Po bardzo emocjonującym dla polskiej piłki tygodniu, wraca najlepsza liga świata (co potwierdziła Legia remisując z Realem), czyli Lotto Ekstraklasa. W pierwszym piątkowym meczu zmierzą się ze sobą drużyny Arki Gdynia i Wisły Płock.

 

Jeszcze do niedawna dwie najlepsze drużyny zaplecza ekstraklasy. Wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej miały naprawdę mocne. Wisła Płock mogła się pochwalić chociażby zwycięstwem nad Jagiellonią czy Lechią, a także bardzo dobrym meczem przeciwko Legii. Arka mimo falstartu w Niecieczy wysoko pokonała Ruch i Wisłę, a także odniosła historyczne zwycięstwo nad Legią w Warszawie. Z biegiem czasu jednak forma zaczynała spadać i oba zespoły trochę wyhamowały. Wisła Płock nie może odnieść zwycięstwa już od pięciu spotkań, podobnie jak Arka, która ostatni raz pokonała u siebie Cracovię w 9. kolejce.

 

Idealny mecz na przełamanie? Pytanie tylko dla kogo. Arka bliska była przełamania w najtrudniejszym meczu sezonu, czyli w derbach, ale zawiódł po raz kolejny element szczęścia i wykańczania swoich sytuacji. W Gdyni już nikt nawet nie próbuje ukrywać, że jest problem z grą napastników. Ostatni raz kibice cieszyli się po golu zawodnika z tej formacji... w sierpniu. Rafał Siemaszko dobił wtedy Śląsk strzelając bramkę na 2:0. Później nie udało się to ani Zjawińskiemu, ani Abbottowi, który wciąż czeka na premierowe trafienie w Ekstraklasie w barwach Arki.

 

Jeśli dodamy do tego fakt, że więcej niż jednego gola piłkarze Arki strzelili dwa miesiące temu w Warszawie mamy obraz nędzy i rozpaczy w ofensywie. Jednak to co powinno frapować trenera Nicińskiego i piłkarzy Arki to przede wszystkim obrona przy stałych fragmentach gry. Aż dziesięć z piętnastu straconych przez Arkę goli padło właśnie w związku z nimi. Wisła Płock z kolei ma kim straszyć przy tym elemencie, w końcu jest Furman, znany ze swoich celnych dośrodkowań nie tylko z rzutów wolnych ale także z rzutów rożnych. Pozostaje tylko mieć nadzieję na dobre widowisko i oby nie w stylu pierwszej ligi.