TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

21.08.2007

Remis jak porażka

Nie takiego rozstrzygnięcia spodziewaliśmy w Zabierzowie. Drużyna, która dość niespodziewanie znalazła się w drugiej lidze, w czterech pierwszych kolejkach nie zdołała zdobyć choćby jednego punktu, okazała się zbyt trudnym rywalem dla Arki. Gdynianie zremisowali z Kmitą 1:1 (0:0) i właściwie stracili dwa punkty niż zdobyli jeden. Bramki zdobywali: Grzegorz Niciński w 62. min. oraz dla gospodarzy rezerwowy Marcin Zontek w 70 min.

II liga - 5. kolejka:

Kmita Zabierzów - Arka Gdynia 1:1 (0:0)

RELACJA


Przed tygodniem Arka zagrała źle w pierwszych 45-ciu minutach, aby w drugiej części zdeklasować rywala. W niedzielę nie udało już się tego powtórzyć i gdynianom nie wyszedł cały mecz, choć po golu Grzegorza Nicińskiego wydawało się, że i tym razem komplet punktów trafi nad morze. Tymczasem, gdyby napastnik Kmity, Piotr Chlipała, w 87 min. wykazał się prawdziwym snajperskim instynktem i wyszedł zwycięsko z pojedynku sam na sam z Bledzewskim, to Arka pozostałaby nawet bez tego jednego punktu.

Zanim pierwszą dogodną sytuację w meczu stworzyli sobie podopieczni Wojciecha Stawowego, to gospodarze mogli pokusić się jako pierwsi o zdobycie gola. Najpierw próbował postraszyć Arkę Wojciech Ankowski, a chwilę później Grzegorz Król. Naprawdę groźnie było jednak w 20 min. spotkania. Chlipała otrzymał bardzo dobre prostopadłe podanie w nasze pole karne i kiedy już za swoimi plecami miał gdyńskich obrońców oddał niecelny strzał. To było pierwsze poważne ostrzeżenie dla Arki, że Kmita nie miał zamiaru przestraszyć się faworyta z Gdyni.

Arkowcy od tego momentu postanowili nieco podkręcić tempo i już w 24 min. poważniej zagrozili bramce Różalskiego. W tej sytuacji nieszczęściu zapobiegł Romuzga skutecznie blokując uderzenie Sokołowskiego, a minutę później Wachowicz niechybnie zdobyłby gola, gdyby nie przypadkowy rykoszet od jednego z obrońców. W 31. minucie świetną okazję miał Niciński, ale jego strzał obronił Różalski. Kilka minut później znów strzału z dystansu próbowali goście, ale ponownie skutecznie interweniowali obrońcy – autorem uderzenia był Moskalewicz.

Nie udawało się trafić z dystansu, arkowcy szukali szczęścia w akcjach skrzydłami. W 35. minucie niewiele zabrakło, aby do dośrodkowania doszedł „Nitek”, ale piłkę z jego głowy zdjął bramkarz.

Pierwsza połowa zakończyła się zatem bezbramkowym remisem, co już wtedy można było odebrać jako niespodziankę. Okazało się jednak, że kliku piłkarzy Kmity z pierwszoligowym bagażem doświadczeń wystarczyło na to, aby skutecznie powstrzymać gdynian. Obrońcy Cios i Bednarz (ostatnio obaj grali w Górniku Zabrze, a wcześniej m.in. w Arce), Romuzga, Król – ci piłkarze mają wydostać z drugoligowego dna zespół z Zabierzowa i po meczu z Arką mogą być z siebie zadowoleni.

Drugą odsłonę meczu żółto-niebiescy postanowili rozpocząć z wielkim animuszem i kilkakrotnie spróbowali uderzeń z dystansu. Najgroźniej było po strzale Moskalewicza, ale bramkarz Kmity był na posterunku.

W 62. minucie wreszcie Arka zdobyła upragnionego gola. Prostopadłą piłkę w pole karne posłał Moskalewicz, a tam dużym doświadczeniem wykazał się Niciński, który z wielkim spokojem oszukał Różalskiego. Podopieczni Wojciecha Stawowego objęli prowadzenie i wydawało się, że już nic złego w tym meczu arkowców nie spotka. Licznie zebrani w Zabierzowie kibice Arki i wszyscy ci, którzy zasiedli przed telewizorami liczyli na spokojniejszą grę gdynian i kolejne bramki. Żółto-niebiescy chyba jednak poczuli się zbyt pewnie i nie trzeba było długo czekać, aż taka postawa się zemści.

W głównej wystąpił zmiennik Marcin Zontek. Jego uderzenie, w 60 sekund po stracie gola przez Kmitę, z problemami obronił Bledzewski, ale w 70 minucie meczu nasz bramkarz był już bezradny. W naszym polu karnym powstało niemałe zamieszanie, piłka odbiła się od Krzysztofa Sobieraja, który legł na murawę, po czym trafiła pod nogi Zontka, a ten nie zastanawiając się długo uderzył precyzyjnie przy słupku. Tak Arka straciła pierwszego gola w sezonie, a Bledzewski po raz pierwszy w żółto-niebieskich barwach wyciągał futbolówkę z bramki.

Gdynianie rzucili się do rozpaczliwych ataków. Najpierw źle strzelał z dystansu Wachowicz, a potem Niciński mógł zostać bohaterem meczu, ale trafił wprost w rękawice Różalskiego. W 85. Minucie powstał ogromny kocioł pod bramką gospodarzy, ale znów ani Wróblewski, ani Niciński nie zdołali umieścić piłki w bramce. „Nitek” stanął jeszcze raz przed sporą szansą w końcówce meczu, ale jego uderzenie głową po dośrodkowaniu Wachowicza, bramkarz Kmity przeniósł nad poprzeczką.

W 87. minucie mieliśmy jeszcze opisaną wyżej okazję Chlipały, a na sam koniec Niciński dość bezmyślnie staranował Różalskiego i zobaczył swoją drugą żółtą kartkę w meczu, więc kilka sekund przed kolegami udał się pod prysznic.

Arka zremisowała, ale ten wynik trzeba postrzegać jako porażkę. Wojciech Stawowy na pewno wyciągnie z tego meczu odpowiednie wnioski i przypomni swoim piłkarzom, że w drugiej lidze liczy się przede wszystkim walka, ambicja i zaangażowanie w grę. Aby odnieść sukces potrzeba nie tylko wykazać się wyższymi umiejętnościami piłkarskimi, ale również uporać się z agresywną postawą rywala, nierównym, ciężkim boiskiem i presją, która ciąży nad faworytem.

Przed Arką kolejne niełatwe mecze, w których nie będzie już miejsca na słabość i wypadek przy pracy. Teraz trzeba odrabiać stratę punktów, wynikającą nie tylko z nałożonych na Arkę kar, ale także tę z boiska w Zabierzowie.

Skubi







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia