Aktualności
28.07.2017
Rodzi się gdyńska banda świrów, Siemaszko nie zawodzi.
Arka Gdynia po niezwykle emocjonującym meczu pokonała 3:2 FC Midtjylland w pierwszym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Europy. Arkowcy zaprezentowali się lepiej niż wszyscy się spodziewali, Rafał Siemaszko znowu nie zawiódł, czego nie można powiedzieć o defensywie. Oto nasze wnioski po meczu zdobywcy Pucharu Polski w LE.
1. Rodzi się nowa banda świrów
Trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu trzeba przyznać, że jak mało kto potrafi przygotować drużynę do agresywnej gry. Nie ma co udawać, że w Arce występują wirtuozi, są za to zawodnicy gotowi do wyprucia sobie płuc. Od dawna wiadomo było, że mecz z Midtjylland będzie jednym z najważniejszych w historii klubu i piłkarze podeszli do niego tak, jakby od tego zależała ich przyszłość. Na chwilę stracili głowy i stracili dwa gole w trzy minuty, ale szybko się otrząsnęli i wrócili na wysokie obroty. – To jeszcze nie gdyńska banda świrów, ale idziemy w dobrym kierunku – przyznał po meczu trener Ojrzyński.
2. Siemaszko nie zawodzi
Niesamowita historia Rafała Siemaszki ma swój ciąg dalszy. Napastnik, który podstawowym graczem klubu ekstraklasy został dopiero w wieku 30 lat, jest ekspertem od ważnych goli. Trafiał w finale Pucharu Polski, w dwóch ostatnich kolejkach minionego sezonu, trafił także w Lidze Europy. Tym razem zaczął mecz na ławce, a z roli dżokera wywiązał się wzorowo. W doliczonym czasie gry wykorzystał dośrodkowanie Michała Nalepy i idealnie uderzył przy słupku. Po tym strzale głową utonął w objęciach kolegów i znowu został bohaterem Gdyni.
3. Nikogo nie można skreślać
Bezstronni kibice często narzekają, gdy do europejskich pucharów trafiają mniejsze kluby. Dzisiejszy wieczór najlepiej pokazał, jak wiele takie mecze znaczą dla mniej utytułowanych ekip. Bez wątpienia w Gdyni o spotkaniu z Midtjylland będzie się mówiło latami, nawet jeśli arkowcy odpadną. Poziom meczu nie ma żadnego zdarzenia, bo emocji było co nie miara. Może Sobieraj nieporadnie wybijał, może Grzegorzowi Piesio nie zawsze wychodziły dryblingi, ale szalone osiem minut pierwszej połowy i końcówka drugiej na stałe zapisze się w historii Arki.
4. Defensywa do poprawki
Na koniec jednak konieczna jest łyżka dziegciu do tej beczki miodu. Trener Ojrzyński wystawił pięciu obrońców i dwóch defensywnych pomocników, a mimo tego momentami Duńczycy mieli kilka metrów wolnego miejsca pod bramką. Gdy Rilwan Hassan strzelał gola, wokół niego było czterech graczy Arki, ale żaden nie był wystarczająco blisko, by zablokować strzał. Kilka minut później Marc Dal Hende zupełnie niepilnowany na czwartym metrze strzelił gola głową. Arkowcy niejednokrotnie kompletnie się gubili i tracili głowy. W rewanżu Midtjylland do awansu potrzebuje zaledwie jednego gola, by go nie stracić konieczna jest zdecydowanie lepsza postawa niż w czwartkowy wieczór.
Wojciech Adamczak
Copyright Arka Gdynia |