Aktualności
02.02.2017
Formella: Przeskoczyć barierę.
Zdaję sobie sprawę, że brakuje mi tego "czegoś", aby mówiono o mnie piłkarz bardzo dobry, a nie dobry. Pewnie stąd ta frustracja w Lechu - mówi Dariusz Formella.
Nigdzie nie czuje się tak, jak w Gdyni. W końcu to tu wypłynął na szerokie wody. – Gdynia jest moim domem – mówi Dariusz Formella. Rok temu poprowadził Arkę do ekstraklasy, będąc jednym z jej liderów w I lidze. Teraz wraca do Gdyni bogatszy o bagaż doświadczeń, niekoniecznie dobrych. W Gdyni zamierza zdjąć z siebie łatkę piłkarza, który pewnego poziomu nie jest w stanie przeskoczyć.
Początek jak ze snów
W czerwcu Formella opuszczał Gdynię z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Misja zakończyła się sukcesem. Na Bułgarską wrócił z podniesioną przyłbicą, gotowy jeszcze raz podjąć walkę w Lechu o pierwszy skład. Za sobą miał udaną rundę w Arce. Gdyńska terapia miała mu pomóc w odegraniu znaczącej roli w ekstraklasowym Kolejorzu. Po rozmowach z trenerem Janem Urbanem uznał, że ma szansę być w zespole kimś więcej niż tylko rezerwowym. Sezon rozpoczął znakomicie. W Superpucharze Polski z Legią w Warszawie strzelił dwa gole, wchodząc z ławki. Kolejorz wygrał 4:1.
– Początek marzenie – wspomina Formella. Potem już tak różowo nie było.
– Miałem problemy ze zdrowiem. Z Zagłębiem Lubin grałem na mocnym antybiotyku. Byłem strasznie osłabiony. Wiedziałem, że ryzykuję. Ale wspólnie z trenerem Urbanem uznaliśmy, że jednak wystąpię od początku. Niestety odbiło się to na mojej formie. Z Jagiellonią Białystok wszedłem z rezerwy – mówi piłkarz, którego pech w Poznaniu nie opuszczał.
– W końcówce meczu z Koroną Kielce zderzyłem się głową z jednym z rywalem. Miałem wstrząśnienie mózgu. Za to z Piastem strzeliłem gola po piętnastu minutach od wejścia. Czułem, że wracam do formy – dodaje Formella. W międzyczasie w Lechu zmienił się trener.
– U trenera Nenada Bjelicy nie dostałem już tylu szans. Z biegiem czasu uświadomiłem sobie, że czas coś zmienić – tłumaczy piłkarz.
Na pomoc Arka
Na szczęście dla piłkarza, znów pomocną dłoń wyciągnęli do niego żółto-niebiescy.
– Kiedy moja sytuacja w Lechu była daleka od oczekiwań, do Poznania przyjechali prezes Arki Wojciech Pertkiewicz i dyrektor sportowy Edward Klejndinst. To pokazało, jak bardzo im zależy na moim powrocie. Rozmowa przebiegła w szybkim tempie. Od razu przeszliśmy do konkretów. Dogadaliśmy się w dwie godziny! – podkreśla Formella.
Dodaje, że pierwszy raz spotkał się z sytuacją, że jakiś klub tak mocno o niego zabiera:
– Arka była najkonkretniejsza ze wszystkich klubów, to raz. A miałem kilka ofert. Poza tym, naprawdę byłem pod wrażeniem determinacji prezesa i dyrektora sportowego Arki. To rzadkie zjawisko, żeby jechali specjalnie do zawodnika. Zazwyczaj to piłkarz przyjeżdża do klubu. To mi dało dużo do myślenia. Byłem przekonany, że przejście do Arki będzie dobrym ruchem – opowiada.
Wierzy, że w Arce uda mu się wspiąć na wyższy poziom.
– Zdaję sobie sprawę, że brakuje mi tego „czegoś”, aby mówiono o mnie piłkarz bardzo dobry, a nie dobry. Pewnie też stąd wynikała moja frustracja w Lechu, w którym zaistniałem jedynie za trenera Macieja Skorży. Tylko u niego grałem dwa, trzy mecze z rzędu w pierwszym składzie. A potem było w kratkę. To mi nie służyło. Brakowało ciągłości. Z wiceprezesem Rutkowskim od początku grałem w otwarte karty. On chciał, żebym dał sobie jeszcze czas w Lechu, ja mocno naciskałem na transfer do Arki – tłumaczy 21-latek.
Inny Formella
– Moja sytuacja w Arce jest inna od tej przed rokiem. Ekstraklasa, to i presja większa. Nie boję się jej jednak. Rok temu byłem dla kibiców Arki nowym zjawiskiem. Trochę taką niewiadomą. Nie wiedzieli, czego się po mnie spodziewać. Teraz już wiedzą. Wracam dojrzalszy i oczekiwania wzrosną. Biorę to jednak na siebie – mówi nowy piłkarz gdyńskiej drużyny.
W zespole Grzegorza Nicińskiego Formella chce nie tylko ugruntować swoją pozycję w ekstraklasie, a co za tym idzie nie uciec z orbity zainteresowań trenera reprezentacji Polski U-21 Marcina Dorny, mając w perspektywie czerwcowe mistrzostwa Europy, ale też być ważną częścią drużyny. Czeka go choćby rywalizacja na lewym skrzydle z kapitanem gdynian Miroslavem Božokiem.
– Miro to bardzo ważna postać Arki. Nie boję się jednak rywalizacji z nim. Zagra ten, który będzie w lepszej formie. Ani ja się nie obrażę, gdy przegram z Mirem, ani na odwrót. W I lidze mieliśmy świetne relacje. Tak się składa, że asystowałem przy jego pierwszej bramce zdobytej w Arce – uśmiecha się Formella.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |