Aktualności
09.07.2017
Wielkie rozczarowanie w meczu o Superpuchar Polski.
Po sensacyjnym zwycięstwie z Lechem w finale Pucharu Polski Arka Gdynia znów pokonała faworyta. W piątkowym meczu o Superpuchar z Legią Warszawa po 90 minutach było 1:1, rzuty karne lepiej wykonywali jednak goście. Jedenastki spudłowali zdobywca wyrównującej bramki Thibault Moulin i kapitan Wojskowych Michał Kopczyński.
Równo 33 dni po ostatnim meczu ligowym poprzedniego sezonu piłkarze Legii Warszawa rozpoczęli nowy. Na inaugurację rozgrywek mistrzowie kraju tradycyjnie zmierzyli się ze zdobywcą Pucharu Polski, Arką Gdynia. - Superpuchar był pierwszym trofeum, jakie zdobyłem w barwach Legii. W sierpniu 1997 roku wygraliśmy na tym stadionie z Widzewem Łódź. To dla mnie sentymentalna podróż. Wiemy, jak trudno w sporcie zdobywa się puchary. Traktujemy piątkowy mecz bardzo poważnie i zdobimy wszystko, by zacząć sezon od zwycięstwa - zapowiadał przed spotkaniem trener Jacek Magiera.
Legioniści liczyli na przełamanie złej passy. Ostatni Superpuchar zdobyli w 2008 roku, później cztery spotkania o to trofeum przegrali, a jedno - za 2011 rok - się nie odbyło. Drużyna z Warszawy była zdecydowanym faworytem, choć przystąpiła do meczu poważnie osłabiona. Kontuzje leczą Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk, Miroslav Radović, Jakub Czerwiński i Daniel Chima Chukwu, a do rozgrywek nie został zgłoszony Vadis Odjidja-Ofoe. Najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu Lotto Ekstraklasy miał niedawno przejść do FK Krasnodar, lecz po testach medycznych (podobno lekarz rosyjskiego klubu zakwestionował stan, w jakim jest kolano Belga) wrócił do Polski. Sztab medyczny Legii przeprowadził kompleksowe badania zawodnika, które nie wykazały niczego niepokojącego.
Do kadry meczowej nie załapał się też sprowadzony w czwartek z Wisły Kraków Krzysztof Mączyński. Leszek Ojrzyński problemów z kontuzjami w drużynie nie miał i zapowiadał ostrą walkę w pierwszy w historii gdyńskiego klubu Superpuchar. - To nie sparing tylko mecz z otoczką o stawkę i z kibicami, czyli przedsmak tego, co czeka nas już za niespełna dwa tygodnie w ekstraklasie. To również nowe doświadczenie dla wielu piłkarzy. Sympatycznie byłoby w dobrych nastrojach trenować tuż przed ligą, a samopoczucie zawsze jest znacznie lepsze po wygranej - podkreślał szkoleniowiec Arki.
Od pierwszego gwizdka sporą przewagę mieli jednak legioniści, którzy dość spokojnie operowali piłką. Sporo zamieszania w szeregach obronnych Arki wzbudzały akcje aktywnego Dominika Nagy'a. Po strzale głową Artura Jędrzejczyka skórę kolegom ratował Marcin Warcholak, który wybił piłkę z linii bramkowej. Po drugiej stronie boiska z akcjami gości pewnie radził sobie Marcin Dąbrowski do spółki z Michałem Pazdanem. Do czasu. W 20. minucie po akcji Grzegorza Piesio lewą flanką Pazdan przeciął dośrodkowanie, ale zrobił to tak niefortunnie, że pokonał zaskoczonego Arkadiusza Malarza. Chwilę później mogło być 1:1, ale strzał głową Jędrzejczyka z dużym trudem wybił na rzut rożny Pavels Steinbors. Po kornerze znów było gorąco. Piłka odbiła się od słupka, kolejne uderzenie "Jędzy" wybił z bramki gracz Arki, a dobitka Pazdana nie znalazła drogi do siatki.
Ostrzał bramki gości w końcu przyniósł jednak rezultat. W 27. minucie fantastycznym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy popisał się Thibault Moulin, który trafił prosto w "okienko" bramki Steinborsa. Po wyrównującej bramce napór Legii nie zmalał. Groźnie strzelał m.in. Jarosław Niezgoda, który wrócił do Warszawy po wypożyczeniu do Ruchu Chorzów. Wobec kontuzji Chimy Chukwu i wygaśnięcia latem wypożyczenia Tomasa Necida 22-latek jest obecnie jedynym zdrowym napastnikiem w kadrze Magiery obok Vamary Sanogo, który wiosną również leczył uraz i w barwach Wojskowych jeszcze nie zadebiutował. W końcówce pierwszej części gry przycisnęła jeszcze Arka, ale bez większego zagrożenia dla bramki Malarza.
Na początku drugiej połowy przewagę zyskała Arka. Goście oddali kilka groźnych strzałów, m.in. w wykonaniu Piesia i Marcusa Da Silvy. Drużyna Ojrzyńskiego dobrze się broniła, nie pozwalając lepszym piłkarsko rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Ze względu na kontuzje Magiera nie miał kim postraszyć z ławki rezerwowych. Niezgodę zmienił Mateusz Szwoch, Nagy'a Sebastian Szymański, a bezbarwnego Kaspra Hamalainena Sanogo. Łącznie w barwach Legii rozegrali oni 512 minut. A poza nimi "Magik" miał do wyboru jeszcze mniej doświadczonych Mateusza Żyrę, Rafała Makowskiego i Konrada Michalaka.
Wejście na boisko nowych zawodników nie wniosło zbyt dużego ożywienia w poczynania legionistów. Atakowali częściej, ale bez polotu, nadziewali się też na groźne kontry. Najlepszą sytuacją na 2:1 długo było uderzenie Moulina z dystansu, które bez większych problemów złapał w rękawice Steinbors. Kolejne minuty bez klarownych okazji bramkowych zbliżały mecz do rozstrzygnięcia rzutami karnymi (w Superpucharze nie przeprowadza się dogrywki). W końcówce Jędrzejczyk ratował jeszcze drużynę faulem taktycznym na wychodzącym na czystą pozycję Michale Nalepie (dostał żółtą kartkę).
Mimo przedłużeniu przez Szymona Marciniaka meczu o pięć minut 26 756 kibiców na trybunach nie doczekało się bramki. W konkursie rzutów karnych pomylili się Moulin i Michał Kopczyński (oba strzały obronił Steinbors) i to drużyna Ojrzyńskiego mogła cieszyć się ze zdobycia pierwszego w historii Superpucharu. Legia przegrała piąty mecz z rzędu o to trofeum i na kolejną szansę musi zaczekać co najmniej rok. Legioniści już w środę zagrają w Finlandii z IFK Mariehamn mecz II rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. W sobotę rozpoczną zmagania ligowe wyjazdem do Zabrza. Arka dzień później podejmie Śląsk Wrocław.
Autor: Tomasz Dębek AIP
źródło: warszawa.naszemiasto.pl
Copyright Arka Gdynia |