Aktualności
01.11.2016
Wielkie emocje w derbach Trójmiasta.
Czerwona kartka, rekordowa frekwencja na Stadionie Miejskim w Gdyni, emocje do końca – derby Trójmiasta były widowiskiem na wysokim poziomie. Arka zremisowała z Lechią 1:1.
Arka rozpoczęła ze sporym animuszem. Podeszła wysuniętym pressigiem, starając się zamknąć gości na własnym polu karnym. Dobrze w środku pola spisywał się Yannick Kakoko, który wrócił do podstawowego składu gdynian po kontuzji. Żółto–niebiescy próbowali szarpać prawą stroną, gdzie aktywny był Marcus Vinicius. Brazylijczyk mógł otworzyć wynik meczu, ale jego strzał efektownie obronił Vanja Milinković-Savić.
Vinicius zagrywał też piłkę na głowę Mateusza Szwocha, lecz ten przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Ta sytuacja była jedna niczym wobec szansy, którą zmarnował Dawid Sołdecki. Centrę Damiana Zbozienia przedłużył Paweł Abbott, a akcję zamykał stojący przy dalszym słupku Sołdecki. I przestrzelił, mimo że do bramki miał kilka metrów!
Jak się uderza głową, pokazał za to Marco Paixao. Portugalczyk dostał dokładne podanie od Sławomira Peszki, dla którego była to szósta asysta w tym sezonie. Paixao strzelił piątego gola. Przewaga gdańszczan uwidaczniała się coraz bardziej – strzał Grzegorza Kuświka zablokował Marcin Warcholak, a uderzenie głową Flavio Paixao zastopował Zbozień. Przebieg wydarzeń w pierwszej połowie oddawała statystyka podań: 260 – 100 dla Lechii.
Entuzjazm Arki nie zgasł
Gdy na początku drugiej połowy kolejną okazję zmarnował Marco Paixao, a Lechia mądrze utrzymywała się przy piłce, wydawało się, że gdynianom trudno będzie walczyć o wyrównanie. Zdołali jednak doprowadzić do niego. Kibice wyskoczyli z radości, gdy z pierwszej piłki, bez zastanowienia uderzył Adrian Błąd. Pomocnik gospodarzy wykorzystał złe ustawienie defensywny gdańszczan po rzucie z autu. Po chwili wrzawa na stadionie była jeszcze większa, bo piłkę w bramce umieścił Paweł Abbott. Jego radość była jednak przedwczesna. Sędzia słusznie odgwizdał spalonego.
Presja związana z grą w derbach sprawiła, że niektórzy piłkarze zaczęli przesadzać z agresją. Skończyło się wyrzuceniem z boiska Flavio Paixao, który trafił łokciem w twarz Krzysztofa Sobieraja. Bez walki o piłkę, z czystej złośliwości.
Gorąco było już przed meczem
Derbowe emocje nakręcały kibiców długo przed pierwszym gwizdkiem. Im bliżej było początku spotkania, tym atmosfera bardziej gęstniała. Wzajemne wulgaryzmy, uszczypliwości – to sytuacje do których niestety przywykliśmy przy okazji tego typu meczów. Gorzej, gdy w ruch idą środki pirotechniczne, które latają nad głowami kibiców. Część fanów Arki i Lechii zaczęło przerzucać się płonącymi racami. Sytuacja w pewnej chwili zrobiła się napięta. Na szczęście początek meczu ostudził zapędy najbardziej krewkich fanów, którzy potem skupili się na gorącym dopingu. Kibice obu drużyn zaprezentowali także oprawy. Po końcowym gwizdku race niestety znowu poszły w ruch...
Piotr Nowak (trener Lechii):
To było interesujące spotkanie. Kontrowaliśmy mecz, zwłaszcza po bramce. Uczulaliśmy piłkarzy na rzuty z autu piłkarzy Arki. No i niestety stało się. Już w pierwszej połowie gospodarze w ten sposób nam zagrażali. Ktoś zaspał i nie dopilnował. Cieszy mnie chęć mojej drużyny do strzelenia kolejnych goli. Chcieliśmy, graliśmy do przodu. Martwi mnie z kolei kontuzja Grzesia Kuświka i kartka Flavio. Ten faul był zupełnie niepotrzebny.
Nie widziałem dokładnie całej sytuacji. Fakt jest jednak taki, że nie wpłynęło to dobrze na zespół. Musimy się wystrzegać podobnych błędów. Widać złość w zespole. To pozytywna oznaka. Jesteśmy źli na siebie za niewykorzystane sytuacje. Szkoda straty punktów.
Grzegorz Niciński (trener Arki):
Gorąco było na trybunach i na boisku. Obie drużyny zostawiły dużo zdrowia. Tradycyjne przegrywaliśmy 0:1 po stałym fragmencie gry. Chwała zawodnikom za to że pokazali walkę i się nie poddali. Postawiliśmy się drużynie, która ma wiele mocnych punktów. Nie od dziś wiadomo, że derby rządzą się swoimi prawami. Szanujemy punkt. Chciałbym podkreślić pełen profesjonalizm Milosa Krasicia, który w dobrej sytuacji swojej drużyny, kiedy wychodzili 3:2, widząc leżącego Marcusa Viniciusa, wybił piłkę na aut. Sprawiliśmy trochę radości kibicom. Adi Błąd czekał na swoją szansę, tak jak Krzysztof Sobieraj. Ta bramka to nagroda dla Błąda. Zapisze się w historii Arki. Mam nadzieję, że będzie to dla niego bodziec to jeszcze cięższej pracy. To my goniliśmy, dlatego punkt cieszy bardzo. W drugiej połowie nie mieliśmy nic do stracenia. Można gdybać było co by było gdybym był na boisku. Starałem się reagować jednak spokojnie, bo jestem trenerem.
Powiedzieli po meczu:
Sebastian Mila (pomocnik Lechii):
Pierwsze derby za mną, niestety nie będę ich wspominał tak jak sobie wyobrażałem. Mam tu na myśli wynik. Nie jesteśmy zadowoleni z remisu. Mieliśmy wiele sytuacji. Mogliśmy i powinniśmy prowadzić 2:0. Wtedy mecz na pewno by się uspokoił. Gdy prowadziliśmy, Arka zaczęła grać długimi piłkami, i to nie tylko z własnej połowy, ale też z autu. Trochę dziwna to taktyka, ale dla Arki najważniejsze było doprowadzenie do remisu.
To my dyktowaliśmy warunki gry. To był trudny mecz i nie zgadzam się z opiniami ludzi, że ten remis jest sprawiedliwy. Według mnie to my powinniśmy wygrać. Mój wolny? Bramkarz zrobił ruch w kierunku dośrodkowania. Zebrał się w ostatniej chwili. Niewiele brakowało, żeby piłka wpadła do bramki. Widziałem, że jest trochę źle ustawiony i że nie bierze pod uwagę tego, iż mogę uderzyć.
Sławomir Peszko (skrzydłowy Lechii):
Sprawiedliwy remis? My kreowaliśmy sytuacje, a Arka skupiała się na grze w rugby. Dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Jedyny moment, kiedy Arka zepchnęła nas do obrony to... auty. Gdyby nie derby wygralibyśmy 5:0.
Damian Zbozień (obrońca Arki):
Punkt musi nas cieszyć. Zremisowaliśmy z zespołem, który nie ma co ukrywać - ma od nas większe umiejętności. Ten doping... był niesamowity. Poniósł nas. W takim meczu jeszcze nie grałem, stąd tak szeroki uśmiech na ustach.
Mateusz Szwoch (pomocnik Arki):
To był dla mnie wyjątkowy mecz, spotkanie inne niż wszystkie. W podświadomości czułem, że trzeba dać z siebie ciut więcej, bo to specyficzny pojedynek. Szkoda, że zakończyło się tylko 1:1, ale trzeba szanować ten remis. Bardzo żałuję niewykorzystanej okazji z początku meczu. Czy mam słabszy moment za sobą? Jestem świadom tego, że nie grałem rewelacyjnie. Poziomem z początku sezonu, kiedy stwarzałem zagrożenie w wielu akcjach, wysoko zawiesiłem sobie poprzeczkę. Ostatnio sam czułem, że moja forma poszła w dół.
Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 1:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Marco Paixao (31–głową), 1:1 Adrian Błąd (65).
Żółta kartka – Arka Gdynia: Marcus Vinicius. Lechia Gdańsk: Milos Krasic, Sławomir Peszko. Czerwona kartka – Lechia Gdańsk: Flavio Paixao (86–faul).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 14˙029.
Arka Gdynia: Konrad Jałocha – Damian Zbozień, Dawid Sołdecki, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak – Marcus Vinicius, Adam Marciniak, Yannick Kakoko (65. Rafał Siemaszko), Mateusz Szwoch, Dominik Hofbauer (58. Adrian Błąd) – Paweł Abbott (90. Michał Nalepa).
Lechia Gdańsk: Vanja Milinkovic-Savic – Paweł Stolarski, Mario Maloca, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak – Flavio Paixao, Simeon Sławczew, Milos Krasic (70. Sebastian Mila), Sławomir Peszko – Marco Paixao (83. Lukas Haraslin), Grzegorz Kuświk (64. Michał Chrapek).
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |