Aktualności
02.11.2015
Arka wkracza w decydujący moment rundy.
- Jedziemy na ciężki teren do rywala, który jest powiązany z Lechią - mówi kapitan Arki Krzysztof Sobieraj. - Kibice Chojniczanki nie pałają do nas sympatią, dlatego tym ważniejsze jest to spotkanie dla naszych fanów. Dla samych piłkarzy to tym większa motywacja i chęć zdobycia trzech punktów. Ważnych dla każdego.
Między innymi dlatego mecz Arki z Chojniczanką nabiera rumieńców. To spotkanie, które oprócz tradycyjnych trzech punktów do zdobycia będzie miał swój dodatkowy smaczek. Nie dość, że określane jest mianem małych derbów Pomorza, to dodatkowo w ekipie z Chojnic występują piłkarze, którzy niegdyś byli związani z Lechią i właśnie Arką. Ale i po stronie żółto-niebieskich jest też taki, który jeszcze nie tak dawno bronił - i to dosłownie - barw Chojniczanki.
Konrad Jałocha swoje największe sukcesy święcił właśnie w drużynie Mariusza Pawlaka. Bo jak inaczej mówić, gdy golkiper po przejściu do nowego klubu w aż czterech na 11 spotkań zachowuje czyste konto, a drużyna z nim w składzie uzyskuje awans z II do I ligi? Niestety, wychowanek Legii z powrotem potem trafił do Warszawy i jego kariera znowu została wyhamowana. Grał co prawda w pierwszym zespole stołecznych, ale występy te można policzyć na palcach jednej ręki.
Dużo większy arsenał byłych piłkarzy najbliższego rywala mają gospodarze poniedziałkowego meczu. Paweł Zawistowski, Bartłomiej Niedziela, Rafał Grzelak i Radosław Bartoszewicz - to lista zawodników, którzy w bliższej lub dalszej przeszłości miała styczność z Arką. Nie każdy z nich pobyt w Gdyni wspomina najlepiej, więc i motywacja do wyrwania punktów jest tym większa. Tej nie trzeba szukać u innej grupy piłkarzy Chojniczanki. Mowa o tych, którzy w CV zapisali kiedyś występy w Lechii Gdańsk: dawniej Andrzej Rybski, Maciej Rogalski, czy w nieco bliższym czasie Przemysław Czerwiński, Damian Garbacik i pierwszy golkiper zespołu z Chojnic Damian Podleśny. Pikanterii spotkania mogłaby dodać obecność na meczu kibiców gości, lecz ci muszą odpokutować winy za niewłaściwe zachowanie podczas meczu ze Stomilem Olsztyn.
Analiza rywala i jego zasobów personalnych jest ważna, ale nie ma co ukrywać, że gdynianie muszą martwić się o siebie. A bez wątpienia wkraczają w decydujący moment tej rundy. Z perspektywy pozostałych meczów w tym roku, starcie z Chojniczanką jest czymś z rodzaju "must win!". W zanadrzu zostają jeszcze przecież mecze w Gdyni z Dolcanem Ząbki i Wisłą Płock oraz wyjazdy do Głogowa na mecz z rewelacją rozgrywek oraz do Bydgoszczy na spotkanie ze spadkowiczem z ekstraklasy. Jeśli jeszcze doliczymy do tego przeogromny ścisk w czołówce tabeli I ligi, fatalną serię najbliższego rywala (przegrane cztery ligowe mecze z rzędu), to trzy punkty Arce potrzebne są jak rybie woda i remis odbierany będzie jak porażka.
- Zła seria Chojniczanki nie ma dla nas kompletnie znaczenia. To, że nie wygrała od kilku spotkań, to ich problem. Dla nas ten i kolejne mecz będą kluczowe. Rozstrzygnie się, czy gramy o awans czy nie - kwituje Sobieraj.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |