Terminarz ekstraklasy i wyniki osiągane przez Arkę i Lechię w tym sezonie tak się ułożyły, że derby Trójmiasta przypadły w momencie, kiedy obie drużyny o coś walczą. To dodaje dodatkowego smaczku potyczce lokalnych rywali.

 

– To walka o prymat w regionie, uznanie w firmie. Wielu fanów Arki pracuje razem z kibicami Lechii i w przypadku wygranej można sobie dogryzać przez najbliższe pół roku – mówi o gorącej atmosferze derbów Zbozień.

 

Dostali nauczkę

 

Poprzednie starcie z Lechią czegoś Arkowców nauczyło.

 

– Podeszliśmy do tego spotkania aż za bardzo emocjonalnie. Czy teraz tego unikniemy? Nie będziemy podgrzewać atmosfery w szatni. Jesteśmy zespołem walczącym w każdym meczu, zostawiamy serducho na boisku i kwestia zwycięstwa zależy od naszej dyspozycji danego dnia. Z Legią każdy dawał z wątroby i zaprezentowaliśmy się korzystnie – przyznaje obrońca Arki.

 

Lechia Arka bilans derbów
 
Lechia Arka bilans derbów
 

Lechia czeka na wygraną od 1 grudnia. W tym sezonie doszło już do dwóch zmian na gdańskiej ławce trenerskiej, a poprawy wyników jak nie było, tak nie ma. Zdaniem Zbozienia problemy biało-zielonych w sobotę nie będą miały żadnego znaczenia.

 

– Lechia ma więcej do zyskania niż stracenia. Teraz psioczy na nich cały Gdańsk, są w takim dołku, że kiedyś muszą z niego wyjść. I uważam, że takie podejście im pomoże, nam nie może spętać nóg. Musimy pokazać tę waleczną Arkę. Jeśli prujemy na maksa, to życie nam oddaje, jesteśmy groźni dla najlepszych. Pokazaliśmy to z Legią, czy wcześniej w tym niefortunnym spotkaniu z Jagiellonią – zauważa Zbozień.

 

Teoria bez pokrycia w praktyce

 

Mimo wszystko nie brak głosów, że gdyby w sobotę Lechia i Arka zagrały na swoim normalnym poziomie, wygraliby gospodarze.

 

– W teorii Lechia ma wyższe umiejętności. Nie ma co ukrywać, potencjał gdańszczan jest większy, wystarczy spojrzeć na ich budżet. Na liście płac są na podium. Życie pokazuje jednak co innego. Jesteśmy lepszym zespołem. Stanowimy monolit, dzięki temu jesteśmy w grze o miejsce w górnej ósemce. U nas nie ma gwiazd, jeden za drugiego walczy, pójdzie w ogień. Stworzyliśmy drużynę. To jest nasza siła i przewaga nad nimi. Lechia jest rozbita, ale w takim meczu może odkupić winy u kibiców. Przypomnijmy nasz wcześniejszy mecz. Lechia wtedy też była w trudnym momencie, przed meczem z nami przegrała 0:5 z Koroną, tym jednym spotkaniem mogła wszystko odzyskać i tak się stało. Teraz to my chcemy się odegrać. Niby wszystko przemawia za nami, ale piłka potrafi być brutalna. Mam nadzieję, że wnioski wyciągnęliśmy – analizuje prawy defensor Arki.

 

Regeneracja czyni cuda

 

Arkowcy w środę grali z Koroną w półfinale Pucharu Polski (przegrali 1:2). Lechia przez tydzień przygotowywała się specjalnie na Arkę. Ale Zbozień przekonuje, że sił jego kolegom nie zabraknie. – Z Kielc wróciliśmy o czwartej nad ranem. Wszystkie czynności podporządkowałem odbudowie do meczu z Lechią. Zacząłem od masaży. Podpiąłem się pod elektrodę. Następnie rolowanie, nawadnianie, posiłki. Mam wszystko szczegółowo rozpisane. Bazuję na przygotowaniu motorycznym i nie mogę niczego zaniedbać – mówi piłkarz żółto-niebieskich.

 

29-latek jesienią był liderem klasyfikacji kanadyjskiej w Arce (uwzględniającej gole i asysty). Teraz już tak skuteczny w polu karnym nie jest.

 

– Mam za to inny udział przy bramkach Arki. Po mojej akcji strzeliliśmy gola w Krakowie, z Bruk-Betem wywalczyłem rzut karny. Cieszę się, że wciąż pomagam drużynie. Niestety, Mateusz Szwoch jest numerem jeden, jeśli chodzi o „jedenastki” i na razie nie mam szans go wyprzedzić w klasyfikacji kanadyjskiej – przyznaje Zbozień.

 

Piotr Wiśniewski