Wczorajszy mecz ze Śląskiem Wrocław obfitował w faule i ostre interwencje z obu stron. Sędzia pokazał łącznie dziewięć żółtych kartek, a na murawie kilka razy doszło do gwałtownych spięć między zawodnikami obu drużyn. Łukasz Kowalski był kilkakrotnie brutalnie faulowany, aż w końcu musiał opuścić boisko po zderzeniu z obrońcą gości. W jego miejsce wszedł Paweł Weinar. Na całe szczęście nic już mu nie jest. Łukasz wczoraj nieźle dostał i go zamroczyło. Opuścił boisko bo nie było sensu narażać jego zdrowia. Dziś już wszystko było w porządku i normalnie brał udział w zajęciach regeneracyjnych - wyjaśnia drugi trener, Robert Jończyk.

Jakby tego było mało, w ostatniej minucie plac gry opuścił najlepszy strzelec żółto-niebieskich - Bartosz Karwan. Kiedy zmieniał się z Michałem Łabędzkim to wyraźnie utykał. Kibice patrzyli na to z niepokojem, gdyż lista kontuzjowanych zawodników robi się coraz dłuższa. Na szczęście i w tym wypadku nie jest źle. Najważniejsze jest, że Bartosz nic sobie nie zerwał ani nie naderwał. Złapał go skurcz mięśnia, który był na tyle silny, że musiał opuścić boisko. Teraz musi go dobrze rozmasować, zregenerować i na kolejny mecz będzie na pewno gotowy do gry - w ten sposób Robet Jończyk przybliża sytuację najlepszego snajpera Arki.

O ile urazy Kowalskiego i Karwana nie stanowią żadnego problemu, o tyle uraz mięśni brzucha Tomka Sokołowskiego wygląda nieco gorzej. Zawodnik udał się do Szczecina by wyleczyć się pod okiem Zbigniewa Pawłowskiego. Zobaczymy czy zdąży na mecz ze Stalową Wolą.
W kadrze meczowej zabrakło wczoraj równiez Radosława Wróblewskiego, który jeszcze musi oszczędzać swoje nogi. Jego poprzedni uraz wciąż wymaga cierpliwości i przedwczesny powrót na boisko nie jest wskazany.

Pacior