TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

08.08.2016

Grzegorz Niciński: Za łatwo tracimy bramki.

Na początku sezonu w ekstraklasie grają jakby dwie Arki. Ta w Gdyni pewnie wygrywa mecze po 3:0. Natomiast, gdy opuści własny stadion, jest to zupełnie inny zespół. Nie można mu co prawda także odmówić ambicji i chęci do atakowania, ale przegrywa z kretesem. - Dziecinne błędy w defensywie przerodziły się w wysoką porażkę. Za łatwo traciliśmy bramki - tak skwitował trener Grzegorz Niciński przegraną z Jagiellonią w Białymstoku 1:4.

 

Po dwóch zwycięstwach w Gdyni z Wisłą Kraków i Ruchem Chorzów po 3:0 gdyński beniaminek znalazł się aż na 3. miejscu w tabeli ekstraklasy. Jednak, by utrzymywać się w ligowej czołówce, nie wystarczą zwycięstwa u siebie. Trzeba punktować także na wyjazdach, a z tym żółto-niebiescy mają na początku rozgrywek wielkie kłopoty.

 

W Niecieczy i Białymstoku stracili aż 6 goli, odpowiadając tylko 1.

- To dla nas bardzo zimny prysznic. Jak się wygrywa dwa razy z rzędu u siebie na zero, a potem przegrywasz na wyjeździe 1:4, to jest to bardzo nieprzyjemne. Bardzo słabo zagraliśmy jako zespół. Jagiellonia trafiła nas pierwszą bramkę, ale to my jej sprawiliśmy zbyt dużo prezentów - nie ukrywa na oficjalnej stronie klubu Marcus.

Analogie między oboma wyjazdowymi meczami Arki w ekstraklasie dostrzega Antoni Łukasiewicz

 

- W obu meczach było trochę podobieństw, ale w Białymstoku byliśmy bardziej pazerni na grę w ofensywie niż na inaugurację sezonu. Zderzyliśmy się jednak z dobrze zorganizowaną Jagiellonią, która szybko nas "napoczęła", a potem grała szybko i skutecznie w kontratakach. Otrzymaliśmy srogą lekcję. Musimy wyciągnąć z niej naukę, abyśmy stawi się mądrzejsi jako zespół. Rywale byli bowiem dojrzalszą drużyną. Jest dużo wniosków i aspektów, które trzeba wyeliminować, jeśli chcemy zdobywać punkty także na wyjazdach - tak na gorąco przed kamerami Eurosport 2 oceniał piątkowy mecz defensywny pomocnik Arki.

 
Podobnie jak w Niecieczy, także w Białymstoku Arka miała przewagę w posiadaniu piłki czy w liczbie wymienionych podań, ale w dużej mierze wynikało to z taktyki zaproponowanej przez przeciwnika. Po zdobyciu prowadzenia gospodarze skupiali się na defensywie i kontrach.
 

- Mecz ułożył się dla nas fatalnie. W przerwie jeszcze coś próbowaliśmy zmienić, ale znów były proste błędy. Za łatwo traciliśmy bramki. Dziecinne błędy w defensywie przerodziły się w tak wysoką porażkę - mówił Grzegorz Niciński na pomeczowej konferencji prasowej.




Początek sezonu pokazuje, że końcowy wynik gdynian zależy zarówno od tego, gdzie odbywa się mecz, ale przede wszystkim determinuje go to, która drużyna strzeli jako pierwsza gola. Arka pod kątem ekstraklasy przygotowywała głównie dobrze zorganizowaną grę pressingiem i kontry.

 

- W poprzednim sezonie to my byliśmy zmuszeni do ataku pozycyjnego. Tutaj to nie my będziemy dominować, czy prowadzić gry. Musimy szukać swoich sytuacji w szybkim ataku i zwracać uwagę na defensywę, by bramek nie tracić - tak mówił przed sezonem gdyński szkoleniowiec.

 
Okazuje się, że taki sam pomysł jak Arka na ekstraklasę ma większość drużyn. Dlatego tak ważne staje się to, kto zdobywa pierwszego gola. Jeśli strzeli go przeciwnik, gdynianie nie potrafią "odbić" wyniku. W ataku pozycyjnych trzeba mieć bowiem więcej kreatywnych piłkarzy. Nie wystarczą same umiejętności Mateusza Szwocha, który w Białymstoku był blisko gola, po bardzo dobrze wykonanym rzucie wolnym.
 

- Jagiellonia bardzo szybko strzeliła bramkę, a tego bardzo chcieliśmy uniknąć. Co prawda obudziliśmy się, ale nie zdołaliśmy wyrównać. Chyba wszyscy widzieli, że jakimś mega słabszym przeciwnikiem nie byliśmy, ale po naszych dziecinnych błędach Jagiellonia prowadziła 4:0, a z przebiegu gry nie było aż takiej różnicy. W końcówce daliśmy sobie nadzieję, udało się strzelić jedna bramkę. Były jeszcze okazje na następną, ale bramkarz rywali był w dobrej dyspozycji, czego nie można powiedzieć o naszej grze defensywnej - przyznał Szwoch, który tego dnia był w cieniu estońskiego rozgrywająca gospodarzy - Konstantina Wassiljewa.

 

Już we wtorek Arka będzie mogła poćwiczyć atak pozycyjny, gdyż zapewne do takiego sposobu rozgrywania meczu zmusi ją II-ligowa Olimpia w Zambrowie w 1/16 finału Pucharu Polski. Tam jednak pojechać mają głównie gdyńscy zmiennicy.

 

 

 

 

- Parę minut przed końcem pierwszej połowy dostaliśmy drugą bramkę, tak samo głupią jak pierwszą. W ekstraklasie nie chodzi o to, żeby grać ładnie, ale o żeby zdobywać punkty. Gdy popełniamy w obronie jako drużyna zbyt dużo błędów i to nie małych, ale bardzo dużych, to musi być dla nas nauczka na przyszłość - podkreśla kapitan Arki, Miroslav Bożok.

 

Podstawowi piłkarze odpowiedź na ewentualne niekorzystnie układający się mecz muszą wypracować na treningach, bo na razie widać, że stracona bramka powoduje, że tracą także koncepcję gry.

 

 

 

-Założenie były zupełnie inne na pierwszą połowę, ale stracona bramka pokrzyżowała te plany - przyznaje Łukasiewicz. - Jako zespół zdobywamy doświadczenie i każdy kolejny mecz jest dla nas dużą lekcją pokory. W Białymstoku zawiedliśmy, ale nie zwieszamy głów. Ta drużyna ma charakter - dodaje pomocnik.

 

autor:jag








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia