Aktualności
28.07.2017
Leszek Ojrzyński: U nas grało serce, a niektórzy jeszcze dociskali z wątroby.
To był wieczór marzeń. Kibice Arki 38 lat czekali na to, aż ich ukochany klub zagości znowu na europejskich salonach. A kiedy już do tego doszło, rzecz jasna nie mogło być mowy o dobrej pozycji startowej. Każdy z rywali miał być faworytem. Nim był też Midtjylland. Ale tylko na papierze.
– U nas grało serce, a niektórzy jeszcze dociskali z wątroby – podsumował wyczyn swoich zawodników Ojrzyński. Wynik 3:2 przejdzie do historii klubu. I nie tylko. O Arce mówi się już w całej Polsce i powoli też zarysowuje swoją obecność w Europie.
– Jesteśmy świadomi wyjątkowości tego, co tworzymy przez ostatnie miesiące. Chyba, że to spowszednieje – śmieje się szkoleniowiec Arki. – Brawa dla piłkarzy. To oni walczyli do upadłego i wierzyli, że można w tym meczu wygrać. Graliśmy z klasową drużyną, to było widać gołym okiem. Piłkarsko nas przewyższali, ale wygrywają ci, którzy wiedzą, czego chcą i wierzą do samego końca – dodaje.
Oprócz zaangażowania i pasji widocznej na boisku, znakomicie w głowie ten mecz rozegrał Ojrzyński. Trafił ze zmianami, odpowiednio dobrał też taktykę. Gra bez nominalnego napastnika mocno zdziwiła Duńczyków.
– Oni nie są przyzwyczajeni do tak niskich zawodników w ataku. Chcieliśmy ich zaskoczyć z grającym tam Patrykiem Kunem i myślę, że to się udało. Dla samego Patryka to ogromne przeżycie. Niedawno oglądał ekstraklasę w telewizji, a teraz w Lidze Europy biega po boisku – docenia trener talent filigranowego skrzydłowego, który poobijany z boiska zszedł jeszcze przed upływem godziny gry.
– Wyglądał, jak bokser po ciosie – krótko ocenił jego stan zdrowia Ojrzyński.
Copyright Arka Gdynia |