TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

26.10.2017

Arka o krok bliżej do półfinału.

Piłkarze Arki wygrali w Głogowie z Chrobrym (2:0) w pierwszym meczu 1/4 finału Pucharu Polski i pokonali tym samym swojego byłego szkoleniowca, Grzegorza Nicińskiego.
 

Mecz wielu podtekstów skończył się właściwie tak, jak można było się tego spodziewać. Wygrała Arka wypoczęta, bo zagrała – poza jednym zawodnikiem – całkowicie nowym składem. Poza tym nie musiała przejmować się brakiem wytchnienia. To było zmartwienie Chrobrego, który ostatnio granie co trzy dni miał regularnie. Arka zaś po raz pierwszy od miesiąca.

 

Pierwszoligowiec z trenerem Grzegorzem Nicińskim na czele chcieli coś sobie udowodnić. Że można kontynuować bajkę z Pucharem Polski, i że Niciński pokaże, iż faktycznie jest specjalistą pucharowym, a zwolnienie go z Arki przed majowym finałem było nietrafione. Podrażniony szkoleniowiec chciał więc podobną historię stworzyć z zespołem, z którym to miało być jeszcze trudniejsze.

 

Jednak ambicje i marzenia swoje, a rzeczywistość swoje. Chrobry był gorszy od rywala. Nie było w zespole na tyle siły, by na krok go nie odstępować. Środek pola to momentami autostrada usłana gościom przez głogowian. Ci nie nadążali. Organizmów oszukać się nie da, a kadra nie jest tak szeroka i wyrównana, jak Arki. To Leszek Ojrzyński mógł sobie pozwolić na postawienie na zupełnie odmiennych zawodników od tych, na których stawia w lidze. I miał wszelkie prawo wymagać od wybranków podobnego poziomu jakościowego.

 

Po arkowcach widać było, że są o półkę wyżej od rywala. Przewaga nie przekładała się wprawdzie na nawałnicę pod bramką, ale tak zwana utarta w piłkarskim języku kultura gry była po stronie przyjezdnych. Mimo skromnego prowadzenia – składną akcję już po pierwszym kwadransie strzałem do pustej bramki wykończył Hiszpan Ruben Jurado, a asystę zaliczył rosnący z formą Białorusin Siergiej Kriwiec – można było odnieść wrażenie, że jest ono niezagrożone.

 

Gdynianie kontrolowali to spotkanie, nie pozwalając piłkarzom Nicińskiego na stwarzanie poważnego zagrożenia pod swoją bramką. Sami jednak nie kwapili się do tego, żeby prowadzenie urosło. Próbowali z podobnym natężeniem do przeciwnika.

 

Do czasu. Im dalej w las, tym z pozoru mało konkretny napór gospodarzy ukradkiem zmieniał się w systematycznie bite stałe fragmenty gry w pole karne Arki. Raz szczęście, drugi raz poprzeczka, a trzeci minięcie się wszystkich piłkarzy z futbolówką – to po kolei ratowało żółto-niebieskich.

 

– Mieliśmy się cofnąć po przerwie, niemniej nie zmienia to faktu, że staliśmy za głęboko – mówił o tym fragmencie gry pomocnik Arki Antoni Łukasiewicz.

 

Napór po czasie zelżał, a Chrobry ostatecznie nie wykorzystał swojej szansy i postawił się w trudnym położeniu. Natomiast Arka wypełniła swój plan. Wygrana – po podwojeniu prowadzenia w doliczonym czasie – na terenie rywala to duży handicap przed meczem w Gdyni. Nikomu jednak nie trzeba przypominać historii z Wigrami Suwałki z poprzedniej edycji. Nawet trzybramkowa zaliczka może być niczym, gdy w rewanżu kilka rzeczy nie ułoży się po twojej myśli.

 

Dawid Kowalski







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia