Aktualności
24.08.2016
Wszyscy chłoszczą Legię, a kto pochwali Arkę?
Gdyby Arka Gdynia nazywała się FC Dundalk, to po porażce 1:3 przy Łazienkowskiej legioniści nie zagraliby w Lidze Mistrzów.
Mistrzowie Irlandii we wtorek w Warszawie zapewne są w stanie zagrać równie dobrze jak Arka w sobotę, tylko że Legia będzie znacznie mocniejsza. Michał Pazdan za Jakuba Rzeźniczaka, Tomasz Jodłowiec za Stojana Vranješa – od razu robi się lżej na sercu, gdy człowiek pomyśli o takich roszadach. Legia będzie też bardziej zmobilizowana. Jest jeszcze mnóstwo czasu, by ratować ligowe rozgrywki, a Champions League nie poczeka. Po wygranej 2:0 w Dublinie niby już wszystko załatwione, a jednak to 1:3 z Arką zabrzmiało jak złowieszcza wróżba, więc jeszcze raz trzeba porządnie dmuchnąć choćby i na zimne, zatrząść szatnią, postraszyć i publicznie napiętnować kogo trzeba.
*****
Legia w sobotę zagrała w swoim starym, złym stylu. Nie pierwszy i nie drugi raz zlekceważyła rywala; uznała, że „samo się wygra”, nawet z dublerami w składzie. Odezwały się zgubne przypadłości – pycha, brak pokory i respektu dla rywala, dekoncentracja. Legioniści już tak mają, że w wakacje są w wakacyjnym nastroju, co czasem przeciąga się na kolejne tygodnie. Korzystają na tym przede wszystkim beniaminkowie, bo ich zlekceważyć najłatwiej. Niech się cieszą, że grają z wielką Legią, dla nich to wystarczająca satysfakcja. I potem efekt jest taki, jak w sobotę. A przecież w lipcu Legia przegrywała w Płocku 0:2 już po dziesięciu minutach, wtedy jednak jakoś udało się pozbierać, wygrała 3:2. W poprzednim sezonie starcia z beniaminkami też były dla Legii utrapieniem. Z pięciu meczów wygrała tylko raz – z KGHM Zagłębiem w Lubinie (2:1), choć to gospodarze byli lepsi. W rundzie finałowej Miedziowi wygrali już bez dwóch zdań, 2:0. Przy Łazienkowskiej też prowadzili 2:0, ale Legia zdołała wyrównać. Z Termalicą było 1:1, choć goście pierwsi strzelili gola. No a w Niecieczy było pamiętne lanie 0:3, czyli mecz, który w nocnych koszmarach powinien nawiedzać Pazdana. Wcześniej Legia podobnie dostawała pstryczka od beniaminków – 0:1 u siebie z Bełchatowem, łomot w Łęcznej, kiedy Górnik już po 42 minutach prowadził 3:0 (skończyło się na 3:1).
Teraz zjawisko się nasila, Legia niczego się nie uczy, może dlatego, że przychodzą nowi trenerzy, którzy nie wyciągają wniosków z błędów poprzedników. Pewnie dlatego w trenerskie buty coraz częściej wskakuje prezes Bogusław Leśnodorski. On wszystkie wpadki spina klamrą, na własnej skórze doświadcza tych wszystkich upokorzeń. Dlatego publicznie ostrzega i proponuje decyzje, które powinien podejmować Besnik Hasi. Widocznie Albańczyk takiego wsparcia potrzebuje; wszystkie metody są dozwolone, byle skutecznie wyleczyły Legię.
*****
W publicznym chłostaniu Legii wszyscy zapominamy trochę o Arce, której wyczyny w tym sezonie imponują. Zupełnie nie wyszedł jej jeden mecz, kiedy poległa w Białymstoku. Zdawało się, że po porażce 1:4 cichutko wróci do szeregu i już nie będzie faworytów targać za wąsy. Mecze na obcych boiskach ją przerastały, potrafiła „fikać” tylko u siebie. Po wizycie u mistrza Polski wiele się zmieniło. Zespół Grzegorza Nicińskiego odkrył w sobie nowe możliwości i teraz powinien być jeszcze groźniejszy. Oczywiście w Gdyni muszą pamiętać, że entuzjazm beniaminka mija równie szybko, jak się pojawia. Ale póki jest, trzeba się nim cieszyć. I wyrywać punkty, komu tylko się da.
Autor: Antoni Bugajski
Copyright Arka Gdynia |