Aktualności
18.07.2016
Michniewicz: Gdynia to moje miasto.
Czesław Michniewicz cieszy się z powrotu Arki Gdynia do Ekstraklasy. – Gdynia bardzo tęskniła za ekstraklasą. Nie było jej tu pięć lat. Podejmowano dużo starań, ale bez powodzenia. Dobrze, że się to w końcu udało – mówi szkoleniowiec Bruk-Betu Termaliki Nieciecza.
Jest pan zadowolony, że pański debiut w Bruk-Becie przypadnie akurat u mecz z Arką, drużyną z miasta, w którym pan mieszka?
Czesław Michniewicz: Nie, ale trochę żałuję, że tak szybko na nią wpadamy. Nie chodzi o to, że akurat gramy z Arką, ale o to, że z beniaminkiem. Na początku sezonu u drużyn, które awansowały jest jeszcze euforia i siła rozpędu. Arka wygrywała mecz za meczem na wyjazdach, z Termaliką grała też kilka sezonów w I lidze. To będzie dla nas trudny występ, bo gdynianie bardzo się wzmocnili. Wymienili praktycznie pół drużyny. Dużo informacji o nowych zawodnikach i ich ustawieniu nie mamy, więc łatwiej grałoby nam się na początek z Legią czy z Lechem, bo tam było mniej zmian.
Znajomi z Gdyni wybierają się na mecz?
Czesław Michniewicz: Przyjeżdża ich wielu. Rodzina też będzie na meczu. Synowie już są, żona dojedzie. Kibice z Gdyni od kilku dni dzwonią, proszą o bilety. Na pewno się zdziwią, kiedy przyjadą, bo widzieli stary stadion, ten z I ligi. A od tego czasu wiele się w Niecieczy wydarzyło, także wokół stadionu. Do poniedziałku ma być oddane nowe sztuczne boisko i parking, więc goście zobaczą, jak fajnie i szybko można poprawić infrastrukturę.
Pana synowie są kibicami Arki.
Czesław Michniewicz: Synowie wychowali się na tym klubie. Ja też uznaję, że Gdynia to moje miasto. Mieszkam tam i zawsze kibicowałem Arce. Synowie do Niecieczy przyjechali ze sprzętem Arki. Mówią, że na naszych treningach mogą robić za manekiny w barwach rywala. Szybko przebraliśmy ich w stroje Termaliki. Dla dzieci duże przeżycie. Od małego grali w Arce, chodzili na jej mecze i kibicują. Oczywiście do niczego ich nie zmuszam, ale w tym meczu powinni być za tatą.
Nie kusiło pana, by znaleźć pracę trochę bliżej domu?
Czesław Michniewicz: Wychodzę z założenia, że tam mój dom, gdzie moja praca. Faktycznie, nie jest łatwo podróżować z Niecieczy do Gdyni. Po zgrupowaniu bardzo długo jechałem pociągiem z południa na północ. Ale rodzina to akceptuje. Chłopcy trochę dorośli. Wiedzą, że tata musi pracować na chleb z masłem. Będą mnie odwiedzać. Od czasu do czasu jest też przerwa na mecze reprezentacji, a z Krakowa jest dobre połączenie lotnicze, więc wyskoczę do nich. Do Niecieczy nie przyszedłem, by ciągle jeździć do domu. Chcę tu pobyć trochę dłużej. Mam już mieszkanie w Tarnowie. Liczę, że fartowne, bo mieszkali tam poprzedni trenerzy, między innymi Piotrek Mandrysz. Przy sporządzaniu umowy najmu, właściciel pytał czy podpisujemy na dwa czy trzy lata. Powiedziałem, że tylko do czerwca. Ale on twierdzi, że mam być spokojny, bo na pewno popracuję dłużej, jak poprzednicy. Więc zobaczymy, czy ma rację.
To dobrze, że Arka wróciła do ekstraklasy?
Czesław Michniewicz: Zdecydowanie, Gdynia powinna być na ekstraklasowej mapie. To może być kolejny ośrodek w lidze, gdzie jest fajna atmosfera, a na mecze przychodzą rodziny. Gdynia bardzo tęskniła za ekstraklasą. Nie było jej tu pięć lat. Podejmowano dużo starań, ale bez powodzenia. Dobrze, że udało się to w końcu Grześkowi Nicińskiemu, wychowankowi Arki. W tym klubie jest też młody, rzutki prezes Wojciech Pertkiewicz. Jesteśmy kolegami. Kibicuję im. Poza tym, powrót Arki to dobra informacja również dla Pomorza. Jest szansa na to, że stadion Lechii Gdańsk przy okazji derbów w końcu się zapełni.
Już otrząsnął się pan po niespodziewanym rozstaniu z Pogonią Szczecin?
Czesław Michniewicz: Oczywiście, bo nie musiałem długo czekać na nową pracę. Myślę, że po czasie wszyscy docenią to, co udało mi się w Szczecinie zbudować. Powstała tam drużyna oparta na solidnych fundamentach. Są dobrzy bramkarze, stoperzy – Jarosław Fojut, Jakub Czerwiński. Mateusza Matrasa odkopaliśmy z niebytu. Doszedł jeszcze Rafał Murawski. Plusów było więc sporo. Powstały podwaliny pod rozwój tego klubu. Przeprowadziliśmy dużo zmian, ale wszystkie się opłaciły. Chciałbym móc za rok powiedzieć to samo o Niecieczy. Na pewno nie było mi miło, odejść po tym wszystkim, ale w Lubinie kiedyś zdobyłem mistrzostwo i chwilę później mnie zwolniono. Takie życie trenera.
W Niecieczy pracuje się chyba spokojniej niż gdziekolwiek indziej?
Czesław Michniewicz: Czuję się tak, jakby każdy trening był zamknięty. Niewiele osób nas podgląda, możemy robić to, co chcemy. Oczywiście, przyjdzie taki moment, że zatęsknimy za większą widownią, ale mecze są co dwa tygodnie, więc raz będziemy grać na dużych stadionach, a raz u siebie. Na razie jednak niczego mi nie brakuje. Nie muszę, jak w innych klubach, we wszystkich sprawach czekać na decyzję rady nadzorczej. Potrzebujemy 20 iPadów czy telewizora do pokoju dla trenerów? Idę do pani prezes i sprawa załatwiona. Jeśli czegoś nie da się zrobić, to też mam decyzję od razu.
Jaki cel postawiliście sobie w tym sezonie?
Czesław Michniewicz: Chcielibyśmy racjonalnie budować drużynę. Cały czas dokładać kolejne elementy i iść do przodu. Ale nie chcemy robić rewolucji, polegającej na tym, że przyjdzie nowy trener i ściągnie dwunastu nowych zawodników. Tu są ludzie, którzy pracują dłużej. Ja pewne rzeczy przeżyłem i mogę ich przestrzec, bo wiem, jak łatwo można się poparzyć żelazkiem. Kiedy przyjechałem tu na pierwsze rozmowy, nie było jeszcze boiska treningowego. Wyjechałem na kilkanaście dni i już zieleniła się na nim trawa. Cały czas pracują koparki. Podoba mi się entuzjazm, z jakim ten klub jest budowany. Chciałbym, żeby udało się podobnie tworzyć zespół.
Autor: Michał Trela
Copyright Arka Gdynia |