roku.
- Dziękujemy, dziękujemy! - zaśpiewali po meczu kibice piłkarzom, by następnie dodać: - Puchar jest nasz! Arkowcy jutro poznają rywala w finale.
Piłkarz meczu: Marcus da Silva
Atrakcyjność meczu: 5/10
Copyright Arka Gdynia |