TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

25.04.2017

Lech i Arka na ostatniej prostej. Siedem dni do finału!

W Lechu Poznań zapanowała cisza. Szkoleniowiec „Kolejorza” Nenad Bjelica zarządził wygaszenie kontaktów swoich podopiecznych z mediami na czas przygotowań do finału. W poniedziałek dziennikarze spotkali się z przedstawicielami zespołu i sztabu szkoleniowego, a od tego czasu zawodnicy otrzymali zakaz udzielania jakichkolwiek komentarzy. Teraz nadszedł czas, by skupić całkowitą uwagę na przygotowania do trzeciego z rzędu finału krajowego pucharu dla Lecha.

 

Zanim zawodnicy z Poznania wybiegną na PGE Narodowy, czeka ich jeszcze starcie w Lotto Ekstraklasie, otwierające rundę mistrzowską. Fazę zasadniczą ekipa z Bułgarskiej zakończyła na najniższym stopniu ligowego podium, a teraz jej formę sprawdzi kielecka Korona.

 

– Zapewne na boisku pojawi się inny skład, niż w spotkaniu z Ruchem Chorzów. Gramy jednym systemem, ale dobieramy różnych wykonawców. To pozwala dawkować obciążenia co z kolei sprawia, że dobrą formę utrzymuje więcej zawodników – tłumaczy Nenad Bjelica.

 

Co ciekawe, będzie to dla chorwackiego szkoleniowca debiut w finale krajowego pucharu. Choć jako zawodnik docierał do ostatnich spotkań, w żadnym nie wystąpił. Teraz będzie miał okazję poprowadzić Lecha i być może sięgnąć po trofeum.

 

Drużyna z Poznania spisuje się w rundzie wiosennej bardzo dobrze. Trener Bjelica odmienił oblicze zespołu, który w 2017 roku odzwyczaił swoich sympatyków od porażek. Tylko raz musiał przełknąć gorycz przegranej – w prestiżowym spotkaniu z Legią Warszawa. Na zakończenie fazy zasadniczej ligowego sezonu Lech rozbił Ruch Chorzów 3:0 i po podziale punktów traci do lidera, którym jest Jagiellonia Białystok, już tylko jedno „oczko”. Sami zawodnicy są w bardzo dobrych nastrojach i gotowi do walki.

 

– W ostatnich meczach pokazaliśmy się z dobrej strony, mamy radość z gry w piłkę i tego chcemy się trzymać – mówi Maciej Makuszewski.

 

W nieco trudniejszej sytuacji znajduje się rywal Lecha w finałowym starciu, Arka Gdynia. Piłkarze znad Bałtyku już pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego w ostatniej chwili stracili zwycięstwo w meczu z Wisłą Płock.

 

– Najgorsze, co może się zdarzyć, to strata punktów w ostatniej chwili, gdy nie można już odpowiedzieć rywalowi. Zawsze w takich sytuacjach pojawia się niedosyt i wkurzenie – powiedział trener zespołu z Gdyni.

 

Zdenerwowanie szkoleniowca nie budzi u nikogo zdziwienia. Arka po raz ostatni cieszyła się ze zwycięstwa… 28 lutego, kiedy odprawiła z kwitkiem Wigry Suwałki w półfinale Pucharu Polski. W tym roku wygrała zresztą tylko dwa z dwunastu rozegranych spotkań! Tym bardziej triumf utracony w tak dramatycznych okolicznościach jak rzut karny w ostatniej akcji meczu musi bardzo boleć. Może jednak też wywołać efekt sportowej złości, która poniesie gdynian do upragnionego zwycięstwa w kolejnym spotkaniu.

 

– Mentalnie jesteśmy już innym zespołem. Zmiana trenera zawsze wnosi do szatni coś nowego. Mecz z Piastem Gliwice musimy wygrać – powiedział Krzysztof Sobieraj.

 

Inna sprawa, że trener Leszek Ojrzyński musiał radzić sobie w bardzo okrojonym pod względem ofensywy zespołem. Poza kadrą na mecz z Wisłą znalazło się aż trzech odpowiadających za zdobywanie bramek i podnoszenie jakości w ataku zawodników

 

– Marcus Vinicius da Silva, Przemysław Trytko i Paweł Abbott. Co gorsza, uraz mięśniowy wykluczył także możliwość występu Josipa Barisicia. Leszek Ojrzyński mógł więc skorzystać z usług tylko jednego nominalnego napastnika, Rafała Siemaszki. Ten z zadania wywiązał się bardzo dobrze, wpisując się na listę strzelców, ale w końcowych minutach, gdy 30-latka nie było już na murawie, z przodu zabrakło nieco spokoju i wyrachowania.

 

– Wystarczyło utrzymać piłkę po prawej stronie boiska, a nie zostalibyśmy tak ukarani. Gdybyśmy wtedy wywalczyli aut, dogralibyśmy mecz do końca i cieszylibyśmy się ze zwycięstwa. Niestety, piłka trafiła w pole karne, ręce Kiełpina, ten ją wybił, a potem zrobił się z tego rzut karny – mówił po zakończeniu spotkania niepocieszony Antoni Łukasiewicz.

 

Już tylko tydzień dzieli nas od decydującego spotkania Pucharu Polski na PGE Narodowym. 2 maja Lech zagra o przełamanie niekorzystnej passy przegranych meczów finałowych, Arka natomiast o powtórzenie największego sukcesu w historii, czyli wygranej w tych rozgrywkach. Kto wyjedzie z Warszawy w doskonałych nastrojach?

 

Emil Kopański

 

 

 








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia