Aktualności
10.07.2017
Leszek Ojrzyński znowu wygrał trofeum.
– Muszę trochę ochłonąć, bo w niedalekiej odległości dwa wygrane trofea to niecodzienna sytuacja – mówił z uśmiechem Leszek Ojrzyński.
Po raz kolejny Arka jechała do stolicy na stracenie. Choć to na Legii ciążyło fatum czterech kolejnych porażek o Superpuchar, to mało kto wyobrażał sobie, że tę serię mistrz Polski przedłuży z żółto-niebieskimi. A ci nie pierwszy raz utarli nosa faworytowi.
– Wcześniej udało się z Lechem, teraz z Legią. Znowu nikt na nas nie stawiał i to sprawiło, że mogliśmy, a nie musieliśmy. Sprzyjają nam te mecze o stawkę – ocenił szkoleniowiec.
Rzeczywiście, Arka ma sposób na rozgrywanie wielkich meczów. Stawka ją nie paraliżuje, a dodaje skrzydeł. Na te poszczególne mecze Ojrzyński bardzo dobrze dobierał taktyki.
– Oceniłbym swój zespół bardzo dobrze. Przyjechaliśmy sprawić niespodziankę i widać było, że wszyscy pracowali ze wszystkich sił. Byliśmy bardzo zorganizowani i zrealizowaliśmy cel. Do tego świetnie bronił Pavels Steinbors. Gdyby nie jego interwencje, pewnie nie mówiłbym teraz do was jako zdobywca Superpucharu – przyznał Ojrzyński, który stwierdził, że dwa wygrane trofea w odstępie dwóch miesięcy to niesamowite osiągnięcie, ale największe w tym roku było jednak pozostanie w ekstraklasie.
– Chociaż nie będzie to zapisane w moim CV, to jednak utrzymanie jest najważniejsze. To się wiąże z kontynuacją dzieła w lidze, budżetem, określonym poziomem sportowym. Po prostu dalej możemy kontynuować swoje długofalowe plany – nadmienił trener.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |