Aktualności
04.11.2016
Krzysztof Sobieraj: Nie jesteśmy rugbistami.
Wciąż bez kontuzjowanego Antoniego Łukasiewicza oraz pauzującego za kartki Marcusa, ale już z Miroslavem Bożokiem, który nie mógł zagrać w derbach, piłkarze Arki Gdynia zmierzą się z Wisłą w Płocku w ostatnim spotkaniu pierwszej rundy sezonu zasadniczego w ekstraklasie.
- Koncentrujemy się na najbliższych meczach, ale już ostrzymy sobie zęby na rewanż za pół roku na Lechii Gdańsk. To nie jest sport dla panienek. Udowodnimy, że z Gdyni przyjechali nie rugbiści, a piłkarze, którzy mają swoje atuty i umiejętności, a także iż potrafią to wszystko pokazać na murawie - zapewnia Krzysztof Sobieraj. Początek pojedynku beniaminków w piątek o godzinie 18.00.
Jacek Główczyński: Dopiero na koniec pierwszej rundy w ekstraklasie wyznaczono mecz beniaminków. Pamiętacie jeszcze, że razem z Wisłą Płock przed wakacjami świętowaliście awans?
Krzysztof Sobieraj: Na pewno, choć to w tej chwili nie ma już żadnego znaczenia. Może na początku sezonu beniaminek wchodzi do elity i gra siłą rozpędu, ale potem i oni, i my przekonaliśmy się, jakie reguły tak naprawdę obowiązują w ekstraklasie.
W Płocku zagracie o zwycięstwo, czy i remis nie będzie zły, gdyż na półmetku sezonu zasadniczego da wam 20 punktów? Powtórzenie takiego wyniku w drugiej rundzie prawdopodobnie zapewni awans do mistrzowskiej ósemki.
Na pewno gramy o zwycięstwo, ale zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężkie zadanie. Wisła za wszelką cenę pewnie będzie chciała się odbić. Wiemy, że gra dobrze w piłkę, kreuje sytuacje podbramkowe, ale w ostatnich meczach nie strzela i nie zdobywa punktów. Przegrała 4 spotkania z rzędu i być może już gdzieś tam zaczyna grać o głowę trenera. Ale to nie nasz problem. My tego dnia też nie możemy pozwolić sobie na chwilę słabości.
Trenerem Wisły jest Marcin Kaczmarek, przez lata piłkarz, a potem trener Lechii Gdańsk. To dla was poniekąd przedłużenie atmosfery derbowej?
Wszyscy wiemy, jakie są relacje na linii Gdynia-Gdańsk. Ten trener był związany z naszym sąsiadem. Ale teraz gramy przede wszystkim z Wisłą. Pamiętamy, że w ostatnim sparingu przed ekstraklasą ta drużyna nas gładko zlała. Ale gdy przychodziło do gier o ligowe punkty, to w poprzednim sezonie my wygraliśmy dwa razy. W pamięci jest przede wszystkim ten ostatni mecz z Gdyni. Zwyciężyliśmy 4:2 po dwóch golach Pawła Abbotta.
Po pauzie za kartki wraca kapitan Miroslav Bożok, ale nie będzie w Płocku dwóch jego zastępców: Marcusa i Antoniego Łukasiewicza. Myśli pan o założeniu opaski w ekstraklasie?
To na pewno byłby wielki zaszczyt, tym bardziej że nie pamiętam, czy już w ekstraklasie było mi to dane. Jednak już takimi rzeczami "nie podpalam się" jak może to robią młodsi ode mnie. Gdy trener postawi na Miro w składzie, to on weźmie opaskę. Ja zresztą z niej po poprzednim sezonie świadomie zrezygnowałem. Uznałem, że lepiej skupić się na sobie, a tę godność przekazać innym. Oczywiście nadal mam swoje zdanie i gdy tylko trzeba dzielę się nim z kolegami z drużyny.
Jak odbieracie wypowiedzi piłkarzy Lechii Gdańsk, które sprowadzają się do stwierdzenia, że co prawda derby skończyły się remisem, ale normalnie to oni powinni wygrać 5:0?
To głupie tłumaczenie. Gdyby chciał tam samo odpowiedzieć to bym zapytał, a kto i po co im daje tyle pieniędzy, skoro zarabiając 5 czy 10 razy więcej od nas, nie potrafią wygrać na boisku? Jeszcze raz pokazaliśmy, że to pieniądze nie grają. Także stwierdzenia, że to Lechia grała w piłkę i dłużej się przy niej utrzymywała, nic w obecnym futbolu nie znaczą. Przecież są zespoły, których taktyka sprowadza się właśnie do tego, by specjalnie oddać pozornie inicjatywę rywalowi, ale i tak to one kontrolują grę. My po prostu na boisku położyliśmy serducho i to już wystarczyło na Lechię.
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |